To nie są łatwe dni dla Nickiego Pedersena. W ostatni weekend Duńczyk zrezygnował z jazdy w meczu Cellfast Wilków Krosno z ZOOleszcz GKM-em Grudziądz, osłabiając tym samym swoją drużynę, która ostatecznie przegrała 41:49. Trzykrotny mistrz świata swoją decyzję tłumaczył odnowieniem się urazu wskutek jazdy na wymagającej nawierzchni.
W tygodniu Pedersen wrócił na tor i pojawił się w meczu ligi duńskiej, ale tam również nie było wesoło. Doświadczony zawodnik w każdym biegu walczył z bólem, aż w końcu wycofał się z rywalizacji i nie przystąpił do ostatniej serii startów. Ledwie 5 punktów przy nazwisku trzykrotnego mistrza świata było sygnałem, że nie wszystko jest w porządku.
W piątek 46-latek wybrał się prywatnym samolotem na mecz For Nature Solutions KS Apatora Toruń z ZOOleszcz GKM-em Grudziądz i znów mieliśmy powtórkę z rozrywki. Gospodarze przygotowali nieco trudniejszy tor, który pokonał Pedersena. W pierwszym wyścigu Duńczyk dojechał do mety jako trzeci, a w kolejnym dobrze wyszedł spod taśmy, ale szybko stracił panowanie nad maszyną. W efekcie lider gości musiał ratować się przed upadkiem.
ZOBACZ WIDEO: Zawodnik Apatora bije się w pierś i mówi o presji na Sawinie. "Nie wiem o co chodzi"
Podobnie jak w Krośnie, po dwóch wyścigach Nicki Pedersen był zastępowany przez kolegów z ZOOleszcz GKM-u, a sam zainteresowany zaczął przechadzać się po parku w kurtce. - Tor jest bardzo przyczepny, jest trochę dziur. Jednak ja lubię ścigać się na każdym torze, o to w tym chodzi - komentował w trakcie meczu sytuację w Eleven Sports Max Fricke, zespołowy kolega Duńczyka.
Warto podkreślić, że Pedersen zrobił wiele, aby w piątek w ogóle pojawić się na meczu w Polsce. Jego córka udała się bowiem do pierwszej komunii świętej. Jeszcze w południe Duńczyk był obecny w kościele na tej wyjątkowej uroczystości, po czym wsiadł do prywatnego samolotu.
Czytaj także:
- Znany tuner odmówił Dudkowi. Zmiana i tak musiała nastąpić
- Skrzydlewski zdradził, ile zapłacił zawodnikom za podpisy pod kontraktami