[h2]
Wychowanek ROW-u Rybnik dołączył do opolskiego zespołu przed tym sezonem i z pewnością liczył na dobrą inaugurację. Pierwszy wyścig jednak nie poszedł po jego myśli, ponieważ linię mety minął on w nim jako ostatni. [/h2]
Później było już dużo lepiej, a Robert Chmiel w kolejnych trzech biegach stracił tylko punkt. W wyścigu nominowanym z kolei po raz drugi przyjechał na końcu stawki, jego występ był zatem mocno sinusoidalny. Jak ocenił on swój debiut w barwach OK Bedmet Kolejarza Opole?
- W pierwszej serii z drugiego pola były prawie same zera. W drugiej też zawodnicy, którzy z niego startowali, nie wychodzili najlepiej spod taśmy. Drugie pole po prostu nie było w stanie dorównać innym, jeśli chodzi o start i dojazd do pierwszego łuku. Wyglądało to bardzo słabo. Później zmieniłem motocykl, a przy okazji miałem inne pola startowe. To już trochę pomogło. Miałem więcej pewności siebie, dwa razy wygrałem, a później przywiozłem dwa punkty - mówił Robert Chmiel o pierwszej fazie spotkania z Grupa Azoty Unią Tarnów.
Pod koniec spotkania tor był zbyt mokry
Po wprowadzonych korektach było już znacznie lepiej, jednak w ostatnim występie ponownie nie udało mu się przywieźć punktu.
- Jeśli chodzi o bieg nominowany, to obrałem złą linię, bo w tor wlano dosyć dużo wody. To również spowodowało u mnie błąd. Nie przewidziałem tego, że może być tak ślisko, aby jechać szerzej. Myślę jednak, że osiem punktów mogę ocenić pozytywnie. Mecz został wygrany po walce. Sądzę zatem, że jest dobrze - dodał.
ZOBACZ WIDEO: Kasprzak o odejściu z Grudziądza: Z nikim ręki nie ściskałem. To nagonka na mnie i Doyle'a
Z pewnością w przygotowaniach do pierwszego meczu sezonu nie pomogła kwietniowa aura. Opolanie mieli w planie kilka sparingów, których ostatecznie nie udało się odjechać. Drużyna przeprowadziła tylko indywidualne treningi. Gdyby była możliwość rozegrania choć jednego meczu kontrolnego na własnym obiekcie, to wszystko mogło potoczyć się inaczej.
Domowy owal był wielką niewiadomą
- Na pewno wynik mógł być wyższy. Trenowaliśmy w czwartek przed meczem, chociaż tor był kompletnie inny. Nie sugerowaliśmy się w ogóle tym treningiem. Dlatego ten wynik był bardzo zbliżony, ponieważ w tym spotkaniu tor był dla każdego zagadką. Z pewnością zdecydowała o tym również zbyt mała liczba treningów. Sam tydzień wcześniej jechałem w jednym turnieju, ale to też nie było jakieś idealne. Są to pierwsze ścigania. Trzeba się najpierw wjechać, a naprawdę to nie jest takie proste jak jazda na rowerze, że tego się nie zapomina. Objeżdżenie się w kontakcie to jest jednak coś innego - podkreślił nasz rozmówca.
W kolejnym domowym meczu Chmielowi i jego kolegom powinno być już łatwiej. Jeśli chodzi o dwa ostatnie miejsca, to sytuacja nie musi się już zatem powtórzyć, choć początek spotkania dla każdego ponownie może być zagadką.
- Na pierwszy bieg nie mam zbytnio pomysłu. Jeżeli przykładowo na początku następnych zawodów pojadę kolejny raz z drugiego pola, to nie wiem, czego się spodziewać. Gdybym teraz cofnął czas i startował właśnie z niego w pierwszym wyścigu, to wątpię, żebym się poprawił. Jeśli chodzi o ostatni wyścig, to wiem już teraz, że tor polany w Opolu potrafi byś śliski, więc o tym będę na pewno pamiętał - zapewnił.
Ważny wkład kolegi z drużyny
Do ostatniej chwili nie było wiadomo, czy w meczu z Grupa Azoty Unią pojedzie Adam Ellis, który w niedzielę rano startował w półfinale Drużynowych Mistrzostw Europy w Pardubicach. Ostatecznie postawiono na Szweda Filipa Hjelmlanda, którego można nazwać cichym bohaterem spotkania. Za swoimi plecami przywiózł on bowiem dwukrotnie Ernesta Kozę i raz Oskara Bobera.
- Na pewno Filip stanął na wysokości zadania. Każde jego punkty były ważne w tym spotkaniu, bo wygraliśmy je minimalnie. Wystarczyłby jeden bieg w drugą stronę, to już wynik mógł być odwrotny. Cieszymy się, były to zawody wygrane po walce. Będzie jeszcze lepiej - podsumował rozmowę z WP SportoweFakty Robert Chmiel.
Stanisław Wrona, WP SportoweFakty
Czytaj także:
Żużel na świecie. Nicolas Covatti nie miał sobie równych. Skuteczna jazda byłego zawodnika Arged Malesy
Baron po porażce Unii. "Sparta ma klasowych zawodników, z którymi ciężko zdobywa się punkty