Przypomnijmy, że sobotni turniej rozpocznie się o godzinie 19.00 i będzie transmitowany za pośrednictwem TTV i Eurosport Playera. Emocji nie zabraknie, bo w ostatnich latach w Gorzowie, nasi reprezentanci regularnie stawali na podium poszczególnych zawodów.
Mateusz Puka, WP Sportowefakty: Gdy wygrał pan Grand Prix Czech w Pradze wydawało się, że udało się panu ustabilizować formę. Później przyszła jednak słaby turniej w Niemczech. W jakim nastroju podejdzie pan do sobotniego ścigania w Gorzowie.
Martin Vaculik, zawodnik Moje Bermudy Stali Gorzów i uczestnik Grand Prix: W Pradze faktycznie było dobrze i do Teterow jechałem z fajnym nastawieniem. Tor był jednak tam na tyle trudny, że zamiast skupić się na walce z rywalami, musiałem koncentrować się, żeby przetrwać i przeżyć zawody. To smutne, bo bardzo się starałem, ale warunki były tak trudne, że w jednym z biegów sam się wywróciłem. Ostatnia taka sytuacja przytrafiła mi się chyba jeszcze podczas zawodów juniorskich, gdy miałem 15 lat.
ZOBACZ WIDEO Ogromne problemy brytyjskiego żużla. To dlatego nie poszli śladem Polski
Po GP Niemiec wielu zawodników było rozżalonych stanem toru. Mieliście jakąś rozmowę z dyrektorem cyklu?
Z tego co wiem nie było żadnej oficjalnej rozmowy zawodników z Philem Morrisem. Zresztą szczerze mówiąc, to mam wątpliwości, czy to była wina organizatorów. Na tym torze zawody odbywają się raz w roku. Jeszcze przed treningiem nawierzchnia wyglądała bardzo dobrze i nikt się nie spodziewał, że tor aż tak mocno się rozsypie. Do była niespodzianka dla nas wszystkich, więc nie można się dziwić, że nikt nie potrafił nad tym zapanować. Cały paradoks polega na tym, że mimo fatalnego występu awansowałem w klasyfikacji generalnej o dwie pozycje.
GP Polski w Gorzowie to pana "domowa" runda. Czy wspólnie z innymi zawodnikami Stali mieliście jakiś wpływ na sposób przygotowania nawierzchni?
Nie wiem nawet kto odpowiada za przygotowanie gorzowskiej nawierzchni, ale zapewniam, że nikt mnie nie pytał, jak powinien być przygotowywany tor. Oczywiście fajnie byłoby, gdyby udało się przygotować tor podobnie jak podczas meczów ligowych. Jeśli chodzi o samo ściganie, to nie mam żadnych szczególnych planów. Oczywiście chciałbym awansować do półfinałów, a najlepiej być w finale.
W tym sezonie długo narzekał pan na swoją formę. Czy teraz można powiedzieć, że w końcu znalazł pan to, czego szukał od marca?
Tak. Teraz mogę powiedzieć, że jestem w tym punkcie, w którym chciałem być od początku sezonu. Gdybym usłyszał to samo pytanie w Pradze, gdy zwyciężałem, to odpowiedziałbym, że jestem blisko, ale wciąż czegoś brakuje. Ostatnie występy ligowe pokazały mi, że wszystko jest już bardzo dobrze i jestem gotowy na walkę z najlepszymi.
Czy w drużynie Stali Gorzów rozmawiacie już na temat tego, z kim najlepiej byłoby wam pojechać w play-off?
Taki temat jeszcze się nie pojawił i nie sądzę, by w ogóle pojawił się w naszej drużynie. Nie patrzymy w tabelę i interesujemy się tylko kolejnymi spotkaniami. Kalkulowanie się nie opłaca, dlatego moim zdaniem znacznie lepiej wyjdziemy, jeśli będziemy jechać swoje bez oglądania się na innych.
Czy jest pan zdziwiony tak dobrym debiutem Oskara Palucha w PGE Ekstralidze? 16-latek już od pierwszego wyścigu nie ma żadnych problemów ze zdobywaniem punktów w pojedynkach z bardziej doświadczonymi rywalami.
Jedzie znakomicie, ale nie jest to dla mnie żadna niespodzianka. Oskar żyje żużlem i widać to chociażby po jego warsztacie, który jest na bardzo wysokim poziomie. On ma naprawdę znakomite podejście, jest skromny, a dodatkowo jest bardzo mądrze prowadzony przez swojego tatę. Kibicuję, by ten talent się rozwijał.
Na treningach było widać, że będzie aż tak dobrze?
Widziałem go sporo razy na treningach i zawodach juniorskich, dlatego wiedziałem, że potrafi bardzo dużo. Nawet najlepsi zawodnicy naszych kolejnych rywali muszą być bardzo czujni, bo Oskar może wygrać z każdym. Na treningach nie jeździliśmy razem spod taśmy, ale nawet bez tego wiem, że pokonanie go nie należy do najłatwiejszych rzeczy.
Do pełni szczęścia w Gorzowie brakuje już tylko wysokiej formy Patricka Hansena. Macie w drużynie jakiś pomysł, by mu pomóc?
Patrick to bardzo fajny chłopak. Jedzie bardzo ładnie, myśli na torze i jest agresywny. Widać jednak wyraźnie, że wciąż nie jest dogadany ze sprzętem. Trzymam za niego kciuki, by udało mu się wrócić do wysokiej dyspozycji. Wiem, że na początku sezonu Patrick używał paska zamiast łańcucha, ale teraz już wycofał się z tego pomysłu. Nie wiem, czy to była przyczyna słabszej formy, ale nie znam nikogo w PGE Ekstralidze, kto korzysta z tego systemu. Z drugiej strony różnica nie powinna być aż tak duża i liczę, że niedługo wszystko będzie już dobrze. Nasza drużyna jest bardzo silna, a mamy jeszcze rezerwy.
Czytaj więcej:
Gwiazdy ligi pobiją się w klatce?!
Spadną przez decyzję sędziego?