Żużel. Były prezes Stali uderza w Zmarzlika! "Odszedł tylko dla pieniędzy. To, co zrobił, jest niepoważne"

WP SportoweFakty / Dawid Lis / Na zdjęciu: Bartosz Zmarzlik
WP SportoweFakty / Dawid Lis / Na zdjęciu: Bartosz Zmarzlik

- Gdzie się chce rozwijać? W mieście, które żużel gościło sporadycznie w swojej historii? Bywały okresy, kiedy w ogóle go tam nie było. Chce się rozwijać na stadionie, który pamięta lata pięćdziesiąte? - mówi nam Jerzy Synowiec, były prezes Stali.

[b]

Szymon Michalski, WP SportoweFakty: Czy jest pan zaskoczony odejściem Bartosza Zmarzlika z Moje Bermudy Stali Gorzów?[/b]

Jerzy Synowiec, były prezes Stali Gorzów, obecnie radny miasta: Tak, jestem zaskoczony i to bardzo. Był najbardziej szanowanym zawodnikiem w historii klubu. Był bardzo szanowanym obywatelem jako gorzowianin, choć nie mieszkający tutaj, ale związany z Gorzowem. Osiągnął tutaj sukcesy niebywałe jak na polskiego żużlowca. Machnął na to wszystko ręką tylko i wyłącznie dla pieniędzy. Dla mnie to jest niezrozumiałe. Jestem głęboko rozczarowany jego postawą.

Mamy dopiero końcówkę lipca, przed nami play-offy i najważniejsze mecze w sezonie, a my wiemy już, że Bartosza Zmarzlika zabraknie w Stali Gorzów w przyszłorocznych rozgrywkach.

Zmarzlik rozmawiał z innym klubem w czasie, w którym nie wolno tego robić. Jest to przecież zakazane przez przepisy PZM. Rozumiem, że oni mogą ujawnić kontrakt dopiero wtedy, kiedy będzie można, czyli w listopadzie. Nie oszukujmy się, on dogadał się już dawno, jeszcze za poprzedniego prezesa. Jak on będzie wyglądał, jak Stal będzie jeździła w play-offach, a nawet w finale, z Motorem Lublin? Nawet zakładając, że będzie uczciwy na torze, to każde jego potknięcie będzie odbierane inaczej.

ZOBACZ WIDEO Opowiedział prawdę o swoich tunerach. Wybrał nietypowo

Bartosz Zmarzlik w swoim oświadczeniu napisał, że odchodzi tylko dlatego, że chce się rozwijać, i że wpływu na jego decyzję nie miały pieniądze. Wierzy pan w to?

On mówi nieprawdę. Odszedł tylko dla pieniędzy, a mówił o tym, że doszedł do ściany i chce się rozwijać. Gdzie się chce rozwijać? W mieście, które żużel gościło sporadycznie w swojej historii? Bywały okresy, kiedy w ogóle go tam nie było. Chce się rozwijać na stadionie, który pamięta lata pięćdziesiąte?

Odejście Zmarzlika jest ciosem nie tylko dla klubu, ale też dla kibiców.

My jako radni kupiliśmy za 10 milionów prawa do Grand Prix w Gorzowie dla niego. Nie dla Daniela Bewleya czy kogoś innego, tylko dla Bartosza Zmarzlika, żebyśmy mogli go tu oglądać. Kogo teraz kibice będą oglądać? Zawodnika Motoru Lublin? To jest kompletne niepoważne, co on zrobił.

Czy przejście do innego klubu może Zmarzlikowi wyjść na dobre?

Nie chcę być brutalnym, ale większość zawodników, która odeszła ze Stali, wróciła tutaj, ale niestety w charakterze tylko i wyłącznie widzów. Myślę tutaj o Krzysztofie Cegielskim, który wrócił na wózku inwalidzkim. Podobnie Bogusław Nowak. Zenon Plech też wrócił z ciężką kontuzją ręki, bo zaprosiłem go, żeby został trenerem. Piotr Świst też odszedł z Gorzowa i niczego dobrego mu to nie przyniosło. To jest taki sygnał ostrzegawczy. Co innego być rozsianym po całej Polsce, a co innego być u siebie. Kiedyś rozmawiałem z Zenkiem Plechem, który zapytał się mnie, czy wiem, co mu najlepiej wyszło w Gdańsku. Ja się zapytałem, co takiego. A on odpowiedział, że włosy z głowy. Tak skwitował swoje odejście po latach. Jest coś jeszcze.

To znaczy?

Przed laty, w 2006 roku, w Lublinie jeździła legenda Stali Gorzów, Piotr Świst. Objechał tam jeden sezon, za który mu nie zapłacono. Wytoczyliśmy w jego imieniu sprawę do sądu. Wygraliśmy "na papierze" te pieniądze, ale Motor Lublin nigdy Świstowi tych pieniędzy nie zapłacił, bo klub się rozpadł i przez parę lat w lidze nie jeździł. To powinno być przestrogą dla każdego przed Lublinem. Teraz Motor pokazywany jest jako zbawiciel ligi, najbogatszy klub itd. Pierwsze, co zrobię, to odgrzebię ten wyrok i prześlę do Lublina celem realizacji. Jak nie, to będę ich ośmieszał w prasie, że jak to, tacy bogacze, pieniądze wydają na naszego zawodnika, a kiedyś skrzywdzili innego. Wiem, że ci ludzie nie odpowiadają za czyjeś winy, natomiast jest jakaś ciągłość. Nadal jest to Motor Lublin, ten sam stadion.

W czerwcu stery w Stali objął Waldemar Sadowski. Jakie są pana relacje z obecnym prezesem?

W przeciwieństwie do pana prezesa Władysława Komarnickiego, pseudonim Senator, oraz pana Marka Grzyba, który aktualnie przebywa na wczasach w Białołęce, z panem prezesem Sadowskim mam bardzo dobre relacje. Prezes Sadowski spotkał się ze mną, porozmawiał szczerze, zaproponował zgodę na zawsze. Mówi w sposób racjonalny, życzliwy. Zaprosił byłych prezesów na ostatni mecz ligowy do swojej honorowej loży. To jest dobra droga, żeby wyciszyć złe emocje, które stworzył pan Grzyb wokół Stali Gorzów. Ponadto pan Marek Grzyb wytoczył mi szereg spraw sądowych. Te, które wytoczył jako Stal Gorzów, prezes Sadowski natychmiast wycofał i przeprosił za zachowanie pana Grzyba, ponieważ uważał, że jest to poniżej krytyki i że on zgody zarządu na to nie miał.

Wspomniał pan o spotkaniach z byłymi prezesami Stali. Tego za prezesury Marka Grzyba brakowało...

Za prezesury pana Grzyba, ale również za prezesury pana Komarnickiego. Oni uważali, że poprzedni prezesi to jakaś hołota bezwartościowa, z której żadnego pożytku nie będzie.

W czerwcu Marek Grzyb trafił do aresztu i usłyszał zarzut dotyczący popełnienia przestępstwa tzw. prania brudnych pieniędzy. Jak pan to skomentuje?

Myślę, że zapracował na taki efekt. Nie tylko w Gorzowie, ale też w Poznaniu i Częstochowie. Nie życzę mu w tej chwili ani źle, ani dobrze, bo facet siedzi w celi bez telewizora, który odbierałby polską ligę żużlową. Zastanawia się pewnie, co będzie z nim dalej, bo trzy miesiące aresztu nie muszą być końcem jego kłopotów. To może potrwać dłużej. Uważał, że jest panem świata i że wszystko od niego zależy, więc niech teraz pokaże swoją moc. Mówię to oczywiście złośliwie, ale dokuczał mi tyle razy, na czele z tym, że ukradłem pamiątki po Jancarzu. Nie mam do niego żadnego sentymentu i życzliwości. Aurę, jaką roztaczał Marek Grzyb w Gorzowie, działała na niekorzyść Stali w sposób oczywisty. On przecież zaczął walczyć z Radą Miasta. Na sesję Rady Miasta przyszedł jakiś wysłannik od niego, który zaczął lżyć wszystkich radnych. Jak potem Stal miała liczyć na życzliwość tych radnych ws. dotacji? To są przecież samobójcze działania.

Zobacz także:
Kariera Karola Żupińskiego na zakręcie
Szereg błędów Startu Gniezno

Źródło artykułu: