Po sezonie pełnym zawirowań Moje Bermudy Stal Gorzów zdobywa srebrny medal w PGE Ekstralidze. Drużyna trenera Stanisław Chomski przed rozpoczęciem rozgrywek nie była typowana do pozycji medalowej. Stało się jednak inaczej.
Gorzowianie mogą jednak odczuwać niedosyt. W pierwszym finałowym meczu wypracowali dwunastopunktową przewagę nad Motorem Lublin i byli o krok od mistrzostwa Polski. W rewanżu Koziołki udowodniły jednak, że były najlepszą drużyną w perspektywie całego sezonu.
- Można wystawić dwie oceny - mówił Stanisław Chomski zapytany o ocenę wyniku Stali Gorzów. - Na pewno jest to ogromny sukces, bo jeszcze przed sezonem byli inni faworyci typowani do finału. Motor Lublin zdobył złoty medal i gratuluję im tego. Nas nikt w tym gronie nie upatrywał, a mimo tych ogromnych perypetii w tym sezonie dotarliśmy do finału. Drużyny, które prezentowały się lepiej, nie dostąpiły zaszczytu jazdy w finale, w którym nie byliśmy chłopcami do bicia, mimo dużych problemów. Widzieliśmy w jakim składzie ostatnio jeździliśmy. Czasami było 2,5 zawodnika i można powiedzieć, że w Lublinie było tak samo - dodawał trener Stali w Magazynie PGE Ekstraligi w Canal+ Sport 5.
ZOBACZ WIDEO Zdecydowana pogadanka zawodników Motoru. Lider zdradził jakie słowa padły po meczu w Gorzowie!
Warte odnotowania jest to, że w ostatnim dziesięcioleciu Stal Gorzów tylko dwa razy nie kończyła sezonu w strefie medalowej. - To jest ogromny sukces wielu ludzi, którzy pracowali i pracują w klubie. Począwszy od prezesów i zarządu, który się zmieniał, bo widzimy na przestrzeni 10 lat, że było już trzech, prawie czterech prezesów. Sztab ludzi, który jest przy mnie, wie, po co jest. Z tego miejsca dziękuję wszystkim. Inspiracja mentalna jest bardzo ważna, którą dostaję od mojej córki. Zawodnicy także w każdej chwili mogą otworzyć się i porozmawiać na różne tematy w tych trudnych sytuacjach - kontynuował Stanisław Chomski.
Rewanżowe starcie w Lublinie dostarczyło ogromnych emocji. W 10. biegu pech dopadł Martina Vaculika, który zmierzał po pewne trzy punkty, jednak na ostatnim łuku zanotował defekt motocykla, i z 3:3 zrobiło się 5:1 dla miejscowych.
- Sport składa się nie tylko z tego, kto przyjedzie pierwszy i ostatni. Są wypadki, wykluczenia, defekty. Odejmijmy dwa punkty, dodajmy dwa punkty i wynik jest identyczny jak w Gorzowie. Oczywiście to premiowałoby Motor Lublin, który wygrywa zasłużenie. To była ta dramaturgia, bo wielu mówiło, że wszystko może rozstrzygnąć się w ostatnim wyścigu, i tak by się skończyło. Kto popełnia mniej błędów sprzętowych czy osobistych, ten wygrywa. Liczyłem, że te 12 punktów to jest dużo, ale zabrakło nam armat w niektórych wyścigach - podsumował Stanisław Chomski.
Zobacz także:
Prezes Motoru Lublin potwierdził hitowy transfer!
Apel Kubery. Wrzucił kamyczek do ogródka sędziom