Na początku czerwca Piotr Pawlicki uczestniczył w groźnie wyglądającym karambolu, do którego doszło w meczu PGE Ekstraligi pomiędzy ZOOleszcz GKM-em Grudziądz a Fogo Unią Leszno. Na wejściu w pierwszy łuk zawodnik "Byków" podciął Nickiego Pedersena, doprowadzając do upadku swojego i rywala.
O ile Pedersen doznał złamania miednicy w dwóch miejscach i panewki kości biodrowej, o tyle w przypadku Pawlickiego obrażenia okazały się mniej poważne. Żużlowiec z Wielkopolski uszkodził obie łopatki i pierwsze diagnozy mówiły, że w przypadku realizacji najgorszego scenariusza będzie on musiał pauzować ok. 6-7 tygodni.
Ostatecznie ziścił się optymistyczny scenariusz, bo Pawlicki po czwartkowej wizycie w klinice medycznej otrzymał zielone światło i może wracać na tor.
ZOBACZ WIDEO Ogromne problemy brytyjskiego żużla. To dlatego nie poszli śladem Polski
Z wpisu Pawlickiego na Instagramie wynika, że jeszcze w czwartek zamierza on wziąć udział w treningu Fogo Unii Leszno. Wszystko po to, by przygotować się jak najlepiej do czekających go wyzwań. W sobotę 27-latek zamierza wystartować w pierwszym turnieju finałowym TAURON SEC w Rybniku, zaś dzień później jego "Byki" zmierzą się na wyjeździe z Arged Malesa Ostrów.
Dla Pawlickiego niezwykle ważny w tym roku może być cykl TAURON SEC. Należy pamiętać, że zdobywca tytułu najlepszego jeźdźca na Starym Kontynencie otrzymuje automatyczną przepustkę do cyklu mistrzostw świata SGP. Leszczynianin, który w przeszłości startował już w żużlowej elicie, bez wątpienia marzy o powrocie do rywalizacji z najlepszymi zawodnikami na świecie.
Czytaj także:
To już pewne! W Gorzowie podpisano ważną umowę
Przyszłość Dudka praktycznie rozstrzygnięta?! Tak uważają przedstawiciele Apatora