Motocykle nie tylko dla mężczyzn. Kobieta w drodze po tytuł mistrzyni świata

WP SportoweFakty / redakcja / Na zdjęciu: Katarzyna Łapczyńska na torze Pixers Ring
WP SportoweFakty / redakcja / Na zdjęciu: Katarzyna Łapczyńska na torze Pixers Ring

Kobiety w motorsporcie to rzadkość, szczególnie w wyścigach motocyklowych. Ana Carrasco pokazuje jednak, że płeć piękna potrafi rzucić wyzwanie mężczyznom i lada moment może zostać mistrzynią świata. W Polsce sytuacja pod tym względem jest fatalna.

Obecnie w MotoGP oraz niższych seriach wyścigowych próżno szukać kobiet. Do niedawna w Moto3 startowały Ana Carrasco oraz Maria Herrera. Hiszpanki nie trafiły jednak do konkurencyjnych zespołów, a to niemal na starcie przekreśliło ich szanse.

Motocyklistki z Hiszpanii często zamykały stawkę najmniejszej kategorii, przez co nieraz słyszały, że wyścigi motocyklowe nie są dla kobiet. Carrasco jednak się nie poddała. Najpierw postanowiła przenieść się na ciut większe maszyny z kategorii Moto2. Gdy tam nie odniosła sukcesu, wybrała mniej prestiżową serię motocykli produkcyjnych Supersport 300.

- Dzięki ściganiu zapominam o problemach. Wiem, że trudno to zrozumieć. Prędkość jest jednak tak duża, że trzeba w pełni skupić się na tym, co robimy. Wyjeżdżając na tor, musisz mieć czystą głowę - tłumaczy swój upór zawodniczka z Hiszpanii.

Skazana na motocykle

Carrasco dojrzewała jednak wśród motocykli, bo przed laty jej ojciec sam rywalizował w wyścigach, a następnie zatrudnił się jako mechanik. Pierwszą maszynę otrzymała mając zaledwie 3 lata. Z czasem postawiła na regularne treningi. Jako jedyna z rodzeństwa, bo brat i siostra obrali inną drogę życia. - Od zawsze lubiłam motocykle, więc się zdecydowałam. Treningi zapełniały mi weekendy i zajmowały wolny czas. Jednak nigdy nie myślałam, że zostanę profesjonalistą - twierdzi 21-latka.

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: niespotykana sytuacja przed meczem w lidze francuskiej

Hiszpanka nie ukrywa, że zdarzały się jej sytuacje w życiu, gdy miała dość wyścigów. Głównie ze względu na brak finansowego zaplecza zespołów, w których startowała. - To już nie jest moje hobby. Ściganie stało się moim zawodem. W mojej karierze było wiele momentów, które nie były zabawne. Jak w każdej pracy, są dobre i złe chwile. Trzeba ciężko pracować i jeśli chcesz osiągnąć sukces, to nie możesz pomyśleć "o nie, dziś nie mam na to ochoty". Zdobycie tytułu mistrzyni świata stało się moją obsesją. Chociaż kiedy wygrywam, dobrze się bawię, to oczywiste - dodaje.

Trafienie do niekonkurencyjnej ekipy to jedno, drugie to ryzyko związane z uprawianiem tak niebezpiecznego sportu jak wyścigi motocyklowe. W 2016 roku Hiszpanka bardzo mocno przeżyła śmierć swojego rodaka, Luisa Saloma. Zginął on wskutek wypadku, do którego doszło na torze Catalunya pod Barceloną.

Carrasco sama przeżyła kilka fatalnych upadków w swoim życiu. - Kontuzje są najgorsze. Odciągają cię od wyścigów, zabierają też pieniądze. Dla mnie najtrudniejszy był rok 2015. Miałam wtedy dwa poważne urazy. Złamałam obojczyk przed startem sezonu i gdy prawie się wyleczyłam, to złamałam ramię - przypomina motocyklistka z Murcji.

Przekleństwem wielu osób rywalizujących w motorsporcie jest zbyt wczesny powrót na tor po kontuzji. Sportowiec nie chce bowiem przegapić szansy na zdobycie punktów, ma też zobowiązania względem sponsorów. W przypadku Hiszpanki było podobnie. To sprawiło, że dopadła ją frustracja i załamanie psychiczne.

