Nicky Hayden zmarł w miniony poniedziałek wskutek obrażeń, których nabawił się podczas wypadku na rowerze 17 maja we włoskim Rimini. O mistrzu świata MotoGP z 2006 roku nie zapomnieli rodacy. W Stanach Zjednoczonych bardzo szybko podjęto się organizacji wyścigu, oddającego cześć tragicznie zmarłemu 35-latkowi.
Organizatorami akcji byli amerykański motocyklista Josh Strang oraz kierowca Nascar Jimmie Johnson. To oni wymyślili, aby dystans wyścigu liczył 69 mil - z takim numerem Hayden startował przez całą swoją karierę. - Josh lubi robić rzeczy na małą skalę, a ja jestem jego przeciwieństwem. On myślał o trzech, czterech osobach, które przejadą dla Nicky'ego 69 mil. Jednak wtedy nikt by się nie dowiedział o tym, że zrobiliśmy coś tak fajnego - powiedział Johnson.
Johnson postanowił nagłośnić sprawę i zachęcał do udziału w wyścigu kolejne osoby. - Zapaliła mi się lampka w mózgu. Pomyślałem "nie tylko przejedźmy 69 mil, ale powiedzmy o tym wszystkim". To najlepszy sposób, aby pokazać jak bardzo kochaliśmy Nicky'ego. Mamy też nadzieję, że w ten sposób wzbudzimy dyskusję na temat kolarstwa - dodał.
Nagłośnienie inicjatywy przez Johnsona sprawiło, że do wyścigu kolarskiego dołączyli kolejni kierowcy z serii Nascar. - Myślę, że wiele osób chciało oddać hołd Nicky'emu. Był bardzo popularny w naszym kraju. To było niesamowite, zobaczyć ile osób go znało i szanowało. Oni wszyscy chcieli coś zrobić dla Nicky'ego. On reprezentował nasz kraj za granicą w wyścigach motocyklowych. Wielu z nas oglądało go w telewizji. Nie mieliśmy ostatnio zbyt wielu Amerykanów w MotoGP. Był on i Colin Edwards - dodał Johnson.
Grupa kolarzy wyruszyła z przedmieść Charlotte w stanie Wirginia w sobotni poranek. Jako pierwszy dystans 69,6 mil pokonał Johnson. Zajęło mu to 3 godziny 38 minut i 29 sekund.
ZOBACZ WIDEO Real mistrzem Hiszpanii po pięciu latach. Zobacz skrót meczu z Malagą [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]