Jannik Sinner w ostatnich tygodniach jest najważniejszą postacią dla tenisowych mediów. Po upublicznieniu sprawy związanej z wykryciem w jego organizmie niedozwolonej substancji Włoch dostarczył kolejnych powodów, by było o nim głośno, bo zwyciężył w wielkoszlemowym US Open.
- Przeciwności losu sprawiły, że się rozwinąłem. Trzeba wiedzieć, jak radzić sobie z trudnymi momentami. Uważam, że mam dobrą równowagę, ale są też dni, kiedy czuję się zdenerwowany - mówił o ostatnich wydarzeniach w wywiadzie dla stacji SuperTennis.
Zapytany o niedzielny finał, w którym pokonał 6:3, 6:4, 7:5 Taylora Fritza, odparł: - Czułem się zaszczycony, że mogłem być częścią tak ważnego dla mojej kariery finału, zwłaszcza po tym, co przeszedłem w minionych miesiącach. Teraz emocje opadły i nie odczuwam adrenaliny, lecz zadowolenie z powodu tego, jak to się potoczyło.
Włoch wyjawił, że przed startem turnieju miał obawy, jak zostanie przyjęty przez nowojorską publiczność. - Nie wiedziałem, jak zareagują kibice. Byli jednak dla mnie bardzo mili, a to mi pomogło, ponieważ, aby grać dobrze, muszę być spokojny.
Teraz przed tenisistą z San Candido kilka dni relaksu. - Jeśli nie cieszysz się chwilą triumfu, wszystko jest bezużyteczne. Kiedy osiągasz cel, musisz się z tego radować - powiedział Sinner, który do gry zamierza wrócić za dwa tygodnie w turnieju w Pekinie.
Wyjątkowa cecha Jannika Sinnera. "On się z tym urodził"
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: sceny przed meczem. Skrzypaczka zachwyciła wszystkich!