Żużel. Sinusoida emocji bydgoskich kibiców, ale sezon bez happy endu

WP SportoweFakty / Michał Szmyd / Na zdjęciu: Kenneth Bjerre i Matej Zagar
WP SportoweFakty / Michał Szmyd / Na zdjęciu: Kenneth Bjerre i Matej Zagar

Przed startem rozgrywek uznawano, że dwie najmocniejsze siły to Falubaz i Polonia, dając nieco większe szanse na awans tym pierwszym. To zmieniło się po rundzie zasadniczej, ale gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta. Pełną pulę zgarnęły Wilki.

Podsumowanie sezonu Abramczyk Polonii Bydgoszcz, oczami portalu WP SportoweFakty.

***

KOMENTARZ. Dlaczego sinusoida? Bo sympatycy bydgoskiej drużyny przeżywali w minionym sezonie huśtawkę emocji. Zaczęło się jeszcze długo przed rozgrywkami. Wówczas słowo dane klubowi złamała dwójka liderów, David Bellego i Wadim Tarasienko. Obaj deklarowali chęć pozostania w zespole na kolejny sezon, ale ostatecznie postawili na PGE Ekstraligę. Polonia musiała więc działać szybko i skompletować drużynę na dobrą sprawę od zera. Pierwsze odczucie? Niepokój.

Zarząd zespołu znad Brdy oczywiście nie pozostawał bierny i ruszył na łowy. Zdaniem wielu, nawet z lepszym skutkiem, budując mocniejszy skład niż ten, na który bydgoszczanie mogliby liczyć z Francuzem i Rosjaninem. Na Sportową 2 trafili uznani ekstraligowcy: Kenneth Bjerre, Matej Zagar i Adrian Miedziński. Choć sceptycy głośno mówili, że takie zestawienie niczego nie gwarantuje, obiektywnie rzecz biorąc stało się jasne, że żużlowcy z gryfem na piersi będą bili się o awans. Nadzieje były duże.

Już pierwszy mecz pokazał, że łatwo nie będzie. Polonia przegrała na inaugurację w Landshut, za co na zespół spadła fala krytyki. Zdaniem ekspertów przedwczesna, bo z góry było wiadomo, że niemiecka ziemia będzie dla rywali bardzo niewygodna. To potwierdziły wyniki. W rundzie zasadniczej Diabły przegrały u siebie tylko raz, ze Stelmet Falubazem.

ZOBACZ Regulacje Ekstraligi ukrócą zamieszanie na rynku transferowym? W grę wchodzą kary dla zawodników!

Ale z czasem było lepiej. O ile pierwsza część sezonu zasadniczego nie powaliła na kolana ze względu na zdarzające się wpadki (wspomniana już porażka w Bawarii, remis na własnym torze z ROW-em i przegrana w Zielonej Górze), wraz z rozpoczęciem rundy rewanżowej nawet najbardziej zatwardziali krytycy nie mieli się do czego przyczepić. Polonia w tej fazie rozgrywek zdobyła komplet bonusów, nie straciła nawet punktu, a rywalizację ze Stelmet Falubazem na dobrą sprawę rozstrzygnęła już po pierwszych czterech biegach rewanżu na domowym torze. Wobec słabszej jazdy zielonogórzan, bydgoska ekipa stała się głównym faworytem do awansu.

Na przekroju całych rozgrywek powodem do niepokoju była słabsza dyspozycja Przemysława Koniecznego, Olega Michaiłowa i Mateja Zagara. Najszybciej otrząsnął się ten pierwszy. W pewnym momencie zdawało się, że Łotysz także wraca na właściwe tory. Na błysk w poszczególnych wyścigach, czy nawet meczach, stać już było również komandosa ze Słowenii. To dawało nadzieję na to, że będzie dobrze.

Ale nie było. Polonii przyszło stoczyć, jak mówili sami zawodnicy, finał w półfinale, w którym na początku wysoko ulegli w Zielonej Górze, na dobrą sprawę tracąc szanse na odrobienie strat przy S2. Zwłaszcza, że sezon pechowo zakończył się dla Miedzińskiego, znów bezradny był Michaiłow i ponownie zawiódł Zagar. Ostatecznie Polonia rewanż wygrała, ale małych punktów nie starczyło do awansu.

BOHATER SEZONU. Może być nim tylko jeden zawodnik. Niczego nie ujmując Kennethowi Bjerre, który wywiązał się z roli lidera, światła reflektorów były przede wszystkim skierowane na Wiktora Przyjemskiego. Siedemnastolatek od początku sezonu spisywał się bez zarzutu, ale z czasem zdecydowanie przewyższył oczekiwania i zaczął przechodzić samego siebie. Wygrywał bieg za biegiem, notował komplety punktów.

Przyjemski znalazł się na ustach całej żużlowej Polski i w swoim pierwszym, pełnym ligowym sezonie był najskuteczniejszym żużlowcem krajowym całych rozgrywek. Zdobywał średnio ponad dwa punkty na bieg, co dało mu szóste miejsce wśród najlepszych zawodników w lidze. Doskonałe CV jak na młodzieńca, który dopiero wkracza do poważnego świata speedwaya. Oczywiście nie bez znaczenia było bardzo dobre przygotowanie sprzętowe, gdyż silniki Przyjemskiego pasowały w zasadzie na każdy polski tor.

Na zdjęciu: Wiktor Przyjemski
Na zdjęciu: Wiktor Przyjemski

KLUCZOWY MOMENT. Takie były de facto dwa. Pierwszy, potwierdzający przedsezonowe aspiracje Polonistów i dający wielkie nadzieje ich kibicom na awans. Mowa o domowym meczu rundy zasadniczej, w którym miejscowi dość pewnie pokonali zielonogórzan.

Drugim kluczowym momentem była porażka w Zielonej Górze, w pierwszym meczu półfinału play-off (35-55). Falubaz był już wtedy zupełnie innym zespołem. Do formy w końcu wrócił kapitan, Piotr Protasiewicz, a formację juniorską wzmocniły dwa nowe, leszczyńskie nabytki, w osobach Maksyma Borowiaka i Antoniego Mencela. To właśnie ta trójka, z pomocą Maxa Fricke'a i Rohana Tungate'a, przesądziła o wyeliminowaniu Polonii. Szkoda tylko, że stało się to w atmosferze skandalicznych wydarzeń na trybunach i tragicznego wypadku Adriana Miedzińskiego. W takich chwilach uwaga powinna być skupiona na głównych bohaterach spektaklu, a nie wyczynach stadionowych chuliganów.

CYTAT. "Pieniądze to nie wszystko". Piękne słowa, ale w sportowych realiach dnia dzisiejszego niestety często zapomniane. Wypowiedział je Wiktor Przyjemski, po ogłoszeniu przedłużenia kontraktu z Abramczyk Polonią. Choć siedemnastolatka kusiły najbogatsze kluby PGE Ekstraligi, zdecydował się pozostać w domu i rozsądnie pokierować swoim rozwojem. Po czasie kibice Gryfów będą mogli to potraktować jako największy pozytyw minionych rozgrywek. Upragnionego awansu wprawdzie nie było, ale bydgoska perełka została w domu. I nie wykluczone, że za rok skutecznie poprowadzi klub do wymarzonego celu.

LICZBA. 18. To miejsce, na którym uplasował się Matej Zagar w klasyfikacji najskuteczniejszych żużlowców rozgrywek. Niecałe dziewięć punktów na mecz. Nie tak powinna wyglądać jazda żużlowca, brylującego wiele lat w Grand Prix, który pierwszy raz znalazł się poza najlepszą żużlową ligą świata. Słoweński komandos miał szaleć i zdobywać komplety, a w rzeczywistości to głównie na nim spoczywa odpowiedzialność za brak awansu. Do życzenia pozostawia wiele także zachowanie Zagara, który pełnił przecież rolę kapitana drużyny. Machanie rękami na juniorów, wyrywanie im punktów na mecie... Słabo.

CO DALEJ? Bydgoskie środowisko żużlowe zdawało sobie sprawę, że awans nie przyjdzie łatwo, bo Falubaz oraz Wilki będą silne i to się potwierdziło. Na razie wszystko wskazuje na to, że za rok głównymi rywalami Polonii w walce o promocję będę ponownie zespół z Zielonej Góry i spadkowicz z Ostrowa. Pewne jest tylko, że na tym etapie trudno wyrokować. Bydgoszczanie, zważywszy na znany już potencjalny skład, z pewnością są w stanie sięgnąć po upragniony awans za rok. Tak zakłada również plan prezesa Jerzego Kanclerza sprzed pięciu lat. Na korzyść jego klubu przemawiają także statystyki. Rok po roku... 7. miejsce, 5. miejsce, 3. miejsce... Czy za rok pierwsze? Rozstrzygnie (oby tylko) sportowa walka.

Zobacz także:
Smektała złapie drugi oddech w Lesznie? "Tutaj obie strony są w stanie sobie pomóc"
Grzegorz Zengota jest gotowy na PGE Ekstraligę? Ekspert nie ma wątpliwości

Źródło artykułu: