Żużel. Przeszedł przez wiele problemów w swojej karierze. We wtorek obchodzi 29. urodziny

WP SportoweFakty / Adrian Skorupski / Na zdjęciu: Aleksandr Łoktajew
WP SportoweFakty / Adrian Skorupski / Na zdjęciu: Aleksandr Łoktajew

Jako młody zawodnik podpisał umowę z Falubazem. Wielu widziało w nim ogromny potencjał, a on sam pokazywał na torze, że opinie te nie są na wyrost. Później jednak różne sytuacje przeszkodziły w rozwoju jego kariery. Teraz obchodzi 29. urodziny.

Urodził się 10 stycznia 1994 roku w Bałakowie, a więc na terenie Rosji. Właśnie jako Rosjanin rozpoczynał swoją karierę. Od 2010 roku jeździł z licencją ukraińską, jednak później na sezon z powrotem stał się rosyjskim żużlowcem, po to, aby od roku 2015 ponownie posługiwać się ukraińskim dokumentem. W międzyczasie pojawił się pomysł, aby stał się Polakiem, co zakończyło się małym skandalem.

Jeszcze zanim trafił do naszego kraju, osiągał świetne wyniki na swoim podwórku. W 2008 roku został indywidualnym mistrzem Ukrainy. Rok później zajął trzecią lokatę w Młodzieżowych Indywidualnych Mistrzostwach Ukrainy. Zdobywał także medale w różnych mistrzostwach młodzików w Rosji. Zdobył również tytuły drużynowych mistrzów Rosji oraz Ukrainy. Wtedy też dostał szansę podpisania kontraktu z Falubazem Zielona Góra.

- Pokładamy w nim bardzo duże nadzieje. Chcemy dać mu szansę i pomóc w rozwoju kariery. Efekty jego pracy przyjdą. Jeśli tylko będzie tego chciał - mówił w 2009 roku Robert Dowhan. Faktycznie, wydawało się, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Już w sezonie 2010 wystąpił w 35 biegach, wygrał dwa z nich i zakończył rozgrywki ze średnią 0,829. Później został wypożyczony na rok do ROW-u Rybnik. Tam był już jednym z liderów. W 1. Lidze zdobywał średnio 1,526 punktu na bieg, co być może nie powala na kolana, ale i tak było trzecim wynikiem w drużynie.

ZOBACZ Wielka impreza i pakiet sponsorski dla klubu z PGE Ekstraligi? "Rozmowy trwają"

Indywidualnie też nie było najgorzej. W 2011 roku Aleksandr Łoktajew zajął 10. miejsce w Indywidualnych Mistrzostwach Świata Juniorów, a wraz z kolegami z Ukrainy zawiesił brązowy krążek na swoim szyi w finale Drużynowych Mistrzostw Świata Juniorów. Za to zmagania o tytuł indywidualnego mistrza Europy zakończył na czwartej lokacie. W sezonie 2012 znów reprezentował barwy klubu z Zielonej Góry. W 104 biegach uzbierał 152 "oczka" i 15 bonusów, a zmagania zakończył ze średnią wyższą od chociażby Rune Holty. W 2013 roku trafił do Polonii Bydgoszcz i osiągnął średnią 1,671.

Od sezonu 2014 kontynuował swoją karierę w PGE Ekstralidze tam, gdzie zaczynał, czyli w zielonogórskim zespole. W pierwszym roku ponownie spisywał się dobrze, będąc czwartym najskuteczniejszym zawodnikiem w drużynie, ze średnią 1,598. Następny sezon również rozpoczął się udanie dla Ukraińca, aż do pewnego momentu. 28 czerwca 2015 roku podczas kontroli antydopingowej po meczu KS Toruń  - Falubaz Zielona Góra wykazano w jego organizmie ślady THC. Potem tłumaczył, że marihuanę palił dwa tygodnie przed zawodami, podczas imprezy urodzinowej w jego rodzinie.

- Było kilka tygodni przerwy w rozgrywkach. Pojechałem do domu na Ukrainę. Miałem urodziny w rodzinie, była impreza, a na niej jedno i drugie piwo. Potem podjąłem głupią decyzję, zrobiłem błąd. Nie chciałem tego, ale stało się inaczej i teraz poniosę konsekwencje. Jest mi głupio - powiedział po wszystkim. Żałował, ale kara była nieunikniona. Ostatecznie został zawieszony na rok. Musiał też zapłacić pięć tysięcy grzywny. Powrócił na końcówkę sezonu 2016, jednak nie było to dobre występy.

