Żużel. Zapolowali na rynku transferowym i mają szansę utrzymać się w PGE Ekstralidze

WP SportoweFakty / Adrian Skorupski / Na zdjęciu: Tobiasz Musielak w kasku żółtym
WP SportoweFakty / Adrian Skorupski / Na zdjęciu: Tobiasz Musielak w kasku żółtym

Cellfast Wilki Krosno trochę niespodziewanie awansowały do PGE Ekstraligi i zaprzeczyły wszystkim głosom mówiącym, że beniaminek nie ma szans zbudować mocnego zespołu. Dzięki temu mają realne szanse powalczyć nawet o coś więcej, niż utrzymanie.

Podsumowanie okresu transferowego w wykonaniu Cellfast Wilków Krosno oczami portalu WP SportoweFakty.

***

PLUSY

Solidny zawodnik na pozycję U-24.

Z obsadzeniem tego miejsca w PGE Ekstralidze bywa różnie. Nie każdemu udaje się znaleźć kogoś, kto zapewni kilka pewnych punktów do dorobku całej drużyny. Takim przykładem może być Włókniarz Częstochowa z tego roku. Dlatego dość istotne jest, aby beniaminek, który często ma kłopoty ze skompletowaniem konkurencyjnego składu, zakontraktował dobrego zawodnika do 24. roku życia, tym samym zyskując trochę nad innymi.

Wilki w tym okienku transferowym poradziły sobie przynajmniej przyzwoicie, a dla wielu nawet zaskakująco dobrze. Mimo wszystko ściągnięcie do siebie Mateusza Świdnickiego może okazać się strzałem w dziesiątkę. Nie jest tajemnicą, że pierwszy rok po przejściu w wiek seniora bywa trudny. Odchodzi bieg młodzieżowy, a często nawet dwie lub trzy potyczki z juniorem rywala. Ściganie się z nimi często zakłamuje trochę średnie biegowe, ale i tak 21-latek wydaje się być solidnym uzupełnieniem zespołu, a przy dobrym sprzęcie, może on napsuć krwi nie jednemu seniorowi drużyny przeciwnej.

Obalenie teorii, że beniaminek w Ekstralidze nie ma szans na zbudowanie mocnego składu.

Już od dłuższego czasu regularnie pojawiają się głosy, że zwycięzcy pierwszej ligi są wyłaniani za późno, przez co nie mają oni możliwości skonstruowania silnego zespołu, mającego szanse utrzymać się w elicie. Dlatego też w publicznej debacie mówi się o powrocie KSM-u lub wprowadzeniu jeszcze innych regulacji, mających ułatwić działania nowym klubom na najwyższym poziomie rozgrywkowym. Można rzec, że taka opinia panowała aż do teraz, a dokładnie do momentu, gdy krośnianie zaczęli się szeroko rozpychać łokciami na rynku transferowym.

Najpierw zdecydowanie przebili Unię Leszno i skusili wysokim kontraktem Jasona Doyle'a. Następnie z GKM-u podkupili Krzysztofa Kasprzaka, a potem dorzucili do tego jeszcze Denisa Zielińskiego i Szymona Bańdura. Oczywiście od razu pojawiły się głosy, że w ten sposób psują rynek, prowadzą brudną i nieetyczną grę itp. Trzeba jednak zastanowić się, jak inaczej beniaminek ma zbudować mocny skład. Obojętnie, kto, jakie ma zdanie na temat działań Wilków, to jednakże trzeba przyznać, że będzie to prawie na pewno lepszy beniaminek, niż Arged Malesa i powalczą oni o coś więcej.

ZOBACZ Nicki Pedersen: Musiałem odstawić leki, bo wchodziły mi już na głowę

MINUSY

Wąska kadra.

To może być jeden z głównych problemów krośnieńskiej drużyny w przyszłorocznych rozgrywkach. Co prawda już od dłuższego czasu najlepsze kluby tworzą zespoły z małą liczbą żużlowców, aby chociażby ograniczać koszta. To czasami odbija się w momencie, gdy jeden z zawodników odnosi kontuzję. Oczywiście zawsze można zastosować zastępstwo zawodnika, ale nie zawsze jest taka możliwość. Warty zauważenia jest również fakt, że nazwiska, które znalazły się w drużynie z Podkarpacia, miewają problemy ze zdrowiem.

W tym roku z powodu kontuzji przynajmniej jeden mecz opuścił Andrzej Lebiediew i Vaclav Milik. Drobne kłopoty miał także Krzysztof Kasprzak oraz Jason Doyle. Nie jest powiedziane, że tak samo musi być w przyszłym sezonie, ale czasami pewne zabezpieczenie w postaci dodatkowego seniora się przydaje. Zresztą Wilki i w tym roku już się o tym przekonały, gdy w jednym meczu zabrakło im dwóch liderów. W obwodzie będzie najprawdopodobniej Marko Lewiszyn, który w razie potrzeby może wejść do pierwszego składu, ale trudno może być mu o zdobycie wielu punktów.

Brak zdecydowanych liderów.

Gdy popatrzymy na skład Krosna, to nazwiskiem, które pierwsze rzuca się w oczy, jest Doyle i to on zdaje się być naturalnym liderem tej drużyny. Problem jednak w tym, że Australijczyk od jakiegoś czasu nie jest już tak pewnym punktem, jak jeszcze kilka lat temu. Prawdopodobne jest, że w nowym otoczeniu, gdzie sporo może być podporządkowane pod niego, odbuduje się i pokaże swoją jazdę z mistrzowskich czasów.

Gorzej dla Wilków, że poza nim, nie widać kogoś, kto mógłby prezentować się na podobnym poziomie. Kasprzak to bardziej żużlowiec na drugą linię, a z kolei Milik i Lebiediew dawno nie jeździli w PGE Ekstralidze i chociażby tegoroczny sezon pokazał, że przejście o ligę wyżej, to czasami spory przeskok.

Podobnie jest także na pozycjach młodzieżowych. Zawodników na dwa miejsca jest sporo. Są m.in. Krzysztof Sadurski, Denis Zieliński czy Szymon Bańdur, Kacper Szopa oraz Miłosz Grygolec. Pierwsza dwójka ma już spore doświadczenie, ale poziom w PGEE może być dla nich zbyt wysoki. Zieliński jeździ w elicie od kilku sezonów, ale jego wyniki nie powalają na kolana. Sadurski również nie podbił swoją jazdą Ekstraligi. Pozostała trójka to zawodnicy praktycznie krótko po zdaniu licencji i trudno oczekiwać od nich czegoś więcej w tym momencie.

Czytaj także:
Żużel. Kluby PGE Ekstraligi nadal mogą kontraktować. Kilka ciekawych nazwisk im zostało
Żużel. Norbert Krakowiak z drugim zagranicznym kontraktem

Źródło artykułu: