Drużyna Motoru Lublin nie po raz pierwszy w tym sezonie musi odrabiać straty z pierwszego meczu. Podobna sytuacja miała miejsce w półfinale, gdy Koziołki przegrały na Motoarenie z For Nature Solutions Apatorem Toruń 40:50.
W rewanżu lublinianie odrobili jednak straty, pokonali rywala 54:36 i zameldowali się w finale PGE Ekstraligi. Teraz sytuacja się powtarza.
- Odrobić jakiekolwiek straty ze Stalą jest dużo trudniej niż z Apatorem. Stal ma dwóch liderów w osobach Vaculika i Zmarzlika, którzy w trudnym momencie mogą pojechać po siedem razy i tych punktów "natłuc" - mówił Jacek Ziółkowski w Magazynie PGE Ekstraligi w Canal+ Sport 5.
ZOBACZ WIDEO Co dalej ze Świdnickim? "Do końca sezonu nie podajemy tej informacji"
W rundzie zasadniczej Motor Lublin pokonał Moje Bermudy Stal aż 59:31. Gorzowianie w tym starciu pojechali jednak bez zz-tki za kontuzjowanego Martina Vaculika, a w podstawowym składzie znalazło się miejsce zarówno dla Patricka Hansena, jak i Wiktora Jasińskiego. Ponadto trener Stanisław Chomski tylko cztery razy na tor posłał Bartosza Zmarzlika, dlatego na końcowy wynik trzeba patrzeć z przymrużeniem oka.
- To nie ma żadnego znaczenia. Stal w tym meczu nie wykorzystywała rezerw, to był inny mecz i nie ma co porównywać. Zdobycie 51 punktów z drużyną gorzowską w finale PGE Ekstraligi jest rzeczą bardzo trudną. Niedzielne spotkanie nie było rozstrzygające. Jeszcze jest piętnaście wyścigów w Lublinie, nie składamy broni. Zawsze podchodzę do meczu tak, że nic nie jest straconego - dodawał menadżer Motoru.
Problemem ekipy z Lublina jest kontuzja Mikkela Michelsena, która ma ogromny wpływ na jazdę Duńczyka. Szansą na dojście do zdrowia jest to, że mecz rewanżowy rozegrany zostanie za dwa tygodnie (25 września).
- Mikkel nie doszedł jeszcze do pełni sił po upadku w Toruniu. W sobotę miał zawody w Vojens, a każdy start nie pomaga w rekonwalescencji tej nogi. Teraz mamy dwa tygodnie, w których będzie miał więcej czasu na odpoczynek. Jest dłuższy czas na odpoczynek. Tor nie był łatwy, bo był wymagający. Jeżeli ma się taki uraz nogi, a są nierówności i tor nie jest twardy i równy jak stół, to ta noga dużo bardziej cierpi - kontynuował Ziółkowski.
Ponadto z problemami zdrowotnymi w Gorzowie zmagał się Dominik Kubera. - Dominik był dzisiaj przeziębiony i startował z katarem i lekką gorączką. To wszystko nie pozwoliło na to, żeby tę super dyspozycję z początku spotkania pociągnął dalej. To, co zrobił, to mistrzostwo świata. 16 punktów na torze w Gorzowie to wielki wynik - dodawał.
Cel Motoru na spotkanie rewanżowe jest jeden: minimum 51 punktów, co zapewni Koziołkom złote medale. Łatwo jednak o to nie będzie. Zwłaszcza że w ostatnim czasie praktycznie cała Stal Gorzów znajduje się "na fali".
- Rok temu, jak zdobyliśmy srebrny medal, wiele osób mówiło mi, że teraz kolej na złoto. Ja mówiłem wtedy, że złoty medal jest wielką rzeczą, ale moim marzeniem jest to, żeby Motor przez 5-6 sezonów zawsze był w pierwszej czwórce, bo to by oznaczało stabilizację na dość wysokim poziomie. To nie jest tragedia. Nie możemy mówić, że nie zdobędziemy tego złota. Wiem, że sytuacja jest trudna, ale przed nami piętnaście wyścigów. Dwa tygodnie temu słyszałem, że wieszano złoto Włókniarzowi, a jakoś nie widzę ich tutaj - podsumował Jacek Ziółkowski.
Zobacz także:
Zmieniona rola Vaclava Milika
Żyto porównuje pracę w Polsce i Szwecji