Z dużej chmury mały deszcz - tak można podsumować to, co ostatecznie udało się Gerhardowi Bergerowi. Szef DTM zapowiadał, że uratuje niemiecką serię wyścigową i zapewni w niej wysoki poziom ścigania, ale ostateczny kształt przepisów na rok 2021 pozostawia wiele do życzenia.
Jeszcze kilkanaście dni temu Berger roztaczał wielką wizję DTM i twierdził, że w stawce nadal pojawiać się będą kierowcy z wielkimi nazwiskami i przyciągający sponsorów. Austriakowi marzyło się, by w jego serii mistrzowskiej nadal obecny był m.in. Robert Kubica, który jest magnesem na sponsorów i kibiców.
Tymczasem Kubica obecnie jest bardzo daleko od DTM w roku 2021. Na 99 proc. krakowianina nie zobaczymy w projekcie zarządzanym przez Bergera w kolejnym sezonie. I to co najmniej z kilku powodów.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: w takiej roli Władimira Kliczko jeszcze nie widzieliśmy
Pożegnanie Class One
Kubica ma za sobą ostatni występ w DTM w sezonie 2020 - w niedzielę na Hockenheim dojechał do mety na przedostatniej pozycji. Było to równocześnie pożegnanie z samochodami opartymi o przepisy tzw. Class One. To prototypowe konstrukcje, wyprodukowane wyłącznie z myślą o torze.
Dlatego Kubica regularnie o DTM mówił "Formuła 1 z dachem", bo stosowane do tej pory pojazdy gwarantowały olbrzymi docisk aerodynamiczny. Samochody były dość lekkie, bo ważyły nieco ponad 1000 kilogramów, a silnik o maksymalnej mocy 670 KM gwarantował kierowcy spore doznania.
Class One odeszły do historii, a w ich miejsce pojawią się pojazdy GT3. Jeszcze kilka tygodni temu Berger twierdził, że nie będą to zwykłe pojazdy z wyścigów turystycznych. Zapowiadał, że poddane zostaną licznym modyfikacjom, przez co nazywał je "GT Pro". To mu się jednak nie udało.
W efekcie na polach startowych zobaczymy tak naprawdę pojazdy GT3, które są znacznie cięższe od dotychczasowych Class One. Mają też mniejszą moc - nieco ponad 500 KM. To od razu przekłada się na doznania za kierownicą, na co Kubica już kilkukrotnie zwracał uwagę. To pierwszy z powodów, dla którego Polak nie jest zainteresowany DTM w roku 2021.
DTM 2021 - tanio, taniej
Nie jest tajemnicą, że rewolucja w DTM wywołana jest kosztami. Audi i BMW nie opłacało się tworzyć prototypów, a cały program wyścigowy pochłaniał miliony euro. Przejście na pojazdy GT3 to obniżenie kosztów i równocześnie zrzucenie wydatków na zespoły prywatne.
Od teraz DTM opierać będzie się na ekipach prywatnych, które same będą kupować gotowe pojazdy w fabrykach różnych marek. Giganci motoryzacyjni nie ponoszą w związku z tym żadnego ryzyka.
Aby nieco ułatwić zadanie i produkcję samochodów GT3, od roku 2021 w DTM dozwolony będzie system ABS oraz kontrola trakcji. Był to wymóg, jaki Bergerowi stawiali producenci oraz zespoły. Rezygnacja z systemów wspomagania kierowcy rodziłaby wydatki na rozwój konstrukcji, tak aby spisywały się one na torze jak należy. Dlatego wybrano fabryczne układy. To kolejny cios dla takich kierowców jak Kubica, którzy oczekują, że prowadzenie pojazdu będzie dla nich wyzwaniem, a nie bułką z masłem.
Nowością w DTM będzie też Balance of Performance, czyli tzw. BOP. Jest to wyrównywanie osiągów poprzez zmiany techniczne w maszynach. Jako że konstrukcje mają różną wagę i moc silników, to za sprawą BOP są dodatkowo dociążane, tak aby wyrównać szanse.
Jakby tego było mało, to DTM od 2021 roku chce zadbać o zwiększenie atrakcyjności wyścigów poprzez dodatkowe dociążanie najlepszych kierowców poprzedniego wyścigu. Samochody czołowej trójki zyskają odpowiednio 25, 18 i 18 kilogramów dodatkowej masy. To ma zapewnić większą rotację miejsc w czołówce.
DTM - został tylko brand
Efekt wprowadzonych zmian jest taki, że Gerhardowi Bergerowi udało się uratować legendarny brand, ale równocześnie pozbyto się DNA niemieckiej serii wyścigowej. Dlatego też Kubica i najpewniej wielu innych kierowców zrezygnują ze ścigania się w DTM w sezonie 2021. Mistrzostwa, które przyciągały ze względu na nietypowe konstrukcje, nagle stają się jednymi z wielu.
Trudno zresztą nie odnieść wrażenia, że rewolucja w DTM została wymyślona na szybko, bo Berger nie był przygotowany na odejście Audi, co wywołało efekt domina. Tak naprawdę przyszłość niemieckiej serii wyścigowej związana jest z silnikami elektrycznymi. Jednak konstrukcja tego typu jest dopiero w fazie testowania. W ubiegły weekend przy okazji rundy na Hockenheim mogliśmy zobaczyć jej demonstracyjne przejazdy.
DTM Electric najwcześniej ruszy w roku 2023, kiedy to gotowe będą pierwsze pojazdy elektryczne bazujące na samochodach turystycznych. Wtedy też najpewniej do lamusa przechodzić będzie DTM oparty o pojazdy GT3.
Czytaj także:
George Russell bał się utraty miejsca w Williamsie
Kimi Raikkonen świetnym nauczycielem