Żużel. Spełnił marzenie i nie pierwszy raz celebrował triumf w niecodzienny sposób

Anders Thomsen zadziwił wielu, ale wykorzystał znajomość gorzowskiego toru i po opadach na początku zawodów okazał się najlepszy w sobotnim Grand Prix Polski. Już po turnieju zaskoczył także niecodzienną celebracją, a wygrana była spełnieniem marzeń.

Marcin Malinowski
Marcin Malinowski
Anders Thomsen WP SportoweFakty / Krzysztof Konieczny / Na zdjęciu: Anders Thomsen
Duńczyk zbiera szlify w Speedway Grand Prix i 25 czerwca miał okazję wystąpić przed "własną" publicznością. To właśnie w Moje Bermudy Stali Gorzów jeździ na co dzień w PGE Ekstralidze, co z pewnością było bardzo istotne w odniesieniu swojego pierwszego triumfu w elitarnym cyklu.

Anders Thomsen w finale zostawił za plecami klubowych kolegów: Martina Vaculika i Bartosza Zmarzlika. - Kibice w Gorzowie są wspaniali i to niesamowite, że właśnie tutaj wygrałem swoje pierwsze Grand Prix. Pokonać tych gości to coś niezwykłego. Znam ich bardzo dobrze, są naprawdę szybcy. Bartek fruwa po tym torze i wygrana z nim to coś wielkiego, co rzadko się widuje - przyznał na konferencji po zakończeniu GP w Gorzowie.

Jedną wypowiedzią reprezentant Kraju Hamleta nie zaskoczył. Zwycięstwo w Indywidualnych Mistrzostwa Świata było dziecięcym marzeniem. - Jestem naprawdę szczęśliwy po wygranej przed swoją publicznością w Polsce. Od dziecka o tym marzyłem. Oglądałem z tatą Grand Prix i mówiłem, że pewnego dnia też chcę tam wygrywać - zdradził żużlowiec.

ZOBACZ WIDEO Żużel. Magazyn PGE Ekstraligi. Staszewski, Kołodziej i Louis gośćmi Musiała

Dla zawodnika z Danii był to drugi finał w karierze. Poprzednio znalazł się w nim na inaugurację tegorocznego cyklu w Gorican. Tam zajął czwarte miejsce. Przy drugiej próbie pomóc mogło podejście 28-latka. - Nie skupiałem się tak bardzo na tym, że to finał. Tylko jak na normalnym spotkaniu ligowym. Chciałem wygrać. Miałem dobry start w półfinale z drugiego pola i cieszę się, że wziąłem je również na finał - mówił.

Niewielu stawiało na Thomsena, mimo że w lidze pokazuje się z całkiem niezłej strony. Wpływ na to mogły mieć jego niedawne upadki, których skutki wciąż odczuwa. - Chcę podziękować REHAkompleks w Gorzowie, ponieważ bez nich nie jestem pewien czy byłbym w stanie się ścigać. Rehabilitowałem u nich mój bark, szyję i głowę. Bardzo mi pomogli - przekazał Duńczyk.

Z całą pewnością pogoda również odcisnęła piętno na sobotnich zawodach. Choć Zmarzlik był jednym z tych, którzy negowali start na mokrym torze, to wcale nie wyszedł na tej decyzji najgorzej. Podobnie jak jego koledzy ze Stali, również dobrze znający tor na Stadionie im. Edwarda Jancarza. Jedynie Szymon Woźniak nie wykorzystał tej sytuacji, mówiąc po zawodach o trzech różnych nawierzchniach. - Deszcz zrobił tor na sposób, jaki lubię. To jednak prawda, że mieliśmy trzy różne tory tego dnia. Przyszły opady, które mocno zmieniły tor. W pierwszych wyścigach był on mocno śliski i mokry. Nie było za dużo ścigania. Potem zrobiło się bardziej gładko, a na zewnętrznej przyczepnie. To był fajny dzień na znalezienie wielu różnych ustawień - skomentował z kolei Thomsen.

Po dwa zwycięstwa w gorzowskich rundach mają Zmarzlik i Vaculik. Duńskiego żużlowca spytano, czy chciałby dołączyć do tego grona. - Na razie cieszę się, że wygrałem swoje pierwsze Grand Prix. Obyśmy wrócili tu za rok - odpowiedział.

Sporą konsternację reprezentant Danii wywołał swoją celebracją. Po wygranej w finale rundę honorową odjechał na motocyklu ubrany jedynie w slipki i skarpetki. Jak się okazało, podobny wyczyn miał już na swoim koncie. - Zrobiłem tak samo podczas innego finału, który wygrałem po raz pierwszy, ale to była "drużynówka" w Munkebo. Zdjęcie ciuchów i pojechanie tak jednego okrążenia w telewizji na żywo - my to zrobiliśmy. Trafiliśmy przez to do największego programu telewizyjnego w Danii i wygraliśmy główną nagrodę za najlepszą scenę w telewizji - zdradził skandynawski żużlowiec.

Na tak dobre wyniki w dzisiejszym speedwayu składa się wiele czynników. Jednym z najważniejszych jest sprzęt, a w tej kwestii zaszły zmiany u zawodnika gorzowskiej Stali. - Aktualnie mam nowego tunera. Z Krzysztofem Jabłońskim współpracuję od trzech czy czterech tygodni. Musimy się nauczyć siebie nawzajem. On musi poznać, jak jeżdżę. Idzie nam coraz lepiej - przyznał.

A czy znakomitym występem na oczach Hansa Nielsena Thomsen otworzył sobie drogę do występu w Speedway of Nations? - Nie jestem pewny miejsca w SoN. Decyzję podejmie menedżer drużyny - skwitował.

Na koniec Duńczyka zapytano o to, co chciałby osiągnąć w tym roku w SGP. - Mam nadzieję, że załapię się do czołowej szóstki. Taki jest mój cel od początku cyklu. Tak samo, jak bycie stabilnym. Byłem rozczarowany początkiem sezonu w Grand Prix, bo nie był zbyt dobry. Oby teraz to się odwróciło. Przed nami krótka, wakacyjna przerwa, która mam nadzieję da mi energię i moc, by częściej znajdować się na podium - zakończył Anders Thomsen.

Czytaj także:
Szymon Woźniak ocenia GP w Gorzowie
Czuje pewność siebie i prędkość. W sobotę stanął na podium z przyjaciółmi

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Czy Anders Thomsen utrzyma się w Grand Prix na przyszły rok?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×