W Częstochowie od kilku dni przed zawodami zapowiadane były możliwe opady deszczu. Sytuacja jednak zmieniała się bardzo często i nie było 100 procentowej pewności, że takowy opad na południe Polski zawita.
W trakcie prezentacji uczestników finału MIMP nad stadionem zgromadziły się ciemne chmury, które jednak wiatr zdołał "przegonić". Kiedy wydawało się, że największe zagrożenie minęło, po kilku minutach zaczęło padać.
Tor był jednak dobrze przygotowany i również na ewentualność opadów. Udało się rozegrać pierwszą serię i wówczas nad miastem rozpadało się na dobre.
- Zamierzaliśmy kontynuować rywalizację, bo nawierzchnia była w tak dobrym stanie, że nie trzeba było jej nawet równać. Plan był taki, żeby dać tylko dwie minuty zawodnikowi, który jechał bieg po biegu. Niestety, już podczas czwartego wyścigu zaczął padać deszcz, a w czasie dwuminutowej przerwy naprawdę się rozpadało - tłumaczy Artur Kuśmierz w rozmowie z polskizuzel.pl.
Od początku narracja dla tego turnieju była jednoznaczna - czekamy na ustanie opadów, lekka kosmetyka toru i powrót do ścigania. Artur Kuśmierz, kiedy opad nieco ustał, udał się na obchód owalu wraz z kierownikiem zawodów i komisarzem toru. Następnie odbyła się narada w parku maszyn. Chodziło o prace toromistrza, by przygotować owal do wznowienia ścigania i walki o medale mistrzostw Polski do lat 21.
- Dodam jednak, że trudno było przewidzieć, co się wydarzy, bo w zasadzie każda z dostępnych prognoz pogody pokazywała coś innego. Z jednych wynikało, że deszczu już nie będzie, a z innych, że spadnie za chwilę, za dwie godziny lub w nocy - dodał arbiter.
I zgodnie z tym, co pisaliśmy w naszej relacji LIVE - opady deszczu w Częstochowie ustawały, by po kilku minutach znów się nasilać i tak w kółko przez półtorej godziny. Około godziny 20:20, kiedy znów niebo zlitowało się nad żużlowcami, zapadła decyzja, że o 20:30 zawody zostają wznowione. Niestety, po kilku minutach znów się rozpadało i trzeba było odwołać turniej.
- Nikt nie narzekał na tor, więc udałem się na wieżyczkę, a w tym samym czasie kończyły się prace torowe. Niestety, znowu zaczęło padać i kolejny raz musieliśmy czekać. Stan toru zaczął się wtedy już pogarszać, więc podjąłem decyzję o odwołaniu rywalizacji, bo kontynuowanie jej na zasadzie deszcz - przerwa nie miało wielkiego sensu. To impreza rangi mistrzostw Polski. Być może na siłę udałoby się to doprowadzić do końca, ale wtedy mogliśmy mieć mistrza z przypadku - zauważył sędzia.
Zdaniem zawodników tor nadawał się do jazdy, lecz każdy z nich podkreślał, że w finale tak ważnej imprezy nie chodzi o jazdę gęsiego i walkę o przetrwanie, a o ściganie na poziomie. Krzysztof Cegielski na antenie Canal+ stwierdził, że rywalizacja mogłaby zostać dokończona, ale przerwa zarządzona przez sędziego była za długa.
- Ekspertom przed ekranem łatwo się ocenia. Zapewniam jednak, że zrobiliśmy wszystko, by doprowadzić tor do odpowiedniego stanu w jak najkrótszym czasie. Dodam, że to nie jest tylko moje zdanie - powiedział Kuśmierz.
W tym miejscu warto dodać, że na finale MIMP obecny był trener Rafał Dobrucki, który od początku uważał, że arbiter zachowuje się prawidłowo.
W tej chwili nieznana jest nowa data zawodów.
Czytaj także:
Stelmet Falubaz Zielona Góra awansuje do PGE Ekstraligi i nie otrzyma licencji?!
Stal na drodze Włókniarza. Smektała komentuje najbliższego rywala
ZOBACZ WIDEO Ekspert podsumował karierę Pawlickiego w Unii. "Niewykorzystany potencjał". Kto bardziej zyska na odejściu?