W niedzielnym wyścigu Formuły 2 doszło do zderzenia Nirei Fukuzumiego z Tadasuke Makino. Samochód prowadzony przez pierwszego z wymienionych kierowców przeleciał nad głową Makino, pozostawiając ślady zarysowań na pokrywie silnika oraz systemie Halo.
Gdyby nie pałąk ochronny, który od tego roku jest obowiązkowy w Formule 1 oraz niższych seriach wyścigowych, tylna opona z maszyny Fukuzumiego mogłaby zahaczyć o kask Makino.
FIA już zapowiedziała, że dokładnie przeanalizuje wypadek z udziałem młodych Japończyków. - Przyjrzymy się temu. Sądząc po zdjęciach, które widzieliśmy, gdyby nie Halo, to konsekwencje byłyby poważne. Jednak to mój wstępny wniosek - ocenił Charlie Whiting, dyrektor wyścigowy F1.
Brytyjczyka cieszy fakt, że system Halo nie zawiódł i kierowca ekipy Russian Time wyszedł z kolizji bez szwanku. - Zarysowania na Halo zaczynają się dokładnie w tym miejscu, w którym w trakcie zimowych testów systemu obciążenie było znacznie silniejsze. Nawet jeśli jego życie nie było zagrożone, to jednak konsekwencje tego incydentu mogły być znacznie gorsze - dodał.
ZOBACZ WIDEO Robert Kubica: To czas w moim życiu, w którym jestem szczęśliwy