- Wróciłam do rywalizacji za wcześnie. Lekarz powiedział mi, że taki uraz wymaga sześciu miesięcy przerwy. Ja zaczęłam startować po niespełna dwóch. To był zły moment. Nie było wyników, zespół miał problemy i przez to wypadłam z Moto3 pod koniec roku. Kiedy nie masz wyników, to możesz sobie powiedzieć "nie jestem gotowy". Gdy masz kontuzję, jest inaczej. Miałam 16 lat i nie potrafiłam zrozumieć, dlaczego wylatuję z mistrzostw świata, skoro pracowałam bardzo ciężko i starałam się robić wszystko jak należy - tłumaczy.

Upragniony tytuł o krok

Słowa młodej Hiszpanki o chęci zdobycia tytułu mistrzowskiego wielokrotnie wyśmiewano. Szczególnie, gdy w Moto3 kończyła rywalizację z tyłu stawki. Sama stwierdziła w jednym z wywiadów, że "ludzie nie wierzą w to, że kobieta może odnosić zwycięstwa na motocyklu". Wszystko zmieniło się jednak w zeszłym roku, gdy na torze w Portimao wygrała wyścig klasy Supersport 300.

- Trudno uwierzyć w coś, czego się nigdy nie widziało na oczy. Odkąd tylko pojawiłam się w mistrzostwach, to powtarzałam, że stać mnie na zwycięstwa. Brakowało mi jednak wsparcia i funduszy. Zwycięstwo w zeszłym roku otworzyło przede mną wiele drzwi. Otrzymałam wsparcie fabryki Kawasaki. Wydaje mi się, że wszyscy czekali na to aż któraś kobieta tego dokona. To jednak jak bieganie za własnym ogonem. Trudno było mi przełamać wszelkie bariery - zdradza.

Obecnie Carrasco ma ogromną szansę na zdobycie tytułu mistrzowskiego. Przewodzi stawce Supersport 300. Ma na swoim koncie 84 punkty. Drugi w klasyfikacji Luca Grunwald traci do niej 16 "oczek". Do zakończenia rywalizacji pozostały dwa wyścigi, dlatego szanse Hiszpanki na sukces są spore.

Hiszpanka ma świadomość, że jeśli odniesie sukces w SSP300, to jej śladem mogą pójść kolejne dziewczyny. - Mistrzostwa mocno się zmieniły w porównaniu do momentu, w którym zaczynałam karierę. Pojawiają się inne dziewczyny. Czuję się pionierem w tej kwestii. Jeśli ktoś włączy telewizor i zobaczy, że kobieta wygrywa na motocyklu, to pomyśli, że też jest w stanie tego dokonać. Bez tego trudno byłoby o takie myślenie - stwierdza.

Polska daleko w tyle

W Polsce coraz więcej kobiet garnie się do motocykli. Wynika to ze statystyk Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców. Jeszcze w roku 2012 prawo jazdy kat. A zdobyło 3850 pań w wieku 18-24 lat oraz 3673 w wieku 25-34. Statystyki na koniec 2016 są bardziej okazałe. W przedziale 18-24 dokument zdobyło 3849 przedstawicielek płci pięknej, ale już w 25-34 było ich aż 22852.

Większa liczba pań na drogach niestety nie przekłada się na ich zwiększoną obecność na torach. - Na track-dayu jest zazwyczaj około 10 dziewczyn, na 160 osób jeżdżących. Mało i nie sądzę, żeby ta ilość jakoś zdecydowanie rosła. Panowie reagują bardzo różnie, ale raczej pozytywnie. Często spotykam się z męska ambicją "zabij się, a nie daj się", kiedy jadą zdecydowanie ponad swoje możliwości, bylebym ich nie wyprzedziła. Większość przyjmuje to jednak z uśmiechem na twarzy, przybija piątki i gratuluję umiejętności. To jest bardzo miłe i budujące - zdradza Katarzyna Łapczyńska, która sama próbuje swoich sił na torach wyścigowych i prowadzi bloga, w którym zachęca kobiety do ścigania.

Polska w porównaniu do Hiszpanii, z której wywodzi się Carrasco, jest jednak daleko w tyle w infrastrukturze motocyklowej. Sukcesy takich zawodników jak Jorge Lorenzo czy Marc Marquez napędziły tam koniunkturę. Maszyny otrzymują już dzieci w wieku 3-5 lat. Z myślą o nich stworzono szereg małych torów, na których mogą szlifować technikę. Wielkością odpowiadają one parkingowi pod większym sklepem.

