To mogło się skończyć dyskwalifikacją. Nieodpowiedzialne zachowanie Kamila Majchrzaka (wideo)

Rafał Smoliński 18 Lutego 2021, 22:13

Materiały prasowe / Na zdjęciu: Kamil Majchrzak rzucił rakietą w kierunku chłopca do podawania piłek

• Australian Open: Asłan Karacew zakończył turniej życia. "Zdobyłem więcej doświadczenia i pewności siebie"

Problemy pojawiły się w drugiej odsłonie. Piotrkowianin nie był w stanie wypracować żadnego break pointa, a w 10. gemie do ataku przystąpił Marczenko. Polak był wyraźnie niezadowolony z takiego stanu rzeczy. Gdy przy trzeciej piłce setowej dla reprezentanta naszych wschodnich sąsiadów wyrzucił forhend, to ze złości cisnął rakietą o kort. Otrzymał za to ostrzeżenie od sędziego.

Bardzo nieodpowiedzialnie Majchrzak zachował się w połowie decydującego seta. Gdy Marczenko obronił się przed stratą podania i wyszedł na 4:1, nasz tenisista rzucił rakietą w kierunku chłopca do podawania piłek. Całe szczęście, że ten uniknął uderzenia, bo wówczas Polak na pewno zostałby zdyskwalifikowany. Tak skończyło się tylko na karze utraty punktu za niesportowe zachowanie, dlatego Majchrzak zaczynał kolejnego gema przy własnym podaniu od wyniku 0-15.

Tenisiści na korcie muszą panować nad emocjami. Głośnym echem odbiła się sytuacja z zeszłorocznego US Open, gdy zdyskwalifikowany został lider rankingu ATP, Novak Djoković. Serb trafił wówczas piłką arbiter liniową i decyzją sędziego przedwcześnie zakończył występ w nowojorskich zawodach na IV rundzie (więcej TUTAJ).

Majchrzak przegrał ostatecznie 6:1, 4:6, 1:6 i zakończył występ w halowym challengerze w Bielli na etapie 1/8 finału.

Incydent z Majchrzakiem można zobaczyć na filmie poniżej od 1h52'

Biella Challenger Indoor, Biella (Włochy)
ATP Challenger Tour, kort twardy w hali, pula nagród 132,2 tys. euro
czwartek, 18 lutego

II runda gry pojedynczej:

Ilja Marczenko (Ukraina, SE) - Kamil Majchrzak (Polska, 5) 1:6, 6:4, 6:1

Czytaj również:
Naomi Osaka sprowadziła Serenę Williams na ziemię. Amerykanka nie dogoni rekordu
Dreszczowiec w ostatnim gemie nie odwrócił losów meczu. Jennifer Brady wciąż może śnić o potędze