Żużel. Co za debiut Bartosza Zmarzlika! Złe wieści dla rywali Polaka

WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Bartosz Zmarzlik
WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Bartosz Zmarzlik

Wystarczyło, że Bartosz Zmarzlik wyjechał do ligowych zmagań, by od razu stać się bohaterem weekendu. Mistrz świata poprowadził Platinum Motor Lublin do zwycięstwa w Częstochowie. Z nowymi barwami przywitał się w sposób bezbłędny.

Na ten moment wyczekiwali zarówno kibice Platinum Motoru Lublin, jak i sam Bartosz Zmarzlik. 16 kwietnia po raz pierwszy wystartował w barwach swojego nowego klubu i od razu był to występ wprost fenomenalny. Trzykrotny mistrz świata ani razu nie zaznał goryczy porażki i poprowadził swój nowy zespół do zwycięstwa 49:41.

Kibice zgromadzeni tego dnia na trybunach stadionu w Częstochowie tylko z uznaniem kręcili głowami obserwując poczynania Bartosza Zmarzlika. "Niesamowity jest" - to najczęściej padające słowa z ust fanów... Włókniarza. Po zawodach, które przecież zakończyły się dla gospodarzy niepomyślnie, Zmarzlik został nagrodzony brawami. Nie da się bowiem przejść obojętnie wobec klasy mistrza.

Wychowanek gorzowskiej Stali przez cały mecz idealnie wybierał ścieżki na częstochowskim owalu, a pod koniec rywalizacji szczególnie upodobał sobie bardzo szeroką linię jazdy, tuż przy samej dmuchanej bandzie. To tam znajdował przyczepność dla swojego motocykla i na okrągło, z uporem maniaka objeżdżał wszystkich niczym w beczce śmierci.

ZOBACZ WIDEO: Grzegorz Zengota: Leszno jest moim domem, oby na lata

Dwukrotnie starał się przeszkodzić mu Mikkel Michelsen, raz Jakub Miśkowiak, ale na Zmarzlika tego dnia nie było mocnego. Robił, co chciał, choć sam w mediach społecznościowych dość ostrożnie podsumował swój występ.

Czysty komplet punktów w wykonaniu Bartosza Zmarzlika, jakkolwiek to zabrzmi, ale w jego przypadku nie jest czymś nadzwyczajnym. Uwagę jednak powinien zwracać fakt, z jaką łatwością radził sobie z przeciwnikami (jeśli już napotkał ich na swojej drodze) oraz jak bardzo ich dystansował. A za rywali miał przecież nie byle kogo, bo wicemistrza globu Leona Madsena czy wspomnianego już Mikkela Michelsena. Obaj Duńczycy byli zwyczajnie bezradni w starciach ze Zmarzlikiem.

Nie są to dobre wiadomości dla przeciwników Polaka, zarówno tych w PGE Ekstralidze, jak i przed zbliżającym się startem cyklu Speedway Grand Prix. Dawno nie było zawodnika, który miałby aż tak ogromną przewagę nad resztą stawki. W tym miejscu przypomina się Nicki Pedersen z lat 2007-2008, kiedy też po prostu na wszystkich torach urządzał sobie konkurs kolekcjonowania trójek za zwycięstwa w biegach.

Team Bartosza Zmarzlika twardo jednak stąpa po gruncie i cały czas pracuje nad tym, by jeszcze wyszukiwać drobiazgi, które mogłyby pozytywnie wpłynąć na jazdę mistrza. Dlatego gdy wydaje się, że Polak osiągnął już maksimum swoich możliwości, to on i tak zaskakuje przełamując kolejne bariery. Co prawda jesteśmy na dobrą sprawę dopiero u progu sezonu, lecz już teraz przewaga Zmarzlika jest aż nadto wyraźna.

Czytaj również:
- 10 milionów to za mało dla Zmarzlika?!
- Świącik: Włókniarz ma zaległości wobec Woryny?! Większej bzdury nie słyszałem

Źródło artykułu: WP SportoweFakty