Żużel. Lubi, kiedy stawia się na nich krzyżyk. Wyróżnia jednego z kolegów

WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Szymon Woźniak
WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Szymon Woźniak

- Jesteśmy takim zespołem, że lubimy to dodatkowe ciśnienie i dobrze sobie w takich sytuacjach radzimy. Nie raz już pokazywaliśmy, że w takich sytuacjach nie pękamy - mówił Szymon Woźniak po meczu Moje Bermudy Stali Gorzów w Częstochowie.

Moje Bermudy Stal Gorzów pokazała niesamowity charakter w tegorocznej fazie play-off PGE Ekstraligi. Bez Andersa Thomsena i Martina Vaculika drużyna z województwa lubuskiego postawiła się w ćwierćfinale For Nature Solutions Apatorowi Toruń, co pozwoliło im się zameldować w półfinale Drużynowych Mistrzostw Polski w sezonie 2022.

W rozmowie z Szymonem Woźniakiem wróciliśmy do wydarzeń z pierwszego meczu, kiedy to gorzowianie musieli sobie radzić bez dwóch filarów. Zapytaliśmy, co czuł wiedząc, że jedzie bardzo ważny mecz, a jego drużyna traci nie jedno, a dwa mocne ogniwa.

- Na pewno byłem zły, bo wiedziałem, jak do tego doszło i jakie są tego konsekwencje. Staram się jednak szybko wycinać sytuacje, na które nie miałem wpływu, bo co by to dało, gdybym się przejmował i zamartwiał. Nie dałoby to werwy, a wręcz przeciwnie. Byłem przekonany, że mimo kontuzji Andersa, jeśli każdy z nas pojedzie na miarę możliwości, to jesteśmy w stanie jechać z najlepszymi. Oczywiście, ratuje nas przepis o "zastępstwie zawodnika", bo gdyby nie to, to byłoby pozamiatane. Wiedziałem jednak, że ta "z/z" może nas uratować, o ile będziemy w gazie. I na razie to się udaje - powiedział w rozmowie z WP SportoweFakty.

ZOBACZ WIDEO Co dalej z Emilem Sajfudinowem? Właściciel Apatora zabrał głos

Wątek meczu z Aniołami poruszyliśmy nieprzypadkowo, bo zarówno wtedy, jak i w dwumeczu z zielona-energia.com Włókniarzem Częstochowa drużyna pokazała, że mimo przeciwności losu, pecha i kontuzji, jako kolektyw jest w stanie osiągnąć coś, czego chyba mało kto się po nich spodziewał.

- Mnie to strasznie nakręca, bo lubię podchodzić do meczu, kiedy ktoś stawia na nas krzyżyk i że poniesiemy porażkę. Bardzo mnie to motywuję i moją drużynę również. Jesteśmy takim zespołem, że lubimy to dodatkowe ciśnienie i dobrze sobie w takich sytuacjach radzimy. Nie raz już pokazywaliśmy, że w takich sytuacjach nie pękamy - dodał Woźniak ze łzami w oczach.

Nie da się ukryć, że po remisie w Gorzowie Wielkopolskim, to częstochowskie Lwy były faworytem do awansu. W niedzielę jednak po raz kolejny przekonaliśmy się, że papier przyjmie wszystko, ale to tor zweryfikuje wszystko.

- Byliśmy skazywani na porażkę, ale my po części lubimy być stawiani w takiej sytuacji. Lubimy pokazywać, że w momentach, w których nie jesteśmy faworytami, to potrafimy dać z siebie coś więcej. Wykrzesać z siebie coś dodatkowego i jestem przeszczęśliwy, że to się udało - skomentował Woźniak.

Reprezentant Polski nie ukrywał, że w ich przypadku nie ma żadnej mowy o kontroli wyniku w Częstochowie, a kluczem do sukcesu było pozostawienie serca na torze oraz wyłożenie na stół wszystkich kart, jakie mieli. Docenił również dobry występ Patricka Hansena, który uzyskał sześć oczek, a dodatkowo w szóstym biegu przywiózł wraz z Woźniakiem na 5:1 duet Fredrik Lindgren - Jakub Miśkowiak. Z perspektywy gospodarzy wydaje się, że to był kluczowy moment meczu.

- Patrick zrobił fantastyczną robotę i bez jego punktów, to nie udałoby nam się awansować. Jestem z niego dumny, bo po tak trudnym sezonie, w tak ważnym momencie i to jeszcze na wyjeździe pokazał taką ambitną jazdę, która cechuje ogromnych fighterów i sportowców. Powinniśmy go docenić - mówił Woźniak.

W pomeczowych rozmowach z przedstawicielami mediów nie mogło zabraknąć wątku przygotowania toru. Gorzowianie kolejny raz udowodnili, że w Częstochowie im pasuje. - Raczej spodziewaliśmy się czegoś, co dziś zastaliśmy, ale nie przyjeżdżaliśmy z konkretnym nastawieniem. Po przyjeździe oceniliśmy tor, w trakcie meczu cały czas analizowaliśmy i wymienialiśmy się uwagami, a nasze motocykle jechały - zakończył.

Czytaj także:
Ma dopiero 13 lat, a jego osiągnięcia już imponują. Jest nadzieją żużla w swoim kraju
Udowodnił, że jeśli ma szansę regularnie jeździć, to jest ważnym punktem drużyny

Komentarze (1)
avatar
zgryźliwy
6.09.2022
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Spokojnie. W meczu z Motorem, Stasiu Chomski wyeliminuje Hansena beznadziejnym torem.