Brands Hatch kolejny raz pokazało, że potrafi stanowić duże wyzwanie dla kierowców. Sytuacji nie ułatwia również fakt, że długa nitka toru, po której rywalizuje stawka GB3, jest otwarta jedynie kilka dni w roku. Z tego powodu piątkowe sesje testowe odbyły się po krótszej pętli Indy. Tymoteusz Kucharczyk prezentował się w nich solidnie, regularnie notując czasy w czołowej piątce. Sobotni trening już po pełnej wersji obiektu stanowiło jedynie przygotowanie przed kwalifikacjami.
Sesja kwalifikacyjna jak zwykle oznaczała walkę do ostatniego okrążenia. Polak, będąc na swoim najlepszym "kółku", niestety wypadł z toru w przedostatnim zakręcie i uderzył w barierę. Został zabrany na podstawowe badania do centrum medycznego.
Na szczęście poza niegroźnymi skaleczeniami młodemu Polakowi nic poważnego się nie stało i wkrótce dopuszczono go do dalszej rywalizacji. W międzyczasie zespół Douglas Motorsport zabrał się do odbudowy samochodu. Mechanicy wykonali wspaniałą pracę i mimo niedługiej przerwy zdążyli naprawić bolid. Kucharczyk odwdzięczył się za to z nawiązką.
ZOBACZ WIDEO: Andrzej Witkowski uderza w żużlowców. "Zarabiają za dużo, to są łatwe pieniądze"
Młody kierowca po dobrym starcie z dziesiątego pola już po dwóch zakrętach zdołał wyprzedzić czterech rywali. Później reprezentant Orlen Teamu zachował czujność po zjeździe samochodu bezpieczeństwa i wskoczył na piąte miejsce tuż po restarcie, które zachował do flagi w biało-czarną szachownicę.
Niedzielny wyścig numer dwa przyniósł kolejne wyzwanie dla Kucharczyka. Po zgaśnięciu czerwonych świateł utrzymał dziewiąte miejsce, a później skorzystał z błędów rywali, awansując nawet na szóstą lokatę. Jednak mała wycieczka poza tor w czasie walki koło w koło z rywalem sprawiła, że wloty chłodzenia zostały zablokowane przez trawę. W efekcie temperatura płynu gwałtownie wzrosła, a kierowca Douglas Motorsport musiał znacząco odpuszczać na prostych, aby w ogóle ukończyć rywalizację. Dlatego siódma pozycja w tych okolicznościach to dobry wynik.
Niestety, ostatni wyścig dla Kucharczyka skończył się, zanim na dobre się zaczął. Chaos w pierwszym zakręcie po starcie spowodował, że obracający się samochód rywala skierował się prosto na linię przejazdu samochodu z numerem siedem. Zabrakło miejsca oraz czasu na uniknięcie kolizji, w wyniku czego Polak musiał się wycofać.
- To był naprawdę wymagający weekend. Jestem zadowolony, że po testach w zeszłym tygodniu wyciągnęliśmy dobre wnioski i samochód od piątku prowadził się naprawdę dobrze. Szkoda kwalifikacji, ale cieszę się, że mimo problemów udało się pojechać dobry wyścig w sobotę. Tutaj należą się brawa dla Douglas Motorsport, który błyskawicznie odbudował samochód - przeanalizował młody kierowca z Polski.
- Drugi wyścig to również równa jazda, jednak problemy z chłodzeniem sprawiły, że nie wyciągnęliśmy z niego maksimum potencjału. Przykro mi, że weekend na Brands Hatch zamknęliśmy nieukończonym wyścigiem, ale taki czasami jest motorsport. Dziękuję kibicom za wspaniały doping na torze - było Was mnóstwo! Podziękowania także dla moich sponsorów - Orlen, Orlen Team, Kistenberg, Katowicka Specjalna Strefa Ekonomiczna i iteo oraz patronów z Patronite.pl, dzięki którym mogłem stanąć na starcie w Kent - dodał Kucharczyk.
Czytaj także:
- Kubica ze zwycięstwem w Japonii! Tytuł mistrzowski coraz bliżej
- Afera rasistowska w F1. Meksykanie stanęli w obronie Pereza