W Polsce tego typu obiektów nie ma. Dopiero raczkują hale oraz tory, na których można wyjeżdżać na motocyklach typu pocket-bike czy pit-bike. Ich zakup jest jednak dość drogi. Kwoty oscylują od 6 do 10 tys. zł. Wyjściem w tym przypadku może być zakup używanego sprzętu. Należy jednak pamiętać, że samo nabycie maszyny jest dopiero pierwszym wydatkiem. Sam kombinezon to koszt kolejnych 3 tys. zł. Do tego dochodzą kask, rękawice, buty. Wystarczy jeden groźniejszy upadek, aby trzeba było je wyrzucić na śmietnik i zakupić nowe.

- Nie ma kwoty maksimum. Wydać można tyle, ile się ma. Koszt samego wjazdu na duży tor to ok. 500 zł dziennie. Do tego dochodzi transport na miejsce, paliwo, przygotowanie motocykla, że o usterkach i naprawach po wypadkach nie wspomnę. To studnia bez dna, a części są drogie. I mówimy tu o amatorskich treningach, bo do poważnego ścigania potrzebny jest jeszcze duży wkład w tuning sprzętu - analizuje Łapczyńska.

Zwraca też uwagę na temat bezpieczeństwa i ryzyka kontuzji. - Każdy ma świadomość, że to niebezpieczny sport i kontuzje się zdarzają. Każdy też boi się śmierci czy kalectwa, ale przed wyjazdem na tor nikt o tym nie myśli. Najważniejsze jest skupienie. Jedni się zupełnie wyłączają, inni analizują co poprawić, jak uniknąć błędów, gdzie można przesunąć punkt hamowania. To sprawa indywidualna. Jedno jest pewne. Przed wyjazdem na tor nikt nie analizuje, że może zjechać z niego w karetce. To byłoby głupie - zapewnia.

To nie jest sport tylko dla mężczyzn

Łapczyńska nie ma wątpliwości, że trudno będzie przełamać bariery i zachęcić większą liczbę kobiet do rywalizacji na motocyklach. - Na pewno jest to sport dla "twardych ludzi". Takich, którzy nie boją się kontuzji czy bólu, nie wspomnę o samej prędkości. Takie cechy zdecydowanie częściej w naturze występują u mężczyzn i nie ma w tym nic dziwnego. Namawianie kogokolwiek na siłę jest bez sensu, bo z tej mąki chleba nie będzie. Tylko mały odsetek kobiet jest w stanie sobie poradzić w męskim świecie sportów motorowych - uważa polska motocyklistka i blogerka.

Zdaniem wielu, kobiety nawet nie powinny próbować swoich sił w motorsporcie, gdyż nie są na to przygotowanie fizycznie. Łapczyńska śmieje się z takich argumentów i podkreśla, że prowadzenie motocykla nie wymaga ogromnej siły. Ważniejsza jest technika oraz odpowiednia kondycja.

- To nie jest kwestia siły. Tak naprawdę do przerzucania motocykla z zakrętu w zakręt nie używa się nie wiadomo jakiej energii. Problem tkwi bardziej w szkoleniu. Chłopcy są motywowani przez rodziców do treningów, rodziny w nich mocno inwestują. Dziewczynki rzadko mają takie przywileje. Zaczynają później, jeżdżą mniej, poza tym spotykają na swojej drodze sporo innych trudności. To nie ułatwia rozwoju - dodaje.

I dodaje - nic na siłę. - Na strach nie ma jednego mądrego lekarstwa. Jeśli ktoś się boi, że coś mu się stanie na torze, że zrobi sobie krzywdę, to prawdopodobnie w ogóle nie powinien jeździć - stwierdza.

Kluczowe w tej sytuacji wydaje się być nastawienie najbliższych. - Rodzina jest szczęśliwa z moich sukcesów, bo kilka lat temu były one jeszcze nie do pomyślenia. Kiedy zaczynałam starty, zawsze byli na zawodach. Przez pierwsze dwa lata ojciec nawet praktycznie przestał pracować, był moim mechanikiem. Teraz nie mogą się już pojawiać na każdym wyścigu, ale moje sukcesy ich cieszą. Każdy z nich ma w nie spory wkład - ocenia Carrasco.

Łapczyńska zgadza się z nią w stu procentach. - Rodzina jest bardzo ważna. Szczególnie w momencie kontuzji, kiedy to oprócz ciała mocno cierpi też psychika. Wtedy wsparcie jest kluczowe i pozwala szybko stanąć na nogi - podsumowuje.

Komentarze (1)
avatar
Maciek Adamek
29.08.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Tej Carasco i Herrery bym nie skreślał. Jeśli dobrze pamiętam to w jednym wyścigu moto3 Ana zajeła 8 nawet 7 miejsce