Chichot losu. Dani Pedrosa zapisał się w historii MotoGP

Materiały prasowe / Michelin / Dani Pedrosa po wygranej w Jerez
Materiały prasowe / Michelin / Dani Pedrosa po wygranej w Jerez

Wyścig o Grand Prix Hiszpanii w Jerez był 3000. w historii motocyklowych mistrzostw świata. Jak na ironię, wygrał go Dani Pedrosa. Hiszpan nie ma i najprawdopodobniej już nie będzie miał w swoim dorobku tytułu mistrzowskiego w MotoGP.

Historia motocyklowych mistrzostw świata, znanych obecnie jako MotoGP, sięga 1949 roku. W dawnych czasach nikt nie myślał o torach, bezpieczeństwie i specjalnej infrastrukturze. Wyścigi rozgrywano na ulicach miast, stąd początkowo stosowano nazwę Tourist Trophy. Obecnie tylko wyścig w holenderskim Assen zachował miano TT. Pozostałe odbywają się jako Grand Prix.

To właśnie rywalizacja w Assen przez wiele lat była łącznikiem pomiędzy dawnymi czasami a nową erą MotoGP. Przed laty ksiądz tamtejszej parafii nie zgodził się, aby wyścigi były rozgrywane w niedzielę. Obawiał się nie tylko o bezpieczeństwo osób udających się do kościoła, ale też o frekwencję w trakcie mszy. W końcu rywalizacja motocyklistów wydawała się ciekawszym zajęciem. Opór był na tyle stanowczy, że zawody w Assen odbywały się w sobotę. Tak było aż do 2016 roku. Wygrały kwestie biznesowe. Przeniesienie wyścigu na niedzielę pozytywnie wpłynęło na frekwencję na trybunach tamtejszego toru i oglądalność MotoGP w telewizji.

Wpływ Valentino Rossiego na MotoGP

Przed laty zawodnicy mogli rywalizować w kilku klasach równocześnie, stąd John Surtees był w stanie sięgać po tytuły na motocyklach o pojemności 350ccm i 500ccm. Dlatego Giacomo Agostini ustanowił rekord 122 wygranych wyścigów. Włoch ma też na swoim koncie aż 15 tytułów mistrzowskich. Wielu już próbowało pobić osiągnięcia Agostiniego, ale może okazać się to niemożliwe. Najbliżej tego celu jest Valentino Rossi ze 114 wygranymi Grand Prix i 9 tytułami. Tyle, że Włoch ma już 38 lat i najprawdopodobniej przed nim ostatnie dwa sezony w MotoGP.

To właśnie Rossi wprowadził MotoGP w nową erę. Trudno sobie wyobrazić, gdzie byłyby dziś motocyklowe mistrzostwa świata, gdyby nie charakterystyczny Włoch. Z jednej strony swoją dominacją naznaczył on początek XXI wieku w mistrzostwach, z drugiej był pierwszym showmanem w MotoGP. To właśnie "Doctor" wymyślał kolejne dziwne akcje po wygranych wyścigach. Policjanci wystawiali mu mandat na torze, innym razem celebrował zwycięstwo ucieczką do toi-toia. Takiego Rossiego pokochali kibice, i pokochali też MotoGP.

ZOBACZ WIDEO: Michał Kwiatkowski: Nikt nie chce walczyć z oszustami. To dla mnie niewyobrażalne

Jeśli ktoś miał wygrać 3000. wyścig w historii MotoGP, to chyba właśnie Włoch. Rossi podchodził do wyścigu w Jerez jako lider klasyfikacji generalnej MotoGP. Pobił przy tym kolejny rekord - nigdy wcześniej mistrzostwom nie przewodził 38-latek. Tymczasem Włoch pokazuje, że jest jak wino. Im starszy, tym lepszy. Tyle, że w Grand Prix Hiszpanii miał on swoją chwilę słabości. Na torze w Jerez w królewskiej kategorii wygrywał siedmiokrotnie, po raz ostatni w roku 2016. Obiekt pasuje pod charakterystykę motocykli Yamahy. Jednak tym razem Rossi miał niebywałe problemy z oponami i ustawieniami swojej maszyny. Wyścig ukończył dopiero na dziesiątym miejscu.

Niepozorny Dani Pedrosa

Wygrał za to Dani Pedrosa. Hiszpan jest obecny w MotoGP od 2006 roku. Od początku broni barw Repsol Honda Team, czyli zespołu, który posiada konkurencyjny motocykl i zawsze liczy się w walce o tytuł. Motocyklista z numerem "26" też miewał swoje szanse na mistrzostwo. Tyle, że miał niebywałego pecha. Gdy przewodził stawce, zazwyczaj przytrafiała mu się jakaś kontuzja. Do tego od 2013 roku we własnej ekipie musi żyć w cieniu Marca Marqueza, który przebojem wdarł się do MotoGP. Życia Pedrosie nie ułatwiają też jego warunki fizyczne. 31-latek ma 160 cm i waży 51 kg. Tak kruchego zawodnika jeszcze w MotoGP nie było. Z powodu swojej masy trudno ustawić motocykl pod Hiszpana, trudno mu też odpowiednio dogrzać niektóre opony. Pedrosa zyskuje jedynie w upalnych warunkach, gdy jego waga ma wpływ na mniejsze zużycie opon, a w niedzielę w Jerez panował upał.

Wszystko wskazuje na to, że Pedrosa zapisze się w historii MotoGP jako najbardziej niedoceniony zawodnik. Hiszpan przewodzi niechlubnej klasyfikacji zawodników z największą liczbą wygranych wyścigów, ale bez tytułu mistrzowskiego w MotoGP. Od 2006 roku hiszpański motocyklista zanotował aż 30 zwycięstw. Zważywszy na to, że ma już 31 lat, być może nigdy nie sięgnie po miano najlepszego. Zapisał się jednak w historii jako zwycięzca wyścigu nr 3000 w MotoGP. Pedrosa będzie wymieniany obok takich legend jak Mick Doohan (wygrał wyścig nr 2000) oraz Angel Nieto (triumfował w zawodach nr 1000). Doohan ma na swoim koncie pięć tytułów mistrza świata w królewskiej serii. Nieto był za to mistrzem, jeśli chodzi o jazdę na motocyklach o mniejszej pojemności. Łącznie ma w swojej kolekcji trzynaście mistrzostw.

A może Pedrosa został skreślony zbyt wcześnie? Jeśli Valentino Rossi po dwóch słabszych latach w Ducati mógł się odrodzić w Yamasze, to może taką samą drogą podąży filigranowy Hiszpan? Po triumfie w Jerez nie jest bez szans. Zajmuje czwarte miejsce w klasyfikacji generalnej MotoGP. Do "Doctora" traci tylko 10 punktów. Jeśli sięgnąłby po tytuł w tym roku, byłaby to historia na film.

Łukasz Kuczera

Komentarze (0)