- Zmarzlik będzie "gryzł tor", żeby Stal wygrała ten finał. Motywacja będzie szczególna. Napisał w dotychczasowym klubie kawał historii. Teraz zrobi wszystko, co w jego mocy, żeby przypieczętować ten rozdział kariery złotym medalem. A argumenty ku temu ma i jest ich wiele. Chyba żaden inny zawodnik nie jest tak wszechstronny i nie radzi sobie świetnie na tylu torach. Ma doskonałe zaplecze sprzętowe i niewątpliwie może być dla lublinian prawie nieuchwytny. Zresztą o jego i Martina Vaculika sile boleśnie przekonał się ostatnio Włókniarz - mówi Tomasz Piszcz.
Ze względu na brak Andersa Thomsena, liderzy Moje Bermudy Stali będą musieli ponownie wznieść się na wyżyny swoich możliwości, tak jak to miało miejsce w poprzednich meczach play-off. Na pewno ich na to stać. Liczby mówią same za siebie. Martin Vaculik wywalczył w Częstochowie 14. punktów z dwoma bonusami. Z kolei Bartosz Zmarzlik był tam niepokonany. Wychowanek gorzowskiego klubu wywalczył także kosmiczne 37. "oczek" w dwumeczu z Apatorem i przecież ledwo co wygrał Grand Prix w Vojens. Szereg takich występów bynajmniej nie jest dziełem przypadku.
- Gorzowianie stosują zastępstwo zawodnika, ale zważywszy na świetną formę ich liderów i zdolnego do dokładania trójek Szymona Woźniaka wcale nie tracą wiele z tego powodu. Stal złapała wiatr w żagle po wyeliminowaniu Apatora i Włókniarza. Można powiedzieć, że zespół Stanisława Chomskiego dokonał niemożliwego. Zmarzlik i Vaculik są w stanie poprowadzić Stal do zwycięstwa, bowiem jeżdżą wybornie. W finale zawodnicy Motoru muszą być równym zespołem, unikającym ostatnich pozycji, a ich liderzy muszą skupić się na walce z Bartkiem i Martinem Vaculikiem. Oba spotkania finałowe będą niezwykle emocjonujące, bo Stal czuje się dobrze w Lublinie, a Motor w Gorzowie - mówił były zawodnik Motoru Lublin.
ZOBACZ WIDEO Kuciapa o Drabiku: Kontakt jest wystarczający
Zważywszy na okoliczności oraz zdolność Stali do sprawiania niespodzianek, wiele osób jest ostrożnych w typowaniu przyszłego DMP. Do ich grona należy również Tomasz Piszcz. Były żużlowiec zauważa, że na tym etapie może wydarzyć się wszystko, a historia nierzadko pisze osobliwe scenariusze.
- Obie drużyny są niemal kompletne, ale bazują na czym innym. Margines błędu w Motorze jest nieco większy, a to ze względu na świetną formację młodzieżową. Oprócz tego mają bardzo dobrego rezerwowego, więc jak przydarzają się komuś słabsze mecze, a takie miewa chociażby Maksym Drabik, to sytuacja wcale nie musi wymknąć się spod kontroli. W Stali jest inaczej. Zwłaszcza, że nie ma Andersa Thomsena. Słabszy dzień Zmarzlika albo Vaculika może oznaczać porażkę, bo nie będzie komu zdobywać punktów. Niemniej ta dwójka ostatnio nie zawodzi, a jeżeli spojrzymy na poprzednie mecze, łatwo dojdziemy do wniosku, że będzie nas czekało świetne i bardzo wyrównane widowisko - mówił były zawodnik Motoru.
- Nie pokuszę się o wskazanie faworyta, bo finały rządzą się swoimi prawami, a szansę zawsze rozkładają się 50/50. Emocje u jednych i drugich wychodzą poza skalę. Dzięki temu dostajemy gwarancje pięknego widowiska. Myślę, że dwumecz będzie bardzo wyrównany i żadna z drużyn nie zbuduje dużej przewagi. Sądzę, że o końcowych losach rywalizacji może zadecydować różnica czterech punktów, może trochę więcej albo mniej. Bezdyskusyjnie do finału dostały się dwie najlepsze drużyny PGE Ekstraligi. Na pewno stworzą widowisko godne finału - podsumował Tomasz Piszcz.
Bogumił Burczyk, WP SportoweFakty
Zobacz także:
Jedni chcą, a drudzy muszą. "Większa presja może spoczywać tylko na jednej drużynie"
Prezes Cellfast Wilków zabrał głos przed finałem. "Jesteśmy w stanie zaskoczyć żużlową Polskę"