[tag=21019]
Bartosz Zmarzlik[/tag] zakończył piątkowe ściganie w bardzo dobrym nastroju. Nie ma się zresztą czemu dziwić, bo na torze prezentował się fantastycznie, a w kwalifikacjach zajął drugą pozycję tuż za Fredrikiem Lindgrenem.
Choć Polak jest liderem cyklu i zdecydowanym kandydatem do złota w Grand Prix, to jednak takie tory, jak ten w Warszawie nie należą do jego ulubionych. Wiadomo, kto będzie jego najgroźniejszym rywalem.
- Jason Doyle lubi takie tory, a przecież on świetnie wyglądał już podczas Grand Prix w Chorwacji. Popełnił tam tylko jeden błąd w całych zawodach i to akurat w finale. Fredrik Lindgren w piątek wyglądał bardzo szybki, a on też lubi startować w Warszawie. To z pewnością dwaj najpoważniejsi kandydaci, by zagrozić Zmarzlikowi. W czołówce powinni być też Daniel Bewley i Max Fricke - przyznaje Greg Hancock, czterokrotny mistrz świata, który sobotnim zawodom będzie przyglądał się z perspektywy parku maszyn.
Choć grupa kandydatów do zwycięstwa przed turniejem w Warszawie jest dość szeroka, to nie powinno mieć to szczególnego znaczenia dla rozstrzygnięć na koniec sezonu.
- Patrzę na uczestników Grand Prix i widzę, że oni wszyscy zadają sobie pytanie, jak pokonać Bartosza Zmarzlika. Nie jest to jednak łatwa sztuka. Trzeba podejmować zaskakujące decyzje i być maksymalnie zmotywowanym. Wielu może wygrać z nim w pojedynczym turnieju, ale niewielu na dystanse całego sezonu. Kiedyś stawka w mistrzostwach świata była bardziej wyrównana - dodaje Amerykanin.
Czytaj więcej:
PSŻ przekonał się o sile Falubazu
Groźny upadek Polaka podczas kwalifikacji Grand Prix
ZOBACZ WIDEO: Kolejne szczegóły w sprawie Pedersena. Prezes GKM mówi o wynikach badań i odczuciach Duńczyka