Weekend na torze Phillip Island odbywał się pod dyktando Marca Marqueza, który bardzo dobrze radził sobie w zmiennych warunkach. Hiszpan ruszył z pole position do niedzielnego wyścigu i szybko zaczął budować przewagę nad rywalami.
Po kilku okrążeniach nowo kreowany mistrz świata MotoGP popełnił jednak błąd. Na hamowaniu do czwartego zakrętu Marquez stracił przyczepność przodu. - Przede wszystkim chcę przeprosić mój zespół, bo popełniłem błąd. Robiliśmy wszystko doskonale w ten weekend, a ja to wszystko zepsułem w jednej chwili. Gdybym nadal nie miał pewnego tytułu mistrzowskiego, to byłby zupełnie inny wyścig. Nie ryzykowałbym tak bardzo - powiedział Marquez.
W niedzielę w Grand Prix Australii bardzo dobrym tempem mógł pochwalić się Cal Crutchlow. Na chwilę przed upadkiem Marqueza, Brytyjczyk zaczął odrabiać do niego straty. - Zacząłem od razu z mocnym tempem, bo wiedziałem, że muszę coś zmienić, aby utrzymać dystans nad resztą. W jednym z ostrych hamowań zahamowałem zbyt późno. Zamiast pojechać szerzej, tak jak robiłem przez cały rok w takich sytuacjach, starałem się utrzymać linię wyścigową - tłumaczy Marquez.
Upadek Hiszpana nie ma wpływu na jego sytuację w mistrzostwach, ale Marquez jest zły, gdyż chciał do końca sezonu wygrać jak największą liczbę wyścigów. - Nadal jesteśmy szczęśliwi, bo mamy już tytuł, ale naszym celem było dalsze wygrywanie wyścigów. Popełniłem błąd, a przecież przez cały sezon tak bardzo uważałem na hamowaniach. Ten upadek nie ma nic wspólnego z oponami Michelin, to moja wina. Musimy się jednak skupić na kolejnym wyścigu i przestać myśleć o Australii - podsumował zawodnik Repsol Honda Team.
ZOBACZ WIDEO Krychowiak o swoim stylu. "Czy poprawiam fryzurę w przerwie? Nie mogę odpowiedzieć"