W trakcie pobytu w województwie lubuskim doszło również do innego skandalu z jego udziałem. W pewnym momencie pojawił się pomysł, żeby Łoktajew został Polakiem, a pomóc w tym miało małżeństwo z Klaudią Szmaj. - Raz padło to stwierdzenie publicznie, na wigilii klubowej. Przy całej grupie mężczyzn pan Robert Dowhan stwierdził, niby żartem, żebym wzięła ślub z zagranicznym zawodnikiem Falubazu. Wszyscy w śmiech, a ja z tej uroczystości wyszłam, bo zrobiło mi się bardzo przykro. Jakiś czas później klub ponowił propozycję - opowiadała przed laty była zawodniczka. Ostatecznie planu nie zrealizowano.

Po wpadce dopingowej i fatalnej końcówce sezonu 2016 pomocną dłoń podał mu Witold Skrzydlewski, podpisując z zawodnikiem umowę. Ten przez dwa lata był pewnym punktem Orła Łódź. - Bardzo lubię robić wiele rzeczy na przekór ludziom. Nie ukrywam, że mam satysfakcję, kiedy ktoś znajduje się na życiowym zakręcie i wychodzi u mnie na prostą. Z tych samych powodów zaproponowałem Łoktajewowi kontrakt - mówił dwa lata temu Skrzydlewski. Na sezon 2019 związał się z Ostrovią Ostrów, ale nie było to tak udane występy, jak wcześniej. Dlatego w roku 2020 wrócił do Łodzi.

To był strzał w dziesiątkę. Sezon 2020 był dla obecnego 29-latka jednym z najlepszych w życiu. Pierwszoligowe rozgrywki zakończył ze średnią 2,111, co dało mu ósmą pozycję wśród najskuteczniejszych w lidze. Był nawet o krok od awansu do Speedway Grand Prix, jednak upadek w swoim ostatnim wyścigu pozbawił go premiowanego miejsca. Następny rok był już trochę mniej udany, ale i tak utrzymał się w czołówce najlepszych zawodników w 1. Lidze. Wystąpił nawet w jednej rundzie cyklu Grand Prix, zdobywając w Togliatti sześć punktów.

Niespodziewanie przed sezonem 2022 przeniósł się do drugoligowego PSŻ-u Poznań. W drużynie nie udało mu się jednak zadebiutować, przez wojnę w swoim kraju. On sam mieszka w Czerwonogrodzie, który oddalony jest o około 30 kilometrów Polski. - Fizycznie jesteśmy cali, ale sytuacji nie da się opisać. Wszyscy starają się sobie pomagać, sprowadziliśmy tutaj bliskich z Kijowa. Jednak wszelkie zapasy i żywność kończą się. Staramy się przetrwać - relacjonował w marcu były żużlowiec Falubazu. Działacze PSŻ-u pozostawali w stałym kontakcie z zawodnikiem. Odebrali także z granicy jego żonę z synem i przyjaciółką.

On sam do Polski przyjechał dopiero w październiku, a więc po zakończeniu rozgrywek. Wcześniej nie mógł tego zrobić, ponieważ jest w wieku poborowym, a zgody na jego wyjazd z kraju nie wydała lokalna jednostka wojskowa. Przyjazd do naszej ojczyzny wręcz od razu wykorzystał na trening, w którym zaprezentował się bardzo dobrze. - Szczerze mówiąc, nie spodziewałem się, że wypadnie aż tak dobrze. Jeździł agresywnie i w ogóle nie było widać, że miał aż tak długą przerwę od jazdy - powiedział po pierwszych jazdach Ukraińca Tomasz Bajerski.

W Poznaniu postanowiono przedłużyć z nim kontrakt na kolejny sezon. Dzięki temu będzie on miał okazję do startów w pierwszej lidze. Na pewno może on liczyć na duże wsparcie. Jakub Kozaczyk zapewniał, że bardzo w niego wierzy, pomaga mu i stara się, aby było mu jak najlepiej. W tym momencie Aleksandr Łoktajew przebywa na Ukrainie, jednak do Polski ma przyjechać już na pierwsze treningi przed nowym sezonem. Szkoleniowiec Skorpionów w rozmowie z naszym portalem przekazał, że treningi drużyny mają rozpocząć się koło 20 marca i wtedy w stolicy Wielkopolski ma zjawić się również ukraiński żużlowiec.

Dotychczasowa kariera Łoktajewa, który 10 stycznia obchodzi swoje 29. urodziny, była wyboista. Wcześniej był on sam odpowiedzialny za swoje problemy. Przed rokiem jednak wpłynęła na to sytuacja na świecie. Na ten moment, jeśli nic się nie zmieni, ma on wrócić przed tegorocznym sezonem do Polski i startować już normalnie przez cały rok. W Poznaniu wszyscy wierzą, że będzie on jednym z liderów zespołu i przyczyni się do utrzymania klubu w pierwszej lidze.

Czytaj także:
Żużel. Nicki Pedersen wybrał sobie asystentów. To od nich zależeć będzie przyszłość
Zmarzlik wyjawił, ile rocznie wydaje na sprzęt. Mowa o gigantycznej kwocie

Źródło artykułu: WP SportoweFakty