Przypomnijmy, że Jakub Jamróg 19 czerwca brał udział w paskudnie wyglądającej kraksie z Wiktorem Trofimowem, a nie był to jego jedyny upadek w starciu z Trans MF Landshut Devils.
Pierwotnie mówiło się, że przerwa Jamroga potrwa kilka dni, tymczasem problemy z kolanem sprawiły, że ta absencja przedłużyła się do ponad miesiąca. Udało mu się wrócić do ścigania w sobotnie popołudnie po wcześniejszym treningu.
- Bardzo się cieszę, że wróciłem. Nie był to wymarzony powrót, ale ciężko było o taki, zważywszy ile jeszcze pracy przede mną, aby odzyskać pełną sprawność - przyznał otwarcie Jakub Jamróg.
ZOBACZ WIDEO Zdradził problemy trójki liderów Unii. Niespodziewane kłopoty
W starciu przeciwko Cellfast Wilkom Krosno tarnowianin wywalczył tylko cztery punkty, a na tor wyjeżdżał trzykrotnie. Czy rezerwa taktyczna w czwartym starcie spowodowana była chęcią gonienia przez gdańszczan wyniku czy problemów zdrowotnych?
- Niestety, dzisiaj ta jazda była zachowawcza, a z każdym kolejnym wyścigiem noga dawała o sobie znać, dlatego też postanowiłem odpuścić ostatni wyścig. Wraz z menadżerem Erykiem Jóźwiakiem uznaliśmy, że dziś pojadę, aby być na meczu, stanąć pod taśmą i poczuć powiew rytmu meczowego przed fazą play-off - dodał żużlowiec.
Zawodnik zapowiada, że kolejne dwa tygodnie przed pierwszymi meczami w play-off zamierza spożytkować na następnych zajęciach, które pozwolą mu wrócić do optymalnej dyspozycji przed rundą play-off.
Dodał również, że Zdunek Wybrzeże w żadnym stopniu nie zamierza sobie "wybierać" rywala. - Niezależnie na kogo trafimy, czy to będzie Abramczyk Polonia Bydgoszcz czy Stelmet Falubaz Zielona Góra, to musimy tego rywala pokonać, aby się zameldować w półfinale i tam być lepszym od kolejnego przeciwnika, by wjechać do finału.
Czytaj także:
Transferowa komedia w PGE Ekstralidze
Odejście Zmarzlika nie jest końcem świata, ale...