Jannik Sinner wywiązał się z roli faworyta półfinału US Open 2024. W piątkowy wieczór najwyżej rozstawiony Włoch pokonał 7:5, 7:6(3), 6:2 Jacka Drapera i pierwszy raz w karierze awansował do finału turnieju w Nowym Jorku.
- Jesteśmy z Jackiem w dobrych relacjach i przyjaźnimy się. On w tym turnieju grał niesamowicie. Dwa pierwsze sety były bardzo trudne i wymagające fizycznie. Odczułem to, więc cieszę się, że w trzecim utrzymałem przewagę i zakończyłem mecz - mówił podczas konferencji prasowej, cytowany przez puntodebreak.com.
W trakcie meczu Włoch przeżył chwile strachu. W dziewiątym gemie drugiego seta upadając na kort, podparł się nadgarstkiem. Poczuł ból i wezwał fizjoterapeutę.
- Fizjoterapeuta mi pomógł, więc poczułem się lepiej. Gdy wznowiłem grę, ból minął, co jest dobre. Ale zobaczymy, co będzie, kiedy moje ciało ostygnie. To będzie inne uczucie. Mam nadzieję, że nie ma powodów do zmartwień. Czuję się spokojnie, bo gdyby to było coś złego, odczuwałbym to - powiedział.
W walce o drugi wielkoszlemowy tytuł, w niedzielę, mistrz tegorocznego Australian Open zmierzy się z Taylorem Fritzem. - Cóż, on ma potężny serwis. Jest bardzo solidnym tenisistą, który potrafi mocno uderzać z głębi kortu, ale też mieszać grę - ocenił Amerykanina.
Zapytany, czy nie obawia się niedzielnej atmosfery na Arthur Ashe Stadium, odparł: - Atmosfera będzie, jaka będzie. Zagram w USA przeciwko Amerykaninowi, więc to normalne, że publiczność będzie po jego stronie. Zaakceptuję to, będę miał obok siebie swoich ludzi, a w głowie myśli, że we Włoszech wspiera mnie wiele osób.
Amerykańskie święto w Nowym Jorku. Pięciosetówka wyłoniła finalistę US Open
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: pogromca Błachowicza złapał oponę. Kilkanaście sekund i po sprawie!