W pierwszym od 19 lat amerykańskim półfinale w turnieju wielkoszlemowym górą okazał się Taylor Fritz. 26-latek z Kalifornii pokonał 4:6, 7:5, 4:6, 6:4, 6:1 Francesa Tiafoe'a i awansował do finału US Open 2024.
- Kluczem była moja umiejętność poradzenia sobie z presją i wyczekanie momentu, aby zrobić krok do przodu. To był szalony mecz i musiałem walczyć. To, co robiłem na korcie, było trudne, ale wiedziałem, że muszę być konsekwentny. Pod koniec czwartego seta on przestał być tak skuteczny i zmniejszył siłę swoich zagrań, dzięki czemu mogłem jeszcze mocniej zaatakować - mówił, cytowany przez puntodebreak.com.
Fritz został pierwszym amerykańskim finalistą wielkoszlemowym od 2009 roku i porażki Andy'ego Roddicka ze Szwajcarem Rogerem Federerem w Wimbledonie i może stać się pierwszym pierwszym mistrzem Wielkiego Szlema z USA od sezonu 2003 i triumfu Roddicka w Nowym Jorku.
- Jeszcze do końca to do mnie dotarło - wyjawił. - Gdy po meczu kibice nagrodzili mnie owacjami i zostałem przedstawiony jako wielkoszlemowy finalista, poczułem ogromne wzruszenie. To spełnienie życiowego marzenia. Ciężko pracowałem, aby to osiągnąć. Samo uświadomienie sobie tego faktu odebrało mi mowę.
W finale, w niedzielę, o godz. 20:00 czasu polskiego, Fritz zmierzy się z najwyżej rozstawionym Jannikiem Sinnerem. Z Włochem ma bilans 1-1. - Nie sądzę, że będę bardziej zestresowany niż podczas półfinału. Wiem, że gra przeciwko numerowi jeden nie jest łatwa, ale zawsze czułem się dobrze, gdy z nim rywalizowałem - ocenił.
- Mam poczucie, że wyjdę na kort, zagram naprawdę dobrze i wygram. Kiedy gram na swoim najlepszym poziomie, to uważam, że jestem wystarczająco dobry, aby odnieść zwycięstwo - dodał.
Powetowali Wimbledon. Australijczycy mistrzami US Open
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: pogromca Błachowicza złapał oponę. Kilkanaście sekund i po sprawie!