W imprezie pokazowej na obrzeżach Rijadu wystartowało 12 zawodników. Rozstawiona została czwórka z nich, która otrzymała "wolny los" w pierwszej rundzie. Wśród nich nie znalazł się Nick Kyrgios, który w meczu 1/8 finału zmierzył się z Cameron Norrie. W spotkaniu na nietypowych zasadach Brytyjczyk zwyciężył 2:0. Rozgrywka w Arabii Saudyjskiej ma być dynamiczna, atrakcyjna dla widzów, stąd też do ćwierćfinału od razu wchodził tenisista, który jako pierwszy w dwóch "super tie-breakach" zdobył 10 punktów.
Dla Kyrgiosa występ w Rijadzie oznaczał brak wsparcia dla reprezentacji Australii, która rywalizowała w Pucharze Davisa i przegrała w finale. Jednak jak przyznał w rozmowie z aap.com.au nie miał problemów z podjęciem takiej decyzji.
- Może gdyby Australia przyjęła mnie trochę bardziej, zagrałbym i przywiózłbym do domu trofeum. Ale kto wie? - powiedział Kyrgios, który twierdzi, że jego kraj ma do niego negatywne nastawienie i nie jest tam mile widziany.
Kyrgios przyznał wprost, iż jest możliwość, że już nigdy nie wystąpi w Pucharze Davisa. Przypomnijmy, że w tych rozgrywkach nie występuje już od trzech lat, mimo że do gry próbowali go namówić kapitan reprezentacji Lleyton Hewitt i Alex de Minaur, o czym mówili po przegranym finale w Maladze.
ZOBACZ WIDEO: Niespodziewany bohater Polaków na mundialu. "To przykład"
Pytany o to stwierdził, że obecnie robi to, co najlepsze dla jego kariery. Stąd też podjął decyzję o grze w Arabii Saudyjskiej zamiast pomocy swojej reprezentacji narodowej. - Mogę podróżować po całym świecie i grać o tej porze roku za sześć cyfr. Był to dla mnie łatwy wybór - ocenił Australijczyk.
- Z łatwością spędzę czas z rodziną i moją dziewczyną, ciesząc się doświadczeniami na całym świecie i zarabiając takie pieniądze, zamiast grać przez tydzień w czymś, gdzie nie byłbym w stanie być z bliskimi i tak dobrze zarobić - przyznał wprost Kyrgios.
Powodem takiej decyzji jest fakt, że w Australii mówiono negatywnie na temat Kyrgiosa i jego rodziny. To jednak nie dziwi, bowiem Australijczyk znany jest z kontrowersyjnych rzeczy, które uczynił podczas swojej kariery. - Jest to interesujące, że naprawdę chcą, żebym grał, ale zawsze krytykują - zastanawia się 27-latek.
Jednak ostatni sezon w jego wykonaniu był dobry, a szczególnie jego występ w Wimbledonie. Przez to też dużo lepiej postrzegali go jego rodacy. - Wiem o tym, że przyjęli mnie bardziej, ale nie zapominam o pierwszych siedmiu latach mojej kariery.
- Zawsze byłem jednym z najlepszych na świecie, wywiązywałem się z umów, jakie miałem z Australią. Czuję, że to pierwszy rok, w którym otrzymałem szacunek, podczas gdy powinienem otrzymywać go od kiedy rozpocząłem karierę. Reprezentowałem ich, umieściłem na mapie, a po jednym z najbardziej udanych męskich lat w ostatniej dekadzie dla Australii dopiero zostałem przyjęty. Nie uważam, że była to moja wina - dodał Kyrgios, który wyraźnie ma żal do swojego narodu.
Przeczytaj także:
Hubert Hurkacz wrócił do gry. Pierwszy nietypowy mecz za nim
Kolega z kortu wierzy w Polaka. Wskazał faworytów Australian Open