Mateusz Makuch, WP SportoweFakty: Od jakiegoś czasu Włókniarz rozpędził się na dobre. Spodziewał się pan tego, że to tak będzie wyglądało, czy bardziej miał na to nadzieję?
Michał Świącik, prezes zielona-energia.com Włókniarza Częstochowa: Wiemy, jak jest w żużlu. Jest tylko kilku zawodników na świecie, którzy mają świetną formę przez cały sezon. Fajnie, że nasi zawodnicy zaczęli teraz jechać, bo choć przed nami jeszcze ważne mecze rundy zasadniczej, to przede wszystkim zbliżają się play-offy. W tej chwili w tej drużynie wszystko gra.
Mam wrażenie, że takim "game changerem" jest Jakub Miśkowiak, bo jak on złapał formę, to automatycznie drużyna mocno zyskuje.
Oczywiście, że tak, ale proszę pamiętać też o pozostałych zawodnikach. Świetna forma Kacpra Woryny, bo nawet dobra postawa Miśkowiaka niewiele by dała, gdyby np. Kacper robił po trzy albo cztery punkty. Zdecydowanie Kacper jedzie swoje, a w piątek dodatkowo świetnie pojechał Bartosz Smektała. To mnie napawa optymizmem.
ZOBACZ WIDEO Woźniak o powrocie do Bydgoszczy: Jest u mnie chęć pomocy Polonii, a pieniądze to nie wszystko
Rozmawialiśmy z trenerem Lechem Kędziorą, który mówi otwarcie, że to najbliższe spotkanie z Motorem Lublin jest dla niego bardzo ważne. By wygrać i w jakimś stopniu zbudować drużynę przed najważniejszą częścią sezonu.
Tak samo ten piątkowy mecz. Ktoś mógł powiedzieć, że można było odpuścić, ale nic z tych rzeczy. To był dla zawodników też element przygotowań do tego spotkania z Motorem i widać było, że jechali do końca, czego świadectwem są dwa rekordy toru Kacpra.
Spotkanie z Motorem na pewno będzie tym z gatunku trudnych, bo przyjeżdża do was lider, który stracił dotychczas zaledwie punkt po remisie we Wrocławiu.
Mamy tydzień do tego meczu, a trzeba podejść do niego na nieco innym poziomie. Trzeba zadbać o to, by drużyna była wypoczęta, a sprzęt bardzo szybki. Przed meczem z Betard Spartą Wrocław chłopaki odpuścili start w szwedzkiej Bauhaus-Ligan i to było widać, że są wypoczęci i że jest dynamit w parku maszyn. Zrobić trzy tysiące kilometrów w 24 godziny, to nie ma człowieka, który by tego nie odczuł, a co dopiero wsiąść na motocykl i się ścigać.
Wspomniał pan o Kacprze Worynie i Bartoszu Smektale. Co z ich przyszłością we Włókniarzu?
Poproszę o następny zestaw pytań (śmiech). A tak na poważnie to oczywiście działamy tak, aby było dobrze.
Rozumiem, że unika pan odpowiedzi, ale wiadomo, że też budujecie skład na sezon 2023.
Każdy ma jakąś swoją formę przygotowania niespodzianki dla kibiców, informacji o przedłużeniu kontraktu itd. Trzeba działać tak, żeby było dobrze, a kibice byli zadowoleni. To czy się z którymś zawodnikiem dogadamy, bądź nie, to ma być to niespodzianka. Myślę, że kibice mogą jednak być spokojni.
Wydaje się, że metamorfozę przeszedł również Leon Madsen. Mam tutaj na myśli kwestię np. budowania atmosfery. Widać, że on żyje tym, co się dzieje i wygląda na kapitana z prawdziwego zdarzenia, co wcześniej chyba nie do końca miało miejsce.
Jest wiele rzeczy, nad którymi wspólnie pracowaliśmy. Wy widzicie jedną z tych części, która jest pokazywana m.in. podczas programu "Kuchnia meczu", natomiast jest jeszcze wiele rzeczy, które budują atmosferę w naszym klubie, a o których ja teraz powiedzieć nie mogę. Nie po to budujemy pewne schematy działania, aby każdy mógł z tego czerpać wiedzę.
Jakie klub ma obecnie relacje z Fredrikiem Lindgrenem? Nie da się ukryć, że postawił was pod ścianą przed meczem z Moje Bermudy Stalą Gorzów przysyłając L4.
Myślę, że każdy prezes byłby w szoku, bo kilka godzin wcześniej jechał w zawodach Grand Prix, ale też go rozumiałem. Jeśli zawodnik dzwoni i mówi, że jest u lekarza, a już podczas zawodów miał problemy zdrowotne, to co, mamy go zmusić do jazdy? A odpukać, gdyby coś się stało...
Oczywiście, że nikt nie mówi o zmuszaniu, ale zastanawiam się, jak to wpłynęło na wasze relacje.
A jak miało wpłynąć? Przecież ja nie jestem idiotą, abym się z powodu dolegliwości zdrowotnych na zawodnika obrażał.
Nie da się ukryć, że Szwed będzie wam bardzo potrzebny w play-offach.
Zgadzam się. Zdajemy sobie sprawę z tego, że Fredrik jest bardzo potrzebny drużynie, a w sporcie jest tak, że jak jest atmosfera i dobre wyniki, to i ten team spirit sam się buduje.
On też ma szansę na miejsce w drużynie w sezonie 2023?
Mamy dopiero połowę sezonu i byłbym niepoważny, gdybym powiedział, że nie ma. Każdy zawodnik sam pracuje na swoją przyszłość w danym klubie. Jeśli ktoś jedzie dobrze, to wiadomo, że chce się z nim kontynuować współpracę.
Ale na pewno robił pan rozeznanie rynku. Czy jakimś konkretnym zawodnikom się pan przygląda?
Większość prezesów robi taki rekonesans, a ja również jestem w tym gronie i tego ukrywać nie będę. Ale i zawodnicy robią rozpoznanie rynku, więc to działa w dwie strony. Trzeba być gotowym na wszystko, bo może się okazać, że jakiś zawodnik podziękuje za współpracę w jakimś klubie i bez robienia rozeznania zostalibyśmy z palcem, wiadomo gdzie.
Dobre wyniki danego zawodnika to jedno, ale trzeba zbadać też inne aspekty, by zawodnik się odnalazł w danym środowisku.
Cały czas analizujemy przydatność danego zawodnika do drużyny, bo to też nie będzie tak, że będziemy działać pod wpływem impulsu. Często zawodnikom trzeba pomóc, wesprzeć, dać oparcie.
Gdyby pan działał pod wpływem emocji, to pewnie Kacpra Woryny już by w tym klubie nie było, biorąc pod uwagę jego fatalny początek zeszłego sezonu.
Trzeba mieć dużo dystansu do emocji, jakie generują porażki czy słabsza forma zawodników. Czy dany zawodnik chce jechać słabiej? Czy chce mniej zarabiać? Oczywiście, że nie. Tak jak wcześniej powiedziałem - potrzebne jest wsparcie ze strony klubu dla zawodnika. Wtedy wszystko szybciej wraca na prawidłowe tory.
Rozmawiał Mateusz Makuch, WP SportoweFakty
Czytaj także:
Rosjanie zaczną krytykować Putina? "O to w tym chodzi"
Tajemnicę zabrał do grobu. Przyjaciel mówi o szoku i niedowierzaniu