Żużel. Vaculik o tym, co teraz decyduje w żużlu. Jasna deklaracja Kubery

Moje Bermudy Stal Gorzów wygrała (51:39) pierwszy mecz finałowy w PGE Ekstralidze. Kluczowa dla gospodarzy niedzielnego meczu była druga część zawodów. Martin Vaculik zdradził, co poczynili podopieczni Stanisława Chomskiego.

Konrad Cinkowski
Konrad Cinkowski
Martin Vaculik WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Na zdjęciu: Martin Vaculik
Na papierze faworytem tego spotkania wydawał się Motor Lublin, ale gospodarze niedzielnej potyczki nie zamierzali tak łatwo odpuszczać. W efekcie po pierwszej serii startów na tablicy wyników widniał rezultat 14:10.

Druga seria startów odjechała gorzowianom. W niej lepiej radził sobie Motor Lublin, który nie tylko odrobił straty, ale również wypracował sobie czteropunktowe prowadzenie, które utrzymywał, aż do dziesiątego biegu.

- Na szczęście szybko udało nam się dojść do tego, co się dzieje i odwróciliśmy losy tego meczu. Cieszymy się, że to się udało, bo było to naprawdę trudne spotkanie - przyznał po spotkaniu Martin Vaculik.

ZOBACZ WIDEO Co dalej ze Świdnickim? "Do końca sezonu nie podajemy tej informacji"

Słowak pytany, co konkretnie zostało poczynione, aby Moje Bermudy Stal powalczyła o zwycięstwo na własnym torze, odpowiedział, że chodziło o ustawienia. - Pogoda w ostatnich dniach była różna, a Gorzów w czwartek był pod wodą. Pojawiła się plandeka, więc musieliśmy po prostu zrobić bezpieczny tor. To nam się udało, a z ustawieniami jest teraz trochę inaczej. Kiedy jest jesień i ta pogoda się zmienia, to tydzień tygodniowi jest nierówny i te silniki są bardzo wrażliwe, że trzeba być na bieżąco z tym wszystkim. Teraz to bardziej takie rzeczy decydują niż to, czy tor jest przyczepniejszy, czy twardszy - dodał w mixzonie.

Słowak przed rewanżem nie chce składać żadnych deklaracji, choć zapowiada, że Moje Bermudy Stal będzie walczyła do końca. Zawodnik przyznał otwarcie, że najbliższe dwa tygodnie będą bardzo ważne dla Motoru, który będzie miał czas doprowadzić się do pełni zdrowia.

Podobnie na temat dwutygodniowej przerwy między finałami wypowiedział się Dominik Kubera. - Myślę, że dla nas, jako Motoru jest lepiej. Mamy mały szpital w drużynie, jesteśmy porozbijani, Mikkel zmaga się z bólem, a ja też przyjechałem tutaj prosto spod kołdry. Coś mnie rozłożyło po zawodach w Rzeszowie (3. finał IMP - dop. red.) i spędziłem tydzień na lekach, ale spokojnie, to nie covid. Czułem się jednak dziś osłabiony i po każdym biegu potrzebowałem oddechu - dodał leszczynianin.

Kubera przyznał, że ten okres pozwoli im również na lepsze przygotowanie się do rewanżu, niewykluczone, że na testy nowych jednostek napędowych. - Musimy się spiąć, aby było u nas lepiej. Jedziemy tylko o złoto. Będziemy musieli zatrzymać m.in. przyszłego mistrza świata (Bartosza Zmarzlika - dop. red.), który w Lublinie jest rozpędzony. Ale postaram się go zamykać i wygrywać (śmiech).

Czytaj także:
ROW Rybnik straci zdolnego wychowanka?
Kobieta wywalczyła srebrny medal mistrzostw kraju

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Czy jesteś zaskoczony/a wynikiem w Gorzowie Wielkopolskim?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×