Żużel. Kędziora przepraszał, a Smektała stanął za nim murem. "Zrobił wszystko"

WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Bartosz Smektała (kask czerwony)
WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Bartosz Smektała (kask czerwony)

Zawodnicy zielona-energia.com Włókniarza Częstochowa przegrali półfinałową rywalizację z Moje Bermudy Stali Gorzów. Reprezentanci Lwów nie mają jednak zamiaru zwalać winy na pogodę, czy też tor.

Bartosz Smektała doskonale zna smak rywalizacji w play-off, bo przez kilka sezonów uczestniczył w tym etapie rozgrywek wraz z Fogo Unią Leszno, z którą zdobywał tytuły Drużynowych Mistrzostw Polski. Może mówić zatem o - w pewnym sensie, doświadczeniu kluczowymi spotkaniami.

- Mecze w ramach play-off nie różnią się zbytnio od normalnych spotkań, bo każdy przygotowuje się do nich tak samo. Na pewno chcieliśmy, jak najlepiej, ale nie wyszło - mówił po meczu leszczynianin.

Jednym z głównych tematów rozmów po meczu w Częstochowie była kwestia przygotowania toru. W niedzielny wieczór liczyła się tak naprawdę jedna ścieżka, a dojazd do niej najlepszy mieli ci, co lepiej wyszli spod taśmy. Lech Kędziora w magazynie Canal+ przepraszał za przygotowanie częstochowskiego toru. Zawodnicy stanęli jednak murem za trenerem.

ZOBACZ WIDEO Martin Vaculik o odejściu Bartosza Zmarzlika. "To tylko motywacja"

- Obserwuję to, co się dzieje na stadionie i widzę, jak bardzo zaangażowany jest trener w to wszystko. Wiem, że zrobił wszystko, jak należy, a kibice, którzy byli na stadionie wiedzieli, że była inna pogoda, przede wszystkim było chłodniej i ta woda też inaczej odparowywała. Na pewno tor był przez te czynniki inny, ale to był nasz domowy tor i nie szukam wytłumaczenia, że są z nim problemy. Dla mnie jest to nie do przyjęcia. Żadne warunki nie powinny nas zaskoczyć - dodał Smektała.

Zawodnik zielona-energia.com Włókniarza Częstochowa odniósł się także do wydarzeń, które miały miejsce w drugiej odsłonie czternastego biegu. W niej Patrick Hansen wjechał ostro w drugi łuk, a po chwili upadli Kacper Woryna i właśnie Smektała. Po meczu przybił on z Duńczykiem symbolicznego "żółwika".

- W pierwszym odczuciu byłem zły, że nie zostawił dla mnie miejsca, ale dopiero, jak się podniosłem, to zauważyłem, że leży też Kacper, więc wiedziałem, że coś poszło nie tak. Między nami doszło do kontaktu, ale być może nie mógł pojechać należycie po starciu z Kacprem - zakończył.

Czytaj także:
Ma dopiero 13 lat, a jego osiągnięcia już imponują. Jest nadzieją żużla w swoim kraju
Udowodnił, że jeśli ma szansę regularnie jeździć, to jest ważnym punktem drużyny

Źródło artykułu: