Żużel. Zaskakujące słowa o legendzie. "Patrzyli na niego jak na starego dziwaka"

WP SportoweFakty / Mateusz Wójcik / Na zdjęciu: Greg Hancock
WP SportoweFakty / Mateusz Wójcik / Na zdjęciu: Greg Hancock

Greg Hancock w swoim CV ma osiem tytułów mistrza świata - indywidualnie, parowo i drużynowo. Dziś Amerykanin jest legendą speedwaya, ale na wszystko sam sobie ciężko zapracował.

[tag=18158]

Rafał Haj[/tag] dziś jest kojarzony z Maciejem Janowskim, a wcześniej z Gregiem Hancockiem. Mało kto jednak pamięta, że w przeszłości sam próbował swoich sił w czarnym sporcie w barwach WTS Sparty Wrocław.

Jak sam przyznaje - mieszkał tak blisko Stadionu Olimpijskiego, że ryk motocykli przyciągał go jak magnes.

- Najpierw trafiłem do szkółki żużlowej, potem zdałem licencję i stałem się zawodnikiem. Reprezentowałem trzy kluby, jednak trzeba przyznać, ten etap życia skończyłem stosunkowo szybko. Ale speedway to coś, co uzależnia i trzyma przy sobie przez całe życie. Jak raz w to wejdziesz, zostajesz na dobre. Chciałem być przy tym sporcie i przy motocyklach, więc zostałem mechanikiem - wspomina w rozmowie z redbull.com.

ZOBACZ WIDEO: Rok temu wprowadzono rewolucję regulaminową. Kubera i Dobrucki o tym, co wymaga poprawy

Haj swoją przygodę z żużlem od strony mechanika zaczął u boku Jacka Krzyżaniaka, a później przez rok był u Roberta Dadosa. Potem piętnaście sezonów wspólnie z Gregiem Hancockiem, z którym to świętował zarówno wzloty, ale i upadki. Z Hajem u boku Hancock zostawał jednak też i mistrzem świata.

- Na każdej płaszczyźnie był wzorem i można było się od niego naprawdę dużo nauczyć. Niewielu potrafiłoby, przy tak znakomitych osiągnięciach, zachować naturalność i normalność. Greg nigdy się nie zmienił i praca z nim zawsze była wielkim wyzwaniem, swego rodzaju nobilitacją, ale też niezmiennie dobrą zabawą. Ciężko znaleźć słowa, by opisać jego zasługi i doświadczenie - dodał Haj.

Wrocławianin wspominając amerykańskiego czempiona przyznał, że ten lubił eksperymentować w żużlu, a wszystkie testy odbywał w Kalifornii, gdzie spędzał czas w trakcie europejskiej zimy. To był jego sposób na to, by czynić stale progres, a wiek nie grał tutaj znaczenia.

- Wszyscy oszaleli niedawno na punkcie kół kineo i opon bezdętkowych. Greg jeździł na tym już ponad 5 lat temu! I nikt nie był tym zainteresowany, wielu patrzyło na niego jak na starego dziwaka. On jednak wiedział swoje i czuł, że to właściwa droga, choć przytrafiały się wpadki i ryzykując nowe rozwiązania stracił kilka punktów. Ale ważniejsze dla niego było to, żeby iść do przodu. Powtarzał, że kto w żużlu stoi w miejscu, ten się cofa - skomentował.

Czytaj także:
Kolejne zera mogłyby powiększać jego frustrację. "Chcemy obudzić w nim wilka"
To ich inwestycja w przyszłość. Menadżer o roli 16-latka w składzie Wilków

Źródło artykułu: WP SportoweFakty