Żużel. Piorunująca końcówka Motoru Lublin w Gorzowie. "Zawodnicy złapali ustawienia"

WP SportoweFakty / Na zdjęciu: Jacek Ziółkowski
WP SportoweFakty / Na zdjęciu: Jacek Ziółkowski

Platinum Motor Lublin w ostatnich wyścigach meczu 4. kolejki PGE Ekstraligi przechylił szalę zwycięstwa na swoją stronę i pokonał ebut.pl Stal Gorzów 48:41. Radości z tak odniesionego triumfu nie krył Jacek Ziółkowski.

Jeszcze po dwunastu wyścigach na prowadzeniu byli gospodarze. Potem jednak do głosu doszli przyjezdni. - To takie trudno wywalczone zwycięstwo, bo na prowadzenie wyszliśmy dopiero po trzynastym wyścigu. Na szczęście udało się to dowieźć. Końcówka była mocna w naszym wykonaniu. Zawodnicy złapali ustawienia i jechali bardzo ładnie. Wygrane podwójnie wyścigi doprowadziły do tego, że możemy się cieszyć z dwóch dużych punktów - powiedział po spotkaniu trener lublinian.

Godzinę przed meczem zaczęło padać i opady nie ustawały do dziesiątego wyścigu. Sędzia zrezygnował nawet z jednej przerwy na równanie, by przyspieszyć ciągnące się z powodu wielu upadków zawody. Czy aura miała duże znaczenie? - Deszcz nic nie zmieniał. Zawsze powtarzam, że tor jest jednakowy dla obu drużyn. Nigdy nie jest tak, że jedna drużyna jeździ na jednym torze, a druga na drugim. Na pewno opady trochę utrudniły jazdę, bo było nieco ślisko. Warunki były jednak takie, że dało się jechać - stwierdził Jacek Ziółkowski.

ebut.pl Stal Gorzów i Platinum Motor Lublin zapewniły kibicom ciekawe widowisko, mimo tych wszystkich przerw. - Myślę, że upadki bardziej wynikały z tego, że były trudne warunki i śliski tor. Wiadomo, że w PGE Ekstralidze nikt nie odpuszcza. Zauważmy, że większość wypadków była w pierwszym łuku po starcie, więc w momencie, kiedy jest gęsto i każdy chce wypracować sobie jak najlepszą pozycję. Na szczęście nic groźnego się nie stało i fajnie, że tak się skończyło - komentował menedżer gości piątkowego pojedynku.

Dzień przed meczem 4. kolejki PGE Ekstraligi lublinianie nadrabiali zaległości na własnym torze przeciwko Betard Sparcie Wrocław. Dość nieoczekiwanie przegrali. - Po czwartkowej porażce bardzo nam zależało, żeby piątkowy mecz rozstrzygnąć na naszą korzyść, bo to zawsze fajnie, jak udaje się zdobyć dwa punkty, zwłaszcza na tak trudnym terenie jak Gorzów - przyznał opiekun drużyny Motoru.

Jacek Ziółkowski odniósł się również do sytuacji z 7. biegu, kiedy to Bartosz Zmarzlik dość ostro potraktował Szymona Woźniaka, walcząc o trzy punkty. Trzykrotnemu mistrzowi świata od tego momentu towarzyszyły nieliczne gwizdy gorzowskich kibiców, którzy na prezentacji go oklaskiwali. - Gwizdy się zawsze pojawiają, jeśli zawodnik drużyny przeciwnej jedzie zdecydowanie. Wiadomo, że kibice jednej drużyny widzą takie rzeczy inaczej niż fani drugiej ekipy. Walka była ostra, było kilka upadków nią spowodowanych, ale też trudnymi warunkami. Nic takiego się jednak nie stało - zakończył menedżer.

Czytaj także:
Fruwający Zmarzlik w Gorzowie. Festiwal błędów, wykluczeń i wypadków
Brawa i gwizdy. Bartosz Zmarzlik podziękował kibicom

ZOBACZ WIDEO: Miał być następcą Zmarzlika. Były prezes o zjeździe formy juniora. "Do tego się nie przyzna"

Źródło artykułu: WP SportoweFakty