W sobotę na torze w Toruniu rozegrane zostaną PGE Indywidualne Międzynarodowe Mistrzostwa Ekstraligi. Nie ma na świecie turnieju z lepszą obsadą. Wystartują w nim najlepsi zawodnicy ubiegłego sezonu PGE Ekstraligi. Spośród szesnastu uczestników trudno wskazać faworyta. Turniej z tak świetną obsadą poświęcony jest pamięci Zenona Plecha, jednego z najlepszych polskich żużlowców w historii. Plech zmarł 25 listopada 2020 roku. Będzie to trzecia edycja IMME, których patronem jest były zawodnik Stali Gorzów i Wybrzeża Gdańsk.
Na stadion poszedł przez przypadek
Zenon Plech urodził się 1 stycznia 1953 roku w podgorzowskim Zwierzynie. Jako dziecko nie interesował się sportem, a o żużlu nie miał większego pojęcia. Po raz pierwszy na stadionie pojawił się w wieku 16 lat. Był wtedy uczniem gorzowskiego liceum ogólnokształcącego i mieszkał w internacie. Na mecz żużlowy poszedł przypadkiem. Trafił tam wraz z kolegami, bo po prostu nie mieli innego pomysłu.
Na stadionie wisiało ogłoszenie o naborze do szkółki żużlowej i tak Plech postanowił rozpocząć przygodę z czarnym sportem. Jego pierwszy trener Andrzej Pogorzelski początkowo nie widział w nim kandydata na żużlowca. Wszystko przez warunki fizyczne Plecha. Był szczupły i niezbyt wysoki, co wywoływało obawy trenera. Ostatecznie Plech przekonał go jazdą ślizgiem kontrolowanym po łuku. Nauczył się tego podczas treningów na zamarzniętym jeziorze.
ZOBACZ WIDEO: Postawił sprawę jasno: gdyby nie wrócił zakończyłby karierę. Teraz mówi o powodach
W 1970 roku zdał egzamin na licencję i został zawodnikiem Stali Gorzów. Były to czasy, gdy nawet ponad setka młodych chłopców zgłaszała się do szkółki, a etap selekcji przeszło zaledwie kilku zawodników. Jednym z nich był właśnie Plech. W klubie już wiedzieli, że trafili na wielki talent. Szybko dostał przydomek "Super Zenon" i nic w tym dziwnego. Na torze imponował jazdą i stał się ulubieńcem gorzowskich kibiców.
Najmłodszy mistrz
Plech już jako 19-latek sięgnął po tytuł Indywidualnego Mistrza Polski. Młody junior, będący dopiero na początku swojej żużlowej drogi, na bydgoskim torze nie dał szans takim tuzom polskiego speedwaya, jak Paweł Waloszek, Henryk Żyto czy Henryk Glucklich. Zresztą ten ostatni jako jedyny znalazł sposób na pokonanie Plecha.
Dla młodszych kolegów był wzorem do naśladowania. Patrzyli na niego z podziwem, a to przecież był początek sukcesów Plecha na żużlowych torach. - W wieku 19 lat został najmłodszym w historii Indywidualnym Mistrzem Polski. W 1973 obserwowałem go w chorzowskim Kotle Czarownic, kiedy przy stu tysiącach ludzi zgarnął brązowy medal mistrzostw świata. To było wielkie święto w mieście, bo Zenon był drugim gorzowianinem po Edwardzie Jancarzu, który stanął na pudle. Pod wieloma względami był fenomenem - wspominał w rozmowie z naszym portalem Stanisław Chomski.
W 1973 roku Plech był uznawany jako polski faworyt do tytułu Indywidualnego Mistrza Świata. To na nim skupili się wszyscy kibice. To dla niego realizowano specjalny film dokumentalny, w którym opisywano drogę do złota. Ostatecznie Plech zakończył z brązowym medalem IMŚ. Osiągnięcie to przebił w 1979 roku, kiedy był drugi.
Więcej medali zdobył w Drużynowych Mistrzostwach Świata i Mistrzostwach Świata Par. W bogatej gablocie medali i trofeów brakowało mu tylko złota wywalczonego na arenie międzynarodowej. Na polskich torach był rekordzistą. Pięciokrotnie sięgał po tytuł Indywidualnego Mistrza Polski (1972, 1974, 1979, 1984 i 1985), trzykrotnie był zdobywcą Złotego Kasku.
Sensacyjny transfer
Wiele lat Plech spędził w lidze angielskiej. Tam przylgnął do niego przydomek "Golden Boy". Ścigał się dla "Jastrzębi" z Hackney i "Tygrysów" z Sheffield. Był bardzo cenionym żużlowcem, dla którego na trybuny ściągali kibice. Zresztą jednym z powodów odejścia ze Stali Gorzów do Wybrzeża Gdańsk było to, że gorzowianie nie chcieli dać mu zgody na starty w Wielkiej Brytanii.
Zmiana klubu przez Plecha była ogromną sensacją. W tamtych latach rzadko dochodziło do transferów gwiazd żużla. - Jego przejście do Gdańska to była wielka sensacja i szok dla gorzowskiego środowiska. Za ten transfer Stal dostała z Wybrzeża kilka motocykli, które stały później w warsztacie. Być może niektórzy nie mogli mu tego wybaczyć, ale tak naprawdę u nikogo Zenek tym ruchem nie zamknął sobie drzwi. Koledzy z toru, działacze ani nikt nie żywił do niego urazy. To zostało załatwione polubownie, choć był to transfer wielkiego kalibru - powiedział Chomski.
- Pierwszy raz zobaczyliśmy Zenka, gdy byliśmy na zgrupowaniu w Cetniewie i on tam przyjechał. Później się mówiło, że przyjechał on z innej planety. Zawsze wspominaliśmy to spotkanie i strasznie się z tego śmialiśmy, bo było tam bardzo dużo miejsca na humor - dodawał Grzegorz Dzikowski, wówczas zawodnik Wybrzeża.
Zawodnikiem Wybrzeża Plech był w latach 1977-1987. W Gdańsku był zdecydowanym liderem zespołu. Marzył o Drużynowym Mistrzostwie Polski, ale ta sztuka nie udała się gdańszczanom.
Skromny żartowniś
Na torze Plech był absolutną gwiazdą. Jego koledzy z toru podkreślają, że był on skromnym człowiekiem z ogromnym poczuciem humoru. Swoimi żartami potrafił rozładować nawet najbardziej napiętą atmosferę. - Zenon potrafił rozdzielić rywalizację na torze od całej reszty. Chciał żyć pełnią życia. To mu się udało. Korzystał, ile się dało. Czy to sprawiło, że nie został mistrzem? Raczej wątpię. On do każdych zawodów był doskonale przygotowany - wspominał Chomski.
- Gdyby ktoś z nim rozmawiał nie wiedząc, że on jeździ na żużlu to nie domyśliłby się tego. Taki był skromny. Ilekroć się spotykaliśmy, to nie kończyło się na samym "cześć, cześć", tylko nasze rozmowy trwały, bo z nim się dobrze spędzało czas. Przy okazji można było się dużo dowiedzieć. Sposób startowania, regulowania sprzęgła - takie niuanse mi wiele w karierze pomogły i do jej końca wykorzystywałem tę wiedzę, jaką przekazał mi Zenek - dodawał Jan Krzystyniak.
O poczuciu humoru mówił również jego syn Krystian Plech. - Tata na pewno chciałby, żeby ludzie zapamiętali go takim, jaki był. Myślę, że na swoim pogrzebie najchętniej sypnąłby z rękawa jakimś kawałem. Jestem przekonany, że zależałoby mu na pamięci o tych dobrych i wesołych chwilach. Wywinął w życiu przecież mnóstwo numerów. W dniu pogrzebu wyłapywałem spojrzenia różnych osób. Niektórych kojarzyłem i od razu przypominały mi się różne historie - wspominał.
Ceniony trener
Po zakończeniu kariery Plech został trenerem. Pracował w Wybrzeżu Gdańsk, Stali Gorzów, WTS-ie Wrocław czy Polonii Bydgoszcz. W 2001 roku prowadził polską kadrę w Drużynowym Pucharze Świata i zdobył z nią srebrny medal. Założył też Fundację Wspierania Rozwoju Kultury Fizycznej i Sportu, która prowadziła szkółkę miniżużlową przy gdańskim Wybrzeżu. Ścigał się w niej m.in. Krystian Pieszczek.
W jego ślady chciał pójść syn, który również trenował na miniżużlu, choć nie pod opieką ojca. Zenon Plech nie chciał być treneren syna. Gdy ten ostatecznie zrezygnował ze startów, Plech ucieszył się. Później razem współpracowali przy żużlowych projektach.
- Była na mnie mocna presja, że pójdę w ślady taty i to będzie formalność. Tak nie było, nie odziedziczyłem tego talentu, a walczyłem z otyłością. Byłem za gruby, żeby jeździć. Gdy stałem się bardziej świadomy wiedziałem już, że na wszystko trzeba samemu zapracować. To kim jestem i że muszę pracować nad sobą przyszło z wiekiem - mówił Krystian Plech.
Zenon Plech zmarł 25 listopada 2020. Pochowany 28 listopada 2020 w Alei Zasłużonych na gdańskim cmentarzu Srebrzysko.
Czytaj także:
Adrian Miedziński już po decydujących badaniach. Znamy wyniki!
Dodatkowa motywacja dla juniorów PGE Ekstraligi. Takich nagród jeszcze nie było