"Po bandzie" to cykl felietonów , współautora książek "Pół wieku na czarno" i "Rozliczenie", laureata Złotego Pióra, odznaczonego brązowym medalem PKOl-u za zasługi dla Polskiego Ruchu Olimpijskiego.
***
No, po wtorkowej konferencji prasowej w Lublinie Motor już na dobre stał się najbardziej znienawidzonym klubem żużlowym w Polsce. Rzecz jasna, w pewnych kręgach tylko. W każdym razie Motor swój medal już ma - platynowy. A platyna, z tego, co kojarzę, jest metalem SREBRZYSTObiałym. Czy to jakiś znak? Nie wiem. Uspokajam jednak wszystkich oponentów, że, wbrew pozorom, żużlowych sukcesów nie da się kupić za pieniądze, nawet za fortunę. Trzeba je sobie wywalczyć na torze. Ze skromnością przyzna to każdy zawodnik i każdy członek sztabu szkoleniowego Koziołków.
Nie ulegajmy zatem złudzeniu, że z lubelską siłą nie da się konkurować, jak niektórzy twierdzą. Tym bardziej, że mimo obecności Bartosza Zmarzlika nie wydaje się to aż tak idealnie zbilansowany zespół jak Fogo Unia w latach 2017-2020, gdy sięgała po swój złoty czteropak. Poza tym ustaliliśmy już, że na papierze nieco lepiej prezentuje się inny potentat. Z Wrocławia.
ZOBACZ WIDEO Maksym Drabik: Ja wolę milczeć. Zobacz całą rozmowę z zawodnikiem Włókniarza!
Nawiasem mówiąc, obaj prezesi - z Lublina i Wrocławia - wydają mi się dość podobni. Niekoniecznie z wyglądu, Jakub Kępa przyszedł na świat trzy dekady później niż Andrzej Rusko. I nie dlatego, że obaj są kibicami koszykówki. Mianowicie obaj nie mają w zwyczaju gościć w mediach na co dzień i do znudzenia. Raczej wyznają zasadę, że pieniądze lubią ciszę. I taktyka wydaje się skuteczna, gdy spojrzeć na tworzone po cichutku budżety obu klubów.
Tak, Kępa i Rusko nie udzielają co dwa tygodnie wywiadu-rzeki, lubią pozostać postaciami nieco tajemniczymi. Z różnych względów. Taki Marek Grzyb przeprowadzał większą ofensywę na ekrany naszych laptopów. I o jego pieniądzach zrobiło się głośno. Nawet bym powiedział, że ciut za głośno.
Wiem, że wielu z Was uwiera to lubelskie bogactwo i nie pociesza nawet fakt, że żużel pozostaje sportem niezwykle dynamicznym, w którym wszystko potrafi się szybko zmienić. Niemniej pieniądze to naprawdę nie wszystko. Zwłaszcza w będącym zamkniętym kręgiem żużlu może dochodzić do sytuacji, że ma się pieniądze, lecz nie ma na kogo ich wydać. Owszem, Zmarzlik w końcu spadł Motorowi z nieba, lecz ten transfer wisiał w powietrzu od dłuższego czasu.
Grunt, że PGE Ekstraliga zapowiada się pasjonująco i mam nadzieję, że te długoterminowe prognozy się sprawdzą.
Podteksty będą nas atakować przed każdą kolejką. Bo Zmarzlika czeka rywalizacja z Janowskim w cyklu Grand Prix i już na inaugurację rozgrywek. A Jason Doyle spędzi Wielkanoc w Lesznie, może nawet otrzyma zaproszenie do posiadłości prezesa Rusieckiego w Krzycku, którą zna całkiem dobrze. Druga kolejka to z kolei rywalizacja Piotra Pawlickiego z Fogo Unią na Stadionie Olimpijskim czy Platinum Motoru pod Jasną Górą, gdzie będą czekać Mikkel Michelsen i Maksym Drabik.
Ten ostatni rozmawiał swego czasu z mediami w stylu ojca, a jednocześnie jak niewinny nastolatek. Taki otwarty i sympatyczny. Odpowiadał jednym, dwoma prostymi zdaniami, ale grzecznie, dowcipnie i zrozumiale. Dziś zdania są wielokrotnie złożone, a tym samym bardziej skomplikowane i trudniejsze w odbiorze. Ja bym dał Drabikowi spokój i przestał się zamartwiać, że jeśli nie wlepimy mu kary za brak współpracy z telewizją, to zaraz inni zaczną milczeć i nie znajdzie się taka siła, która zaciągnie ich przed kamerę. Spokojnie, inni w zdecydowanej większości świetnie wiedzą, że bidon nie służy do picia, lecz do ekspozycji. A czapka niekoniecznie ma chronić przed słońcem. Kto tego nie robi, traci. Nie tylko w oczach kibiców.
Mnie, jako kibica, w zachowaniu Drabika zadowoliłaby tylko jedna zmiana. Gdyby nie migał się przed takimi rozgrywkami jak Indywidualne Mistrzostwa Polski czy tzw. finał Złotego Kasku. Piszę "tak zwany", bo co to za finał, skoro eliminacje odbywają się nie na torze, tylko w głowie selekcjonera Rafała Dobruckiego. Nie wiem, dlaczego Drabik znalazł się poza kadrą - czy nie widział go tam selekcjoner, czy może sam odmówił. W każdym razie w postawie Drabika chciałbym się też doszukać stawiania celów indywidualnych, takich jak medale IMP oraz IMŚ. Co nie znaczy, że znajdę sobie powód do krytyki, jeśli zawodnik takich planów nie ma. Bo każdy ma prawo sam wyznaczać sobie życiowe priorytety. W Częstochowie będą Drabika kochać, jeśli miałby się ścigać wyłącznie w rozgrywkach ligowych, za to skutecznie.
A ja zawsze mocniej będę ściskał kciuki za tych, którzy chcą się wspinać na samą górę.
Wojciech Koerber