W niedzielę Hiszpania pogrążyła się w żałobie, po tym jak na torze Motorland Aragon doszło do wypadku zaledwie 14-letniego Hugo Millana. Młody motocyklista upadł i chciał się szybko pozbierać z asfaltu, ale jadący za nim Polak Oleg Pawelec nie miał czasu na reakcję. Trafił w motocykl Millana, a ten następnie uderzył Hiszpana w szyję i plecy.
Nastolatek z Huelvy został przetransportowany helikopterem do szpitala w Saragossie, gdzie nie udało się go uratować. Ze względu na fakt, że w incydent zamieszany był zawodnik z Polski, to wiadomość dotarła do głównych mediów i pojawiły się komentarze: "przecież to jeszcze dziecko", "miejsce 14-latka jest w domu", "gdzie byli rodzice?".
- Takie komentarze najczęściej podyktowane są troską rodziców o własne dzieci, a wynikają z nieświadomości rodzica i braku znajomości charakterystyki tego sportu - mówi Bartosz Bogielczyk z Track Academy, który zajmuje się organizowaniem szkoleń motocyklowych w Polsce.
Dziecko na motocyklu
W myśl polskich przepisów, aby starać się o prawo jazdy kat. A1 i jeździć na motocyklu o pojemności do 125 ccm po drogach publicznych, należy mieć ukończone 16 lat. Jednak w świecie wyścigowym takie zasady nie obowiązują. Dość powiedzieć, że większość zawodników z MotoGP i innych serii mistrzowskich nawet nie posiada prawa jazdy i nie porusza się motocyklami po drogach. Nie chcą ryzykować, bo ryzyko wypadku i kontuzji jest tam znacznie większe niż na torze wyścigowym.
I to właśnie na tor przerzuca się coraz większe grono świadomych motocyklistów w Polsce. Nawet jeśli w naszym kraju infrastruktura nie jest zbyt rozwinięta, to obiekty w Starym Kisielinie, Radomiu czy Łodzi wystarczą początkującym. Na tych bardziej zaawansowanych czeka Poznań, a niedaleko granic Polski są Slovakiaring (Słowacja), Brno (Czechy) czy Pannonia (Węgry).
Jeśli jednak ktoś chce osiągnąć sukces w motorsporcie, nie może czekać do 16. roku życia, tak jak wymagają tego przepisy ruchu drogowego. Zmarły w niedzielę Hugo pierwszy motocykl otrzymał w wieku 2 lat. Później rodzice próbowali go nakłonić do trenowania piłki nożnej, ale wygrała pasja do motorsportu. W Hiszpanii czy we Włoszech nikogo to nie dziwi. Tam z myślą o 3- czy 5-latkach powstają nawet specjalne akademie. W Polsce na razie wydaje się to nierealne, choć jak mówi Bogielczyk, "sport motocyklowy jest doskonałym narzędziem do rozwoju własnej pociechy".
- Jako jedna z niewielu dyscyplin zmusza dziecko do rozwoju w niemalże każdym kierunku, poczynając od kondycji fizycznej, poprzez matematykę, aż do umiejętności budowania relacji interpersonalnych - twierdzi założyciel Track Academy.
Przybywa chętnych do treningów
Porównując sytuację do piłki nożnej, Robert Lewandowski nie byłby na światowym topie, gdyby zaczął kopać w piłkę mając dopiero 16 czy 18 lat. Też zaczynał jako dziecko i podobnie jest w świecie wyścigowym. Maluch uczy się pewnych nawyków, sylwetki, oswaja się z prędkością, a wraz z rozwojem umiejętności przesiada się na motocykle z większą pojemnością. Gdyby jako dorosły wsiadł od razu na sprzęt o najwyższej mocy, zakończyłoby się to katastrofą.
Wzrost zamożności Polaków, a także pojawienie się na rynku kosztujących kilka tysięcy złotych pit-bike'ów, doprowadził do tego, że coraz częściej na torach w Polsce można spotkać trenujące dzieci. To zjawisko, jakiego chociażby przed dekadą próżno było szukać. Przekłada się to też na obecność Biało-Czerwonych w zagranicznych seriach - Piotr Biesiekirski startuje w mistrzostwach Europy Moto2 i na co dzień żyje w Hiszpanii, w European Talent Cup startują bracia Pawelcowie, z World Supersport 300 zmierzył się Daniel Blin.
- Rynek sportów motocyklowych w Polsce rozwija się w niesamowitym tempie. Z roku na rok przybywa chętnych. Ogromnie cieszy mnie ta tendencja, ponieważ dzieci od zawsze chciały ścigać się na motocyklach. W końcu nastały czasy, kiedy mają taką możliwość, ponieważ dostęp do torów i sprzętu stał się niemalże nieograniczony - uważa Bogielczyk.
Zakup pit-bike'a, czyli małego chińskiego motocykla o niewielkiej pojemności, to obecnie koszt ok. 3 tys. zł. Plus tych maszyn jest taki, że części kosztują grosze - wymiany serwisowe nie pochłaniają zatem ogromnych kosztów. - Rodzic może kupić taki motocykl w cenie porządnej konsoli do gier - komentuje Bogielczyk, a treningi przynajmniej nie przykleją dziecka na kilka godzin przed ekran telewizora.
Czy jest strach o dziecko?
To, co wyróżnia dzieci trenujące jazdę na motocyklu, to brak strachu. A jak jest z rodzicami? "Zadbam o to, aby nie zapomniano o tobie. Aby twoja wielka pokora i poświęcenie do pracy na torze nie zostały wymazane z pamięci" - napisał po śmierci Hugo Millana jego ojciec, Kike. Rodzina 14-latka nie należała do najzamożniejszych, ale mimo to robiła wszystko, by syn mógł rozwijać swój talent.
- Szczerze powiedziawszy podczas treningów organizowanych jako Track Academy bardzo mało rozmawiamy z rodzicami, ponieważ pochłonięci są bez reszty jazdą własnych pociech - zdradza Bogielczyk.
Ojcowie, a czasem nawet matki pomagają synom czy córkom w wyjazdach na tor, pracują przy zmianie opon, dolewają paliwo. Żywiołowo reagują na różne sytuacje, również wypadki. - Nie można powiedzieć, że rodzice nie martwią się o swoje potomstwo. Tym bardziej że dzieci często jeżdżą z dużo starszymi od siebie na większych motocyklach. Wygląda to groźnie jedynie dla postronnych. Wszyscy na torze znają zasady bezpieczeństwa. Nie zdarzyło nam się, aby dziecku podczas treningu zorganizowanego przez nas stało się coś poważniejszego niż otarcie lub lekkie obicie - dodaje Bogielczyk.
Dowodem na trafność słów Bogielczyka może być 8-letnia Latika Opalińska z Jelcza-Laskowic, która od czterech lat ściga się na motocyklach. - Nie umiałam jeszcze dobrze chodzić, a potrafiłam już odpalać motocykl - żartuje Latika.
- Zawsze w garażu gdzieś stały u nas motocykle, a Latika przychodziła i podejmowała temat. Wszystko musiała dokręcić i odkręcić. Przeszkadzała, ale było to urocze - wspomina początki Sebastian Opaliński, ojciec Latiki.
Ojciec Latiki stara się nie myśleć o ryzyku związanym z uprawianiem motorsportu. Dostrzega za to plusy - coraz częściej jego córka na torze wyprzedza dorosłych. Trenerzy widzą u niej spory potencjał. - Ona kocha trenować. Nikt jej do tego nie zmusza. Wstaje rano i marzy o tym, by usiąść na motocyklu. Czy się o nią boję? Na pewno, ale staramy się ją odpowiednio zabezpieczyć w kombinezon i zwracać uwagę na to, by nie popełniała błędów - mówi Sebastian.
Sport to ryzyko
Jak zauważa ojciec 8-latki z Jelcza-Laskowic, niemal każdy sport wiąże się z ryzykiem. Poważnych kontuzji można się nabawić chociażby jeżdżąc na nartach, o czym wielu Polaków zwykle nie myśli, a też zabiera swoje pociechy w góry i nie zapewnia im przy tym odpowiedniej opieki. Tymczasem Latika podczas jazdy na torze jest wyposażona w profesjonalny kombinezon, kask i rękawice. Każdy z tych elementów wyposażenia ogranicza ryzyko kontuzji.
Obecnie koszt kombinezonu dla dziecka może się zamknąć w 2 tys. zł. Podobną kwotę należy wydać na kask renomowanej firmy. Buty czy rękawice to nieco mniejszy wydatek. - W motorsporcie jest tak, że możesz włożyć w niego każdą kwotę - komentuje Sebastian Opaliński.
Czytaj także:
Szejkowie wyłożą pieniądze na kolejny wyścig F1?
Czarne chmury nad GP Holandii