Cztery razy oglądaliśmy w niedzielny wieczór na torze w Częstochowie Oskara Palucha. Junior oprócz trzech swoich programowych wyścigów dostał również szansę startu w roli rezerwy taktycznej. Przy ul. Olsztyńskiej zdołał wywalczyć dwa punkty, ale oba na klubowych partnerach - Oskarze Huryszu i Patricku Hansenie.
- Cały czas się uczę i zbieram doświadczenie, ale jechałem w kontakcie, na tyle na ile się dało, to powalczyłem, więc na pewno uda się wyciągnąć cenne wnioski, by następnym razem jechać jeszcze lepiej - przyznał po meczu w rozmowie z WP SportoweFakty.
Wielu kibiców z zaciekawieniem oczekiwało na wyścig młodzieżowy niedzielnego meczu w Częstochowie, bowiem w nim utalentowany Paluch miał okazję sprawdzić się na tle ubiegłorocznej światowej czołówki, czyli mistrza świata do lat 21 - Jakuba Miśkowiaka oraz czwartego juniora - Mateusza Świdnickiego. Czy była dodatkowa mobilizacja? - Nie, nie chodziło o to, aby się pokazać. Robię jeszcze dużo błędów i jeszcze nie jadę tak, jak zawodnicy z najwyższej półki, więc na pewno na ich tle wyszedł u mnie brak doświadczenia - dodał.
ZOBACZ WIDEO Dlaczego od kilku lat dominują tory twarde? Janusz Kołodziej o tym, jak zmienił się żużel na przestrzeni lat
Zawodnik z południa kraju do domu mógł wrócić z podniesioną głową, bowiem cały czas utrzymywał on kontakt z przeciwnikami. W biegu młodzieżowym mocno nękał Świdnickiego, a w ostatnim biegu postanowił nieco szerzej wjechać na jednym z okrążeń w pierwszy łuk, by wyjść ścinając do krawężnika.
Sukcesu nie było, ale docenić trzeba sam pomysł na rozegranie tego biegu w przypadku 16-latka. - Cały czas chcę jechać blisko i nawiązywać kontakt z rywalami, więc obserwuję, co się dzieje i szybko staram się podejmować decyzję - zakończył Oskar Paluch.
Czytaj także:
Jeździ na żużlu 13 lat, a taki wynik wykręcił po raz pierwszy
Gwiazda ligi na mecze jeździ koleją. Wszystko przez drożyznę