Stefanos Tsitsipas wykonał kolejny krok, by zostać trzecim, po Ilie Nastase i Rafaelu Nadalu, graczem, który w erze zawodowego tenisa co najmniej trzy razy z rzędu wygra turniej ATP Masters 1000 w Monte Carlo. W czwartek Grek pokonał 6:3, 6:4 Nicolasa Jarry'ego i awansował do ćwierćfinału.
- Było świetnie. Bardzo dobrze poradziłem sobie w trudnych sytuacjach, zwłaszcza gdy on miał piłki na przełamanie. Grałem wtedy dojrzale i precyzyjnie - mówił, cytowany przez atptour.com, 24-latek z Aten, który w ciągu 93 minut gry zaserwował osiem asów, ani razu nie został przełamany, uzyskał dwa breaki i posłał 16 zagrań kończących.
Dla Tsitsipasa to 12. wygrany mecz z rzędu w Monte Carlo. Kolejnym rywalem rozstawionego z numerem drugim Greka będzie oznaczony "ósemką" Taylor Fritz. Amerykanin wygrał 4:6, 6:4, 6:1 z Jirim Lehecką i drugi rok z rzędu dotarł do 1/4 finału Rolex Monte-Carlo Masters.
Odpadł rozstawiony z numerem czwartym Casper Ruud. Norweg czterokrotnie oddał podanie i niespodziewanie przegrał 1:6, 6:7(6) z ofensywnie usposobionym (37 uderzeń wygrywających) kwalifikantem Janem-Lennardem Struffem. Tym samym Niemiec awansował do pierwszego ćwierćfinału od września 2022 roku i imprezy w Sofii.
Pokonując aktualnie czwartego w rankingu ATP Ruuda, 32-letni Struff odniósł czwarte w karierze zwycięstwo nad rywalem z Top 5 klasyfikacji singlistów. O półfinał Niemiec zmierzy się z rozstawionym z numerem piątym Andriejem Rublowem, który w pojedynku tenisistów z Moskwy ograł Karena Chaczanowa, turniejową "dziewiątkę".
Rolex Monte-Carlo Masters, Monte Carlo (Monako)
ATP Masters 1000, kort ziemny, pula nagród 5,779 mln euro
czwartek, 13 kwietnia
III runda gry pojedynczej:
Stefanos Tsitsipas (Grecja, 2) - Nicolas Jarry (Chile) 6:3, 6:4
Andriej Rublow (5) - Karen Chaczanow (9) 7:6(4), 6:2
Taylor Fritz (USA, 8) - Jiri Lehecka (Czechy) 4:6, 6:4, 6:1
Jan-Lennard Struff (Niemcy, Q) - Casper Ruud (Norwegia, 4) 6:1, 7:6(6)
Niewykorzystana szansa. Hurkacz miał zwycięstwo na wyciągnięcie ręki
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: On się nic nie zmienia. Ronaldinho nadal czaruje