Fatalnie dla Piotra Pawlickiego zakończył się ostatni mecz pierwszej fazy rundy zasadniczej, w którym to Fogo Unia Leszno rywalizowała w Grudziądzu z tamtejszym ZOOleszcz GKM-em. W 3. biegu dnia leszczynianin zaliczył okropnie wyglądający upadek z Nickim Pedersenem i dla obu żużlowców kraksa ta skończyła się przykrymi urazami.
Skutkiem upadku Pawlickiego jest uraz obu łopatek, a konkretniej złamanie wyrostka barkowego lewej łopatki oraz trzonu łopatki prawej. Pierwsze informacje dobiegające z leszczyńskiego obozu mówiły o przerwie od sześciu do ośmiu tygodni.
Absencja byłego reprezentanta Polski była jednym z głównych tematów rozmów przed rewanżowym starciem "Byków" i "Gołębi" na obiekcie im. Alfreda Smoczyka. O czas, jaki będzie potrzebował Pawlicki, by wrócić na tor zapytał Piotra Barona reporter Eleven Sports.
ZOBACZ WIDEO Żużel. Magazyn PGE Ekstraligi. Przedpełski, Krakowiak i Majewski gośćmi Musiała
I choć konkretnego terminu nie ma, to Baron wlał nieco optymizmu w leszczyńskie środowisko. - Piotr będzie pauzował tak długo, ile czasu będzie tylko potrzebował. Kiedy będzie kompletnie zdrowy, to wróci. Te pierwsze informacje były znacznie przesadzone, a myślę, że ten czas będzie krótszy, niż się pierwotnie mówiło - przyznał Baron.
Szkoleniowiec przyznał, że Piotr Pawlicki jest potrzebny Unii, ale wyłącznie w stu procentach zdrowy. - Jest to zawodnik, którego będzie nam bardzo brakowało - dodał Baron.
Czytaj także:
Prezes Stali Gorzów jest jak Donald Trump
Stal Gorzów może mieć dodatkowe problemy