Środa na kortach Rolanda Garrosa przyniosła dwa niespodziewane rozstrzygnięcia. Najpierw Włoszka Jasmine Paolini wyeliminowała Jelenę Rybakinę. Potem los Kazaszki podzieliła Aryna Sabalenka. Białorusinka narzekała na problemy zdrowotne. Wykorzystała to zaledwie 17-letnia Mirra Andriejewa, która zwyciężyła 6:7(5), 6:4, 6:4 (więcej tutaj).
Rosjanka znów pokazała, że posiada ogromny talent. Pod wrażeniem jej gry byli także dziennikarze. Nie jest tajemnicą, że młoda tenisistka ma potencjał, aby w przyszłości zostać wielką gwiazdą. Po zakończeniu spotkania na korcie porozmawiał z nią Mats Wilander. Jak przygotowywała się do meczu z Sabalenką?
- Po prostu oglądam mecz i gram tak, jak chcę. Nie mam nawet planu. Kiedy widzę wolne miejsce na korcie, staram się tam posłać piłkę. Jeśli wydaje mi się, że tam pobiegnie rywalka, próbuję posłać piłkę za jej plecy. Moja trenerka i ja mieliśmy plan na ten mecz, ale nic nie pamiętam! Próbowałam grać tak, jak czułam - stwierdziła ze śmiechem Andriejewa.
ZOBACZ WIDEO: Skrytykowała sesję zdjęciową Agnieszki Radwańskiej. "Dużo wtedy płakałam"
Nie jest tajemnicą, że to co najlepsze stara się wydobyć z Rosjanki Conchita Martinez. Hiszpanka pomogła swego czasu wejść na sam szczyt Garbine Muguruzie. Teraz jest trenerką Andriejewej i widać już efekty tej współpracy. Skoro jednak Rosjanka nie pamięta uzgodnionego z nią planu, to może w ogóle już nie potrzebuje Martinez?
- Nie, potrzebuję jej. Ona bardzo mnie wspiera. Czasem jeszcze coś pamiętam. Posiadanie jej przy mnie daje mi niesamowitą przewagę. Bardzo się cieszę, że nadal ze mną współpracuje - stwierdziła Rosjanka.
Już w czwartek Andriejewa zagra o finał Rolanda Garrosa 2024. Jej przeciwniczką będzie Włoszka Jasmine Paolini, czyli pogromczyni Jeleny Rybakiny. Zwyciężczyni tego pojedynku stanie w sobotę przed szansą na wywalczenie premierowego mistrzostwa w Wielkim Szlemie.
Czytaj także:
Novak Djoković wycofał się z Rolanda Garrosa!
Alcaraz znów katem Tsitsipasa. Będzie hit w półfinale Rolanda Garrosa