Z trzeciej ligi wjechał do finału mistrzostw świata. Szwagier wyprzedził go w walce o złoto

 / Na zdjęciu: zawody żużlowe sprzed lat (fotografia poglądowa)
/ Na zdjęciu: zawody żużlowe sprzed lat (fotografia poglądowa)

Gdyby żył, obchodziłby 95. urodziny. Geoff Mardon był czołowym żużlowcem czasów powojennych. Nigdy nie został mistrzem, choć miał bardzo bliskie relacje z dwukrotnym triumfatorem.

24 listopada 1927 roku urodził się w Nowej Zelandii Geoff Mardon. Początek jego historii ze sportem żużlowym wiąże się z końcówką lat 40-tych. Wychował się na torze Aranui, tam gdzie rozkwitły talenty wielkich mistrzów nowozelandzkich np. Ivana Maugera. Wyróżniał się na tle innych zawodników, choć był jeszcze zbyt słaby, by dostać się do drugiej ligi angielskiej. Prezentował się nieźle na tle m.in. Trevora Redmonda, gwiazdy nowozelandzkiego żużla, a później promotora.

W Anglii pojechał w zmaganiach ligowych w 1951 roku, gdzie trafił do Aldershot Shots. Był gotów do większych wyzwań i stał się jedną z gwiazd zespołu z Tongham. W zespole ustępował starszemu koledze Redmondowi. Mardon był w kapitalnej formie, choć jego doświadczenie nie było jeszcze duże. Przeszedł przez eliminacje Indywidualnych Mistrzostw Świata, gdzie pojawił się jako rezerwowy, choć był… zawodnikiem trzecioligowym. Świetne wyniki zaowocowały transferem do pierwszej ligi, gdzie trafił do Wimbledon Dons.

Podczas startów dla Dons pokazywał, że jest ważną postacią zespołu. W 1954 roku wygrał mistrzostwo ligi, a sam był trzecim najskuteczniejszym spośród wszystkich żużlowców. W zespole był też jego rodak Roonie Moore, który liderował ekipie z Londynu i pchał ją do przodu. Warto zaznaczyć, że obu jeźdźców łączył nie tylko ten sam zespół czy pochodzenie, ale… relacje rodzinne. Geoff Mardon zakochał się w siostrze Moore’a Valerie i zdecydował się po jakimś czasie… zakończyć karierę po 1954 roku. Nie chciał, by jego życie wyglądało tak, jak niektórych zawodników, których związki przez intensywną karierę rozpadały się. Wrócił wraz z żoną na Antypody i zajął się nowym życiem.

Mardona pamięta Ove Fundin, pięciokrotny IMŚ. - Gdy ja zaczynałem jeździć w Anglii to jego poziom słabł, wciąż był mocny, ale nie prezentował najwyższej formy. Pamiętam go z wizyt w Nowej Zelandii. Byłem w domu mamy Ronniego, teściowej Geoffa. Spędziłem tam miłe chwile.

ZOBACZ Nicki Pedersen: Musiałem odstawić leki, bo wchodziły mi już na głowę

Fundin zwraca uwagę na pasję, która sprawiała Nowozelandczykowi dużo radości. - Zamienił motocykl żużlowy, na samochód wyścigowy i prezentował bardzo wysoki poziom, choć nie miał najlepszego sprzętu do dyspozycji. Widać, że miał w sobie dużo ze sportowca. Koniec kariery? Wydaje mi się, że jego poziom spadał, poza tym już zasmakował lepszego życia, budował domy, a to sprawiło, że nie ciągnęło go już do profesjonalnego żużla.

Sport żużlowy był u niego obecny, ale rekreacyjnie. Nie jeździł w Anglii przez następne cztery lata. Aż tu nagle otrzymał propozycję startów w najwyższej klasie rozgrywkowej. Do powrotu nakłonili go promotorzy z Southampton, gdzie miał ciągnąć zespół wraz z Brianem Crutcherem. W 1959 roku złapał też kontuzję, a jego nieobecność pozwoliła, by na angielskich torach na stałe pojawił się Bjorn Knutson, przyszły mistrz świata.

- W jednym z meczów, gdy Mardon wracał do naszego składu, nasi przeciwnicy szybko zaprotestowali, że Knutson nie ma prawa jechać, gdy Mardon jest zdolny do jazdy - mówił Brian Crutcher.

W tym samym roku wystąpił też w finale IMŚ na Wembley, lecz był mocno pokiereszowany. Jeden z wcześniejszych wypadków sprawił, że miał połamaną szczękę. Niestety odbiło się to poważnie na jego wyniku, gdyż skończył zmagania na 10. miejscu. Wtedy Szwagier z drugiego złotego medalu cieszył się szwagier Mardona, a on sam nigdy nie posmakował tytułu. Czy Mardon miał potencjał by zostać mistrzem?

- Jako człowiek był bardzo wyciszony, zdystansowany, lecz bardzo uprzejmy. Brakowało mu tego temperamentu, charakteru, który pozwoliłby mu zostać IMŚ. Potrzebował czegoś wyjątkowego. Mam wrażenie, że czuł się spełniony, zadowolony, by być jedynie trzecim czy czwartym zawodnikiem świata - uważa Fundin.

Od lewej: Split Waterman, Fred Williams i Geoff Mardon (fot. PA Images via Getty Images)
Od lewej: Split Waterman, Fred Williams i Geoff Mardon (fot. PA Images via Getty Images)

Przy 10 tysięcznej publiczności i padającym deszczu pożegnał się z tym sportem na dobre. Mardon ponadto startował w wyścigach samochodowych i lubił grać w golfa.

Największym wyczynem Mardona pozostaje brązowy medal IMŚ, który wywalczył na Wembley. Był wówczas w świetnej formie. Wygrał dwa z trzech pierwszych biegów, a ważne punkty stracił w starciu z Freddiem Williamsem, Jeffem Lloydem oraz Arthurem Forrestem. Był to jeden z dwóch kluczowych dla losów mistrzostwa bieg. Williams odskoczył Mardonowi, a ten drżał o medal do końca. W barażu o brąz starł się z Olle Nygrenem. Szwed próbował wszystkiego, ale starania spełzły na niczym. Tym samym Geoff Mardon wraz z Splitem Watermanem i Williamsem znaleźli się na podium. Był to wyjątkowy finał, albowiem nagrody były wręczane przez Johna Hunta oraz Sir Edmunda Hillary’ego, zdobywcy Mount Everest.

Zmarł 6 sierpnia 2015 roku.

Spodobał ci się artykuł? Lubisz żużel? Zajrzyj TUTAJ

Zobacz także:
O jej transferze mówili wszyscy. Przetarła szlaki następczyniom
Królewski celebryta, który uczył Polaków.

Komentarze (0)