Tegoroczny sezon dla Rasmusa Jensena jest najlepszym w karierze. Wyborne wyniki na torach całej Europy skutkowały tym, że Duńczyk otrzymał dziką kartę na turniej w Vojens, gdzie po raz pierwszy sprawdzi się na tle światowej czołówki. Nie miał nigdy takiej możliwości.
- To milowy krok w mojej karierze do którego dążyłem wraz ze swoim teamem i co udało nam się osiągnąć. Przy odrobinie szczęścia mogę powalczyć nawet o podium - powiedział Rasmus Jensen w jednym z wywiadów.
Zawodnik m.in. Zdunek Wybrzeża Gdańsk przyznaje otwarcie, że potrafi sobie radzić z presją i ta raczej nie zwycięży w sobotni wieczór, a za przykład podawał finał mistrzostw kraju, gdzie był faworytem i na Moldow Arenie zdobył złoto. Poza tym żużlowiec na turniej w Vojens ma pewien cel.
ZOBACZ WIDEO Największe gwiazdy PGE Ekstraligi korzystają z nowinki technicznej. "Niedługo wszyscy będą go mieć"
- Jeśli mam mieć nadzieję na jedną z czterech stałych dzikich kart, które wydadzą FIM i Discovery na kolejny sezon, to muszę osiągnąć absolutnie najlepszy możliwie wynik - dodał Jensen na łamach duńskiej prasy.
W tym sezonie Jensen na torze w Vojens ścigał się podczas kwietniowej inauguracji SpeedwayLigaen. Po słabym początku, kiedy to przywiózł zero, w kolejnym wyścigu przegrał z Madsen Hansenem, a następnie czterokrotnie meldował się na mecie na pierwszej pozycji.
Duńczycy startujący z dziką kartą tylko dwukrotnie wygrywali Grand Prix Danii. Stało się tak w 2006 roku w Kopenhadze, kiedy główną nagrodę zgarnął Hans Andersen i w 2012 roku, kiedy to Michael Jepsen Jensen na ostatnim okrążeniu ograł Nickiego Pedersena.
Czytaj także:
Smektała stanął murem za swoim trenerem
Czeka na oferty. W przeciwnym razie pójdzie do... kopalni