Kontrowersyjna pokazówka w Arabii Saudyjskiej odwołana. Powodem kontuzja Rafaela Nadala

w tej najbardziej autorytarnej i niebezpiecznej dla świata monarchii? Ci panowie myśleli raczej o kasie jaką zaoferował im władca. Roger Federer, który też był zaproszony, odmówił od razu! Bo przecież nie chodzi o zamordowanie dziennikarza, ale o wiadome od dawna bezwzględne rządy Domu Saudów, zbrodnie ludobójstwa na niewinnej ludności Jemenu, okrutne traktowanie kobiet, wprowadzenie do wierzenia najbardziej skrajnej wersji Islamu wahhabizmu, utrzymywanie w nędzy swoich poddanych. Gdyby chodziło o promowanie tenisa to Abdul, czy jak mu tam, zorganizował by mecz w stolicy kraju Rijadzie, a nie w jakiejś Dżedże nad Morzem Czerwonym. A dlaczego tam? A dlatego, że Arabia Saudyjska jest odcięta od świata, nie wpuszcza w głąb kraju turystów ani dziennikarzy. Nikt nie może widzieć ani tym bardziej pisać co się w tej monarchii dzieje. Król Salomon czy jak mu tam, który jednak mądrością nie grzeszy zapraszając do swojego portu tak sławnych tenisistów chciał jedynie poprawić swój wizerunek władcy otwartego na świat, prozachodniego, liberalnego, światłego, przyjaznego et cetera, bo skoro jadą do niego Nadal i Djoko grać w tenisa, to musi on być taki w rzeczywistości. I o to chodziło i o szmal.