Po podwójnym zwycięstwie w pierwszym z biegów nominowanych Motor Lublin wygrywał 50:34 i rozpoczęła się feta. Moje Bermudy Stal Gorzów nadal miała jednak matematyczne szanse na złoto. Goście musieliby wygrać 5:0. Jak się okazuje, gospodarze mieli tego świadomość.
- Przed wyjazdem do ostatniego wyścigu Jarek i Maksym mieli przekazane, żeby w razie trudnej sytuacji odpuścili, bo potrzebowaliśmy jednego punktu. Jeśli byłaby jakaś sporna sytuacja, to chłopcy wiedzieli, że nie mają się bawić w ostre potyczki, tylko dojechać po "oczko". Zdawali sobie z tego sprawę. Nie można było wykluczyć też dwóch defektów, ale Opatrzność czuwała - mówił Jacek Ziółkowski w Magazynie PGE Ekstraligi w Eleven Sports.
Po raz pierwszy w historii Motor Lublin został Drużynowym Mistrzem Polski. Sytuacja Koziołków po pierwszym meczu nie była jednak dobra, bo do odrobienia było aż dwanaście punktów.
- Osiągnęliśmy szczyt. Nigdy w historii klubu nie udało się zdobyć złotego medalu, więc mistrzostwo Polski jest czymś przepięknym. Kolega opowiadał, że na trybunach stadionu 1/3 osób płakała ze szczęścia. Sam nie wierzyłem, że to się stało. Wierzyłem w odrobienie strat przed meczem, ale po 14. biegu spojrzałem w program i powiedziałem, że to jest niemożliwe i że w to nie wierzę - dodawał menedżer Motoru Lublin.
ZOBACZ WIDEO Michelsen szczerze o swojej kontuzji. Wskazał moment, który wykluczył go z rywalizacji w finale
Rewanżowe starcie nie układało się jednak od początku po myśli gospodarzy. Motor był faworytem w wyścigu młodzieżowym, jednak za upadek wykluczony został Mateusz Cierniak, a w powtórce padł remis 3:3, co było korzystne dla Stali Gorzów. Czy w szeregach miejscowych po tym biegu zaczęło robić się nerwowo?
- Nerwówki nie było, ale był żal straconych punktów. Liczyliśmy, że w tym biegu wygramy 5:1. Uważałem, że po pierwszej serii powinniśmy mieć przewagę ośmiu punktów, co byłoby dobrym prognostykiem na dalszą część zawodów. Było trudniej, ale wiadome było, że nie będzie łatwo. Powoli przewaga rosła, aż po 11. biegu stwierdziłem, że jeśli utrzymamy to, co mamy, to nie będzie źle. Zakładałem 5 punktów w wyścigu 14., bo Stal wykorzystała już obie rezerwy taktyczne, więc musiała jechać para Woźniak-Hansen - kontynuował Ziółkowski.
Siłą Motoru w spotkaniu finałowym był kolektyw. Sukces w postaci mistrzostwa Polski nie byłby możliwy, gdyby nie atmosfera w zespole.
- Cała drużyna pomagała sobie, doradzała, wymieniała uwagi. Chłopcy byli bardzo zmobilizowani i bardzo zależało im na zwycięstwie. Ja czegoś takiego nie widziałem. W każdym meczu walczymy o wygraną, ale w finale przerosło to moje wyobrażenia. Oni wszyscy gryźli tor. Kilka tygodni temu kolega powiedział mi, że musimy zdobyć złoto, bo jesteśmy drużyną i gdy u nas ktoś ma słabsze zawody, to znajduje się jeden zawodnik, który jedzie lepiej. Na sukces zapracowała cała drużyna - podsumował Jacek Ziółkowski.
Zobacz także:
Spektakl godny finału PGE Ekstraligi. Motor Lublin spełnił marzenia
Sukces Moje Bermudy Stali Gorzów. "Nikt na nas nie stawiał"