Żużel. Jerzy Kanclerz na przesłuchaniu. "Mama była mocno zdenerwowana, że ojciec do tego dopuścił"

WP SportoweFakty / Michał Szmyd / Na zdjęciu: Jerzy Kanclerz
WP SportoweFakty / Michał Szmyd / Na zdjęciu: Jerzy Kanclerz

Jerzy Kanclerz już od ponad 60 lat jest związany z czarnym sportem. Zaczynał, jak każdy - od roli kibica, by dziś pełnić funkcję prezesa klubu żużlowego w Bydgoszczy. I mocno zaangażował w to całą swoją rodzinę.

Abramczyk Polonia Bydgoszcz zdecydowała się wyjść naprzeciw oczekiwaniom fanów i w przerwie zimowej przybliżyć im osoby z bydgoskiego środowiska żużlowego od tej strony, z której nie poznają ich na co dzień z telewizji, czy też z mediów.

"Gryfy na przesłuchaniu" jest cyklem szczerych rozmów, nie tylko o żużlu. W premierowym odcinku programu Angeliki Topolskiej i Michała Młodzikowskiego był prezes klubu z eWinner 1. Ligi - Jerzy Kanclerz.

Odcinek zaczyna się dosyć nietypowo, bo działacz został poproszony o przedstawienie swojej definicji szczęścia. W dalszej części programu opowiedział m.in. o swoich początkach z czarnym sportem.

ZOBACZ Andrzej Witkowski nie ma wątpliwości. Zdecydowana reakcja na temat możliwego powrotu KSM

- Zaczęło się w 1961 roku. Gniezno, ulica Wrzesińska, kiedy ojciec rok przed śmiercią zabrał mnie i moją siostrę Grażynkę na trójmecz ZSSR-Czechosłowacja-Polska. Pojechaliśmy w białych koszulkach, mama jako nauczycielka nas ładnie ubrała, a wróciliśmy, jak kominiarze. Mama była mocno zdenerwowana, że ojciec do tego dopuścił. [...] Poczułem ten metanol, warkot motocykli i tak to się zaczęło. A później była kontynuacja w szkole średniej w Toruniu w 1968 roku. Zacząłem uczęszczać na wszystkie spotkania toruńskiej drużyny - wspominał.

Kanclerz odniósł się także do kwestii rodzinnych w klubie, bo tu warto przypomnieć, że poza nim w klubie pracują również jego synowie - Krzysztof oraz Przemysław. W programie padło więc pytanie: "Czy to dobrze, że cała rodzina Kanclerzy poświęca się Polonii w 100 procentach?"

- Tak, bo to jest pasja rodzinna i wiadomo, że skupiamy się na tym, co lubimy. [...] Małżonka Ewa nie zawsze była za tym żużlem, ale z lat 70 mogę przypomnieć, że jeździła ze mną do Opola na Puchar Polski, kiedy wygrywał Ryszard Dołomisiewicz. [...] Teraz od trzech lat kibicuje Polonii i wydaje mi się, że to przerosło mnie, że tak mocno kibicuje, że ta adrenalina jest większa od mojej - dodał.

Działacz w rozmowie emitowanej na antenie PoloniaTV w kontekście klubu wypowiedział się również na temat zaufania w żużlu, czy takowe w ogóle jeszcze istnieje, o sile Polonii, a także o swoich pracownikach. Nie zabrakło wątków dotyczących m.in. relacji z Tomaszem Gollobem oraz pytań o to, czy Jerzy Kanclerz czegoś się boi.

Czytaj także:
Był ich dumą i chwałą. Miał zajechać wyżej od Janusza Kołodzieja
Tam gwiazdy światowego żużla i reprezentanci Polski będą się ścigać zimą

Źródło artykułu: