Najstarszy przedstawiciel tej dyscypliny na świecie to... Polak. To nie żart
"Małolat" ma 89 lat, jest Polakiem i najstarszym na świecie windsurferem nadal uprawiającym dyscyplinę. Przygotowania do wielkiego fetowania osiągnięcia Piotra Dudka już trwają.
W ten sposób wiele osób zupełnie nieświadomie było świadkami bicia rekordu Guinnessa przez 89-letniego Piotra Dudka. Gdynianin w najbliższych tygodniach zostanie oficjalnie najstarszym windsurferem na świecie.
- Moja recepta? Rano gimnastyka, wieczorem przynajmniej dwukilometrowy spacer. W zimę morsowanie w Bałtyku, a latem niemal codziennie pływanie na desce windsurfingowej. I tak od 40 lat - Piotr Dudek zdradza nam swój przepis na długowieczność i znakomitą formę.
Nie boi się lodowatej wody
Determinacji i odwagi 89-latkowi zazdrościć mogą nawet dużo młodsi znajomi. Ostatnie wyjście na morze było już bowiem trzecim takim wydarzeniem w tym roku. Po raz pierwszy "Małolat" - tak Piotra Dudka przekornie nazywają młodsi o blisko 50 lat znajomi windsurferzy - wyszedł na morze w styczniu. Wtedy był to jedynie test przed oficjalnymi próbami koniecznymi do zarejestrowania windsurfera w księdze rekordów Guinnessa.ZOBACZ WIDEO: Tego bramkarz się nie spodziewał. Co on zrobił?!
- Żaden wariat nie wychodzi w zimę na wodę, ale mi zależało, by rekord ustanowić w trudnych warunkach. Moim marzeniem jest, by do Księgi rekordów Guinnessa zapisać się w dniu moich 90. urodzin, czyli 28 kwietnia. Aby rekord został uznany, potrzebne są trzy próby potwierdzone przez niezależnego sędziego. Ja mam już dwie - przyznaje ambitny emeryt.
Ludzie patrzyli z politowaniem
Dudek jest jednak nie tylko najstarszym aktywnym windsurferem na świecie, ale także jednym z pionierów tego sportu w Polsce. Gdy 40 lat temu zaczynał naukę tego sportu, w naszym kraju nie było jeszcze żadnych instruktorów, a widok człowieka stojącego na desce i trzymającego żagiel budził jedynie uśmiechy politowania.
Pierwszy kontakt z windsurfingiem miał jednak wcale nie za granicą, ale w Polsce podczas wakacji w Dziwnówku.
- Kąpałem się w morzu i obserwowałem ratownika pływającego na desce. Szybko nawiązałem kontakt i od tego czasu robiłem wszystko, by kupić sobie własny sprzęt - przyznaje Dudek.- Mieliśmy to szczęście, że nasza działka leży obok działki pana Piotra. W ten sposób się poznaliśmy i od razu wiedzieliśmy, że trafiliśmy na niezwykłego człowieka. Nauczył nas pływać na desce, a dziś jest naszym dobrym kolegą. Po surfowaniu siadamy wspólnie i potrafimy godzinami rozmawiać. Wspólny język znajdujemy bez problemu, a przy szklance czegoś mocniejszego nie mamy żadnych tematów tabu. To super człowiek, a gdy wspomina nam swoje życie, często łapiemy się za głowę - przyznaje Bartłomiej Papis, przyjaciel Dudka. Dzielą ich aż 53 lata różnicy, ale zapewniają, że nie ma to wpływu na ich relacje.
Szykują niespodziankę
To właśnie podczas wspólnej biesiady paczka znajomych wpadła na pomysł zarejestrowania wyczynów 89-latka w księdze rekordów Guinnessa. Szybko okazało się, że do tej pory najstarszym windsurferem była 86-letnia Angielka. Największym problemem okazały się finanse, bo zarejestrowanie rekordu kosztuje aż osiem tysięcy złotych. W internecie rozpoczęto więc zbiórkę, którą udało się zakończyć w kilka dni.
- Opowiadaliśmy naszym rodzinom o panu Piotrze, a gdy rozpoczęliśmy akcję, zaskoczyła nas skala życzliwości. Znajomi i rodziny wpłacały duże sumy i po chwili mieliśmy już środki na wpisanie rekordu - opowiada Papis. - Było warto, bo pan Piotr, choć początkowo był zdystansowany, to dziś tryska energią, a wywiady stały się nieodłącznym elementem jego życia. W nowej roli odnajduje się idealnie i zaraża optymizmem wielu ludzi - dodaje pomysłodawca rekordu, który w ostatnich tygodniach wozi sąsiada po lokalnych telewizjach i czuwa, by wszystko poszło zgodnie z planem.
Kulminacja projektu jest zapowiadana na 28 kwietnia, czyli dzień 89. urodzin Piotra Dudka. To właśnie wtedy ma odbyć się trzecia próba pływania na desce, a rekord zostanie oficjalnie wpisany do księgi rekordów Guinnessa. Całkiem możliwe, że historycznej próbie z bliska będzie przyglądał się były mistrz świata w windsurfingu Piotr Myszka. Były sportowiec dostał zaproszenie. Pewne jest za to, że po udanej próbie znajomi szykują dla jubilata i rekordzisty huczną imprezę.Z morzem Piotr Dudek związany jest od 1953 roku, gdy jako 19-latek zaczął pracować jako steward na statkach handlowych. W ciągu kilkunastu lat odwiedził najdalsze kraje jak Japonia, Pakistan czy Chiny.
- To właśnie podczas jednej z takich podróży w 1953 roku w Londynie po raz pierwszy zobaczyłem telewizor, który w kolorze nadawał transmisję z meczu piłkarskiego. To doświadczenie tak mnie zszokowało, że do dziś nie mogę o nim zapomnieć. Dla nas było to coś niewyobrażalnego - wspomina Dudek, który ostatecznie zakończył swoją przygodę z żeglugą handlową w czasie stanu wojennego.
- Ówczesne władze miały mi za złe, że dawałem marynarzom zbyt dużo nadgodzin, przez co miałem rzekomo przyczynić się do fatalnej sytuacji gospodarczej PRL. Po tym zdarzeniu miałem już dość pływania na statkach i zająłem się innymi sprawami - dodaje 89-latek, który ciekawe historie miał także na lądzie.
W przerwie od służby w żegludze oceanicznej podjął się pracy w Morskim Ośrodku Kultury, a tam założył znany na Pomorzu zespół Hajduczki, który nieco później został nagrodzony na Festiwalu Polskiej Piosenki w Opolu
To nie koniec planów- W tym roku najpoważniejszą infekcją był katar, który trwał... jeden dzień. W ciągu ostatnich 40 lat jedyną przerwę od surfowania miałem z powodu rwy kulszowej. To było kilka lat temu i dość długo mnie trzymało. Poza tym nie uskarżam się na żadne poważniejsze dolegliwości. Dbam o dietę i cieszę się życiem. Mam wspaniałych ludzi wokół siebie i pomysłów na kolejne lata na pewno mi nie zabraknie - dodaje.
Mateusz Puka, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj więcej:
Polak upokorzył Real. "Nie wytrzymali"
Nowe informacje ws. Jana Bednarka