Jonas Folger będzie chciał jak najszybciej zapomnieć o Grand Prix Wielkiej Brytanii. Już w piątek i sobotę zawodnik Monster Yamaha Tech3 nie czuł się najlepiej, bo zmagał się z zatruciem pokarmowym. Rozgrzewka przed niedzielnym wyścigiem zakończyła się dla niego fatalnym upadkiem.
Folger upadł w pierwszym sektorze, dlatego początkowo sądzono, że Niemiec nie dogrzał odpowiednio opon i przesadził z prędkością w feralnym zakręcie. Telemetria z rozbitej maszyny Niemca wykazała jednak coś innego. Do wypadku doszło w momencie, gdy Folger jechał z prędkością 328 km/h. W jego Yamasze nie zadziały hamulce, choć nacisnął on klamkę na kierownicy.
- Naciskałem dźwignię hamulca trzy razy, ale nic się nie działo. Dlatego wolałem zeskoczyć z motocykla - powiedział niemiecki motocyklista.
Folger nie doznał poważniejszych urazów wskutek niedzielnego upadku. Jest jedynie mocno poobijany. Początkowo Niemiec chciał nawet wystartować w wyścigu MotoGP, ale zgody na to nie wyrazili lekarze. - Chciałem startować, bo byłem pod wpływem adrenaliny. Gdy ona zeszła, niecałe dwie godziny później, było gorzej. Zacząłem odczuwać ból głowy i innych części ciała. Występ był niemożliwy - dodał.
W przeszłości w MotoGP dochodziło już do fatalnych wypadków z powodu awarii hamulców. W sezonie 1990 Eddie Lawson złamał nogę, gdy na Laguna Seca jego motocykl nie wytracał prędkości. Z kolei w tegorocznym wyścigu World Superbike na Imoli do podobnego zdarzenia doszło u Eugene'a Laverty'ego.
ZOBACZ WIDEO: Małgorzata Glinka: Niesamowite emocje i gęsia skórka. Łzy płynęły mi po policzkach