Żużel. Vaclav Milik wskazał najtrudniejszego rywala w play-offach. Lider Wilków zaskoczył!

WP SportoweFakty / Tomasz Rosochacki / Na zdjęciu: Vaclav Milik (w kasku białym)
WP SportoweFakty / Tomasz Rosochacki / Na zdjęciu: Vaclav Milik (w kasku białym)

Czescy kibice z pewnością mogą być dumni z postawy Vaclava Milika w Speedway of Nations. Teraz zawodnik ten wraca do rywalizacji w eWinner 1. Lidze i otwarcie przyznaje, którego z rywali w fazie play-off obawia się najbardziej.

Dyspozycja Vaclava Milika podczas ubiegłotygodniowych zmagań w Speedway of Nations mogła budzić uznanie wśród obserwatorów. Czech nie był wymieniany w gronie najmocniejszych zawodników w tej rywalizacji, a tymczasem w półfinale okazał się lepszy od wielu wyżej notowanych rywali, jak choćby Taia Woffindena, Roberta Lamberta i Fredrika Lindgrena. Lista tych, których pokonał w finałowym turnieju jest jeszcze bardziej imponująca, a znaleźli się na niej kolejno Leon Madsen, Mikkel Michelsen, Patryk Dudek, ponownie Lindgren z Lambertem oraz Daniel Bewley.

W pokonanym polu zostawiał on zatem wielu zawodników, rywalizujących regularnie w Speedway Grand Prix. Jednym z głównych marzeń każdego żużlowca są właśnie starty wśród żużlowej elity. W swojej karierze Vaclav Milik nie był jeszcze nigdy stałym uczestnikiem cyklu SGP. Postawą w Vojens udowodnił on, że potrafi rywalizować z najlepszymi. Niebawem, a dokładnie 20 sierpnia Czech stanie przed szansą awansu do grona najlepszych, poprzez turniej SGP Challenge, rozegrany w Glasgow. Czy nadal poważnie myśli on o walce w Indywidualnych Mistrzostwach Świata i za niespełna miesiąc może sprawić kolejną niespodziankę?

Ojciec marzył, aby syn startował w Grand Prix

- Zacząłem jeździć na żużlu właśnie po to. Wydaje mi się, że geometria toru w Vojens jest bardzo podobna do tych angielskich. Trzeba na nim mocno skręcać. Nie da się prostować motocykla nie wiadomo jak. Trzeba szybciej przycinać, bo te łuki są ostre. Sądzę, że podobnie może być w Glasgow. Nigdy w życiu tam nie byłem. Nie mogę zatem powiedzieć, jak tam się jeździ, bo na tym torze nie startowałem. Skupiam się jednak na tym, żeby robić jak najlepsze wyniki. Swoją żużlową karierę rozpocząłem, aby dążyć do tego, żeby chociaż raz w życiu startować w Grand Prix. Wydaje mi się, że łatwiej jest się utrzymać w tym cyklu, niż do niego awansować. Bardzo chciałbym się tam dostać, bo mój tata wziął mnie na żużel właśnie po to, abym w przyszłości startował w tej serii i próbował zdobyć mistrzostwo świata. Chcę spełnić to marzenie mojego taty i jest to po prostu również mój cel - mówi przed finałem eliminacji do Grand Prix Vaclav Milik, w rozmowie z WP SportoweFakty.

Tor, na którym 16 zawodników będzie walczyło o trzy przepustki do przyszłorocznego cyklu SGP jest bardzo specyficzny. Ma on podniesione łuki, a wyjeżdżając z nich można odnieść tym samym wrażenie, że zjeżdża się z górki. W teorii w tych warunkach gorzej mogą sobie radzić ci, którzy nie mieli jeszcze okazji do startów na nim.

- Raz jechałem w Berwick i tam jeden łuk jest bardzo podniesiony. To było świetne i bardzo mi się podobało, więc w Glasgow może również będzie dobrze - dodał z uśmiechem lider reprezentacji Czech.

Dla niego młodsi koledzy są mistrzami

Dzień przed finałem Speedway of Nations, jeszcze większą niespodziankę sprawili czescy juniorzy Jan Kvech i Petr Chlupac, którzy w biegu barażowym pokonali Brytyjczyków , awansując do wielkiego finału Speedway of Nations 2, czyli dawnych Drużynowych Mistrzostw Świata Juniorów. Dodatkowo młodzi Czesi przez dwa okrążenia znajdowali się na pozycjach, które dawały im złote medale. Ostatnie zdanie należało jednak do Polaków, którzy finalnie triumfowali, a ich rywale na szyjach zawiesili srebrne krążki. Dobra postawa juniorów z Czech to kolejny dowód, że w tym kraju żużlowcy mogą jeszcze osiągnąć wyższy poziom. Nasz rozmówca wyjaśnił dodatkowo, co stało się w finałowym wyścigu Petrowi Chlupacowi.

Vaclav Milik uważa, że najgroźniejszym rywalem w fazie play-off eWinner 1. Ligi będzie ekipa z Landshut
Vaclav Milik uważa, że najgroźniejszym rywalem w fazie play-off eWinner 1. Ligi będzie ekipa z Landshut

- Ja powiem tylko tyle, że dla mnie oni są mistrzami świata. To, czego dokonali w tym finale, to dla czeskiego żużla jest naprawdę bardzo duży sukces. Z tego, co pamiętam, to ostatni medal w mistrzostwach świata juniorów mieliśmy, gdy jeszcze ja jeździłem na tej pozycji, a było to w Pardubicach w 2013 roku, gdy zajęliśmy trzecie miejsce. To było zatem prawie dziesięć lat temu. Oni pojechali świetnie i odnieśli duży sukces. Wiadomo jednak, że pod koniec tego finału startowali w trzech biegach z rzędu. Trzeba zaznaczyć, że Petr nie miał tam żadnego defektu, tylko w ręce złapał go skurcz. Po prostu na takim chłopaku, w zawodach tej rangi spoczywa duże ciśnienie. On widział, że można było zdobyć to złoto i wtedy właśnie złapał go skurcz. Bardzo lubię tego chłopaka i on również mocno to przeżywał - podkreślił Milik.

Starszy mentor młodych zawodników uważa, że juniorskich reprezentantów z jego kraju stać będzie na kolejne medale w nadchodzących latach.

Kolejne medale kwestią czasu?

- Powiem tak - oni zdobyli srebro, co jest sukcesem. Jak będą tak cały czas jeździć i się napędzać, jak do teraz, to jest to podstawa do tego, żeby nasi zawodnicy nadal zdobywali medale - niekoniecznie złote i może nie co roku, ale na pewno częściej niż co 10 lat. Bardzo cieszę się z tego osiągnięcia. Według mnie Janek to mistrz. Naprawdę fajnie jedzie, rozwija się i będzie z niego prawdziwy, dobry zawodnik - dodaje nasz rozmówca.

W poprzednich tygodniach Milik pauzował z powodu urazu. Wrócił on na tor w domowym spotkaniu Cellfast Wilków Krosno ze Zdunek Wybrzeżem Gdańsk, wygranym przez gospodarzy 58:32. W tym pojedynku, od razu po powrocie zaprezentował się on bardzo dobrze, zdobywając 13 punktów w sześciu startach. Teraz przed jego drużyną ćwierćfinał fazy play-off, w której on i koledzy zmierzą się z ekipą Trans MF Landshut Devils. W rywalizacji tej faworytami są krośnianie, jednak Diabły wygrały już dwumecz z Wilkami w rundzie zasadniczej. W ostatnim czasie rywale byli osłabieni, lecz teraz z pewnością nie należy ich lekceważyć.

- Do tego sezonu podchodziliśmy chcąc awansować do Ekstraligi, więc nie myślimy o tym, że moglibyśmy przegrać w ćwierćfinale. Akurat przed samymi play-offami mieliśmy takie zamieszanie. Najpierw brakowało mnie, później Andrzeja Lebiediewa. Po prostu nasza sytuacja ostatnio była trudniejsza. Wydaje mi się, że teraz, gdy wróci Andrzej, a dodatkowo od niedawna mamy Keynana Rew, to będziemy drużyną, którą stać właśnie na awans do Ekstraligi. W Landshut będzie niezwykle trudno, bo Diabły są u siebie w tym sezonie naprawdę świetne. Przed nami ciężkie zadanie, ale będziemy chcieli osiągnąć tam bardzo dobry wynik, żeby u siebie tylko "klepnąć" ten dwumecz i awansować dalej. Wydaje mi się, że będzie dobrze, bo mamy mocną i fajną drużynę, w której panuje spokój - zaznaczył optymistycznie.

Nie boi się faworytów ligi

Po ewentualnym awansie do półfinału, w nim może czekać na Cellfast Wilki już któryś z dwóch głównych faworytów tegorocznych rozgrywek eWinner 1. Ligi, czyli Abramczyk Polonia Bydgoszcz lub Stelmet Falubaz Zielona Góra. Czy wtedy o awans do finału będzie zatem trudniej niż przed półfinałem?

- Nie wydaje mi się, że to trudniejsi rywale. Uważam, że drużyna z Landshut jest od nich mocniejszym przeciwnikiem. Naszym głównym celem cały czas jest awans do Ekstraligi i to się nie zmienia - podkreślił stanowczo Vaclav Milik, na koniec rozmowy z WP SportoweFakty.

Stanisław Wrona, WP SportoweFakty

Czytaj także:
Poprzednie mistrzostwa odwołano przez pandemię. Teraz do kalendarza wraca kilka finałów
Speedway of Nations zakończyli wyżej od Polaków. "Żużel w naszym kraju nie umiera"

ZOBACZ WIDEO Robert Dowhan: Czasami żal patrzeć. Falubaz może podzielić los Unii Tarnów

Źródło artykułu: