Mateusz Puka, WP Sportowefakty: Czy zna pan już powody swojej niedyspozycji podczas dwóch ostatnich meczów PGE Ekstraligi?
Nicki Pedersen, zawodnik ZOOleszcz GKM-u Grudziądz: Po serii badań medycznych okazało się, że winny wszystkiemu był bardzo niski poziom cukru we krwi. Testy sprawnościowe dały bardzo dobre wyniki, mięśnie pracują jak należy, na co dzień czuję się bardzo dobrze.
Na czym dokładnie polegają obecnie pana problemy? Jak poważna to sprawa?
W Krośnie i Toruniu nie czułem siły w rękach. To było bardzo niebezpieczne, bo bałem się, że kierownica wypadnie mi z dłoni. Nie mogę sobie pozwolić, by celowo dopuszczać do groźnych sytuacji, więc musiałem się wycofywać z zawodów. To było bardzo rozczarowujące. Chciałbym jednak dodać, że mam płacone za punkty, a nie za zawody, więc to nie tak, że zrobiłem to dla pieniędzy.
ZOBACZ WIDEO: Kolejne szczegóły w sprawie Pedersena. Prezes GKM mówi o wynikach badań i odczuciach Duńczyka
Jakie są obecnie pana plany?
Jestem obecnie w trakcie 10-dniowej przerwy od żużla. Cały czas oczywiście trenuje na siłowni, ale kluczowym testem będzie środowy mecz w lidze duńskiej. Po tylu dniach przerwy liczę, że wszystkie te dziwne symptomy znikną, a ja wrócę do najwyższej dyspozycji.
Czy ostatnia niedyspozycja ma jakikolwiek związek z zeszłoroczną kontuzją złamania biodra i miednicy?
W zeszłym roku miałem co prawda poważny wypadek, ale proszę mi wierzyć, że jedyny ból jaki obecnie odczuwam, to ból w plecach po tegorocznej kraksie w Peterborough. To oczywiście w jakimś stopniu utrudnia jazdę, ale nie na tyle, by spisywać się tak słabo. Ostatnie problemy to kwestia tylko poziomu cukru w organizmie.
Może to efekt przemęczenia związanego z łączeniem funkcji zawodnika i selekcjonera reprezentacji Danii?
Do dziś tak naprawdę nie wiemy, co stało się, że poziom cukru tak znacząco się obniżył. Testy wykazały także sporo niedobory witaminy B12. Trudno powiedzieć, czy to wirus, a może coś innego. To jednak oczywiste, że to właśnie te czynniki miały wpływ na moją formę. Gdy maratończykowi zaczyna brakować cukru, po prostu nie jest w stanie biec dalej i staje. Ze mną było podobnie. Po dwóch okrążeniach po prostu czułem, że tracę siłę w dłoniach. Wyciągnęliśmy wnioski i wszystko powinno być w porządku.
Nic nie zapowiadało nagłych problemów?
To wszystko wydarzyło się w ciągu dwóch tygodni. Wcześniej nie czułem żadnych niepokojących symptomów. Zresztą nawet dzień po meczu w Krośnie czułem się zupełnie normalnie. Wtedy wydawało mi się, że była to jednodniowa niedyspozycja.
Żałuje pan, że ostatecznie zdecydował się pan wystąpić w meczu przeciwko Apatorowi?
Byłem przekonany, że wcześniejsze problemy były tylko kwestią toru, a w Toruniu wszystko będzie w porządku. Gdybym czuł, że coś może się zdarzyć, to na pewno rozegrałbym to inaczej. To nie tak, że chciałem zarobić jakiś gigantyczny ryczałt za ten mecz. Jeszcze raz zapewniam, że mam płacone za punkty, więc też straciłem sporo na mojej niedyspozycji.
W tym roku po trzech kolejkach był pan bohaterem całej żużlowej Polski, a chwilę później znów był pan bardzo mocno krytykowany. Ma pan żal do kibiców?
Fani mają prawo tak reagować. Nie winię ich za to. Gdyby nie ci kibice, którzy reagują tak emocjonalnie, my nie mielibyśmy szans zarabiać takich pieniędzy. Oni chcą sukcesów, więc naturalne, że gdy coś nie idzie, to zaczynają obwiniać zawodników. Dla siebie i dla klubu zrobię jednak wszystko, by jak najszybciej wrócić do formy. Zresztą po każdym słabszym momencie obiecywałem sobie, że wrócę jeszcze mocniejszy. Zawsze powtarzam jednak, że ścigam się przede wszystkim dla siebie, a jeśli fanom się to podoba, to wszyscy są wygrani.
Już za tydzień kolejny domowy mecz GKM-u Grudziądz. Podjął pan już decyzję, czy w nim wystąpi?
Na sto procent będę gotowy na najbliższy mecz GKM-u przeciwko Sparcie Wrocław. W środę mam najbliższy mecz i on wyznaczy mi plan działania. 10 dni odpoczynku to jednak dość sporo. Jestem zupełnie spokojny, że wszystko będzie dobrze.
Rozmawiał Mateusz Puka, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj więcej:
PSŻ przekonał się o sile Falubazu
Groźny upadek Polaka podczas kwalifikacji Grand